THAT’S ALL RIGHT – Piosenka, która zapoczątkowała muzyczną rewolucję
THAT’S ALL RIGHT
– Piosenka, która zapoczątkowała muzyczną rewolucję –
Mariusz Ogiegło
Wchodząc do studia nagraniowego 6 września 1946 roku, Arthur 'Big Boy’ Crudup (a właściwie Arthur William 'Big Boy’ Crudup bo tak brzmiało jego pełne imię i nazwisko), nie mógł nawet przypuszczać, że zarejestrowana przez niego w tym dniu piosenka – bluesowe „That’s All Right”, niemal dekadę później na zawsze odmieni oblicze ówczesnej sceny muzycznej i podpali lont pod niespotykaną dotąd rewolucję społeczno-kulturową.
Wówczas była ona bowiem jedynie jedną z conajmniej dwóch kompozycji nagranych z przeznaczeniem na nowy singiel. Drugą była piosenka „I Don’t Know It”, której melodia do złudzenia przypominała wspomniane „That’s All Right”.
Autorem obu kompozycji był sam Arthur Crudup. Czarnoskóry wokalista, tekściarz, kompozytor i gitarzysta, który pod koniec lat trzydziestych, po krótkim epizodzie z popularnym kwartetem gospel The Harmonizing Four, zdecydował się kontynuować swoją karierę muzyczną jako solista. Początkowo jednak solowa kariera Crudupa wcale nie układała się według jego planów. Po przeprowadzce z Clarksdale do Chicago bluesman występował bowiem głównie na ruchliwych ulicach miasta zabawiając swoją muzyką tłumy zabieganych przechodniów. Ta forma muzycznej działalności nie była jednak w stanie zapewnić mu ani godziwego wynagordzenia ani godnych warunków do życia. Nie mówiąc już o jakimkolwiek artystycznym spełnieniu.
Sytuacja poprawiła się gdy któregoś dnia muzyk został dostrzeżony przez Lestera Melrose – producenta muzycznego, który następnie przedstawił go popularnemu chicagowskiemu bluesmanowi, Hudsonowi Whittakerowi (w środowisku znanemu bardziej jako Tampa Red). Ten natomiast doprowadził do podpisania przez Crudupa kontraktu z wytwórnią RCA Victor.
Niedługo później, w roku 1945, wyśpiewane przez niego utwory, takie jak „Rock Me Mama”, „Keep Your Arms Around Me” czy „Who’s Been Foolin’ You” plasowały się już w czołówce zestawienia najpopularniejszych nagrań R’n’B magazynu Billboard (zajmując kolejno trzecie i piąte miejsca).
„Wszystko czego kiedykolwiek chciałem to być tak dobry jak Arthur Crudup, którego widziałem w 1949 roku„, miał wiele lat później (wywiad przeprowadzono około roku 1969/1970) stwierdzić Elvis Presley, gdy podczas rozmowy z holenderskim dziennikarzem usłyszał pytanie czy przypuszczał kiedykolwiek, że osiągnie tak wiele w muzyce i showbiznesie. Wówczas Elvis był już gwiazdą światowego formatu, którego występy każdego wieczoru ściągały do Las Vegas tłumy fanów z całego świata i po brzegi wypełniały salę koncertową największego hotelu w mieście.
Podczas tamtej rozmowy Presley nie doprecyzował jednak gdzie dokładnie zobaczył występ Crudupa. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że po nawiązaniu współpracy z RCA Victor, bluesman z powodzeniem koncertował w wielu popularnych w tamtym czasie nocnych klubach na Południu Stanów Zjednoczonych, to nie można wykluczyć, że pojawił się również w jednym z modnych wówczas lokali na Beale Street w Memphis. Ulicy, którą Elvis tak chętnie odwiedzał przecież po przeprowadzce z Tupelo w 1948 roku.
„Usłyszałem kiedyś jak stary Arthur Crudup wali w swoją gitarę, tak jak ja robię to teraz„, mówił Presley w 1956 roku. „Pomyślałem wtedy, że jeżeli kiedykolwiek dojdę do takiego miejsca, w którym poczuję to wszystko co czuje stary Arthur, będę muzykiem jakiego świat dotąd nie widział„.
Niewątpliwie jednym z utworów, które Elvis zapamiętał z owego koncertu, a który z taką nostalgią wspominał na różnych etapach swojej kariery, była właśnie kompozycja „That’s All Right”. Aktualny przebój Crudupa, który RCA wydała ponownie na singlu właśnie w 1949 roku.
I tutaj od razu ciekawostka. Zaledwie dwa lata wcześniej, w roku 1947, ta sama piosenka ukazała się na stronie B singla (wydanego z prędkością siedemdziesiąt osiem obrotów na minutę) „Crudup’s After Hours” (RCA 20-2205) pod tytułem „That’s All Right”. Wówczas nagranie nie odniosło jednak żadnego spektakularnego sukcesu i radziło sobie znacznie gorzej niż wcześniejsze kompozycje popularnego bluesmana.
Kiedy jednak piosenka trafiła do ponownej sprzedaży w marcu 1949 roku (RCA 50 – 0000), tytuł zamieniono na „That’s All Right (Mama)” a RCA promowała ją jako pierwsze nagranie rythm’n’bluesowe zrealizowane w zupełnie nowym formacie płyty – czterdzieści pięć obrotów na minutę (format ten dostępny był na rynku zaledwie od grudnia 1948 roku). „Wprowadzając na rynek pierwsze gramofony 45 obrotów na minutę, RCA Victor, zdawała sobie sprawę jak ważne będzie posiadanie nie tylko jednego nagrania zrealizowanego w tym formacie ale także przekroju przez różnych artystów i style, spośród którego słuchacze mogliby dokonywać wyboru„, napisano w jednym z opracowań. „Z tego też powodu, w lutym 1949 roku, w pierwszej partii płyt zrealizowanych w formacie czterdzieści pięć obrotów na minutę, które wysłano do sklepów, zamieszczono wszystkiego po trochu. Do sprzedawców dostarczono je w niestandardowych kopertach, na których umieszczono napis 'Oto zapowiedź nowej linii płyt 45 R.P.M RCA Victor’„.
Każdy z siedmiu wydanych wówczas tytułów został wytłoczony w innym kolorze. „That’s All Right (Mama)” ukazało się na płycie o odcieniu wiśniowo-czerwonym. Warto w tym miejscu wyjaśnić, że każdy kolor zarezerwowany był dla innego gatunku muzycznego. Ów wiśniowo-czerwony lub jak podają inne źródła, pomarańczowy kolor – przypisano rythm’n’bluesowi. Z kolei zielony muzyce country & western, błękitny dla muzyce międzynarodowej a czarny muzyce popularnej.
Poniekąd więc – z uwagi na powyższe tło historyczne, wprowadzone nowatorskie rozwiązania i umieszczenie go w tak ważnej dla amerykańskiej fonografii kolekcji, można by śmiało uznać, że utwór Arthura Crudupa okazał się przełomowym zanim jeszcze Elvis Presley (który w tamtym czasie raczej nie mógł sobie jeszcze pozwolić na zakup oryginalnej płyty) sięgnął po niego w trakcie swojej pierwszej oficjalnej sesji w SUN Studio.
ELVIS
Słowo oficjalnej jest tutaj kluczem ponieważ warto pamiętać, że zanim w lipcu 1954 roku Presley nagrał własną wersję „That’s All Right (Mama)” miał już na swoim koncie kilka wizyt w legendarnym studiu Sama Phillipsa.
Te zwykle jednak kończyły się nagraniem przez niego na własny koszt kilku ulubionych utworów, przeważnie ballad z repertuaru innych artystów, takich jak „My Happiness”, „That’s When Your Heartaches Begin”, „I’ll Never Stand In Your Way” czy „It Wouldn’t Be The Same (Without You), które Phillips na poczekaniu tłoczył na acetacie (i jednocześnie jedynym egzemplarzu płyty).
Przełom nastąpił dopiero latem 1954 roku, w chwili gdy słynny producent postanowił odnaleźć wykonawcę i kompozytora ballady „Without You”, którą ktoś dostarczył do jego studia. Nie mogąc go odszukać, uległ namowom swojej sekretarki, Marion Keisker, i zgodził się nagrać ten utwór z Elvisem.
Pomimo pokładanych w młodym piosenkarzu z Memphis nadziei, próba zakończyła się jednak zupełnym niepowodzeniem. Elvis nie tylko nie zdołał bowiem zarejestrować satysfakcjonującej wersji wspomnianej ballady ale nie ukończył również kolejnego zaproponowanego mu nagrania – „Rag Mop”. Niemniej jednak, Sam Phillips postanowił dać początkującemu wokaliście szanse i poprosił go o zaśpiewanie kilku swoich ulubionych piosenek. W odpowiedzi usłyszał ich… kilkadziesiąt.
„Musiałem siedzieć tam conajmniej trzy godziny„, opowiadał później jednemu z dziennikarzy Elvis. „Śpiewałem wszystko co znałem, pop, spirituals, wszystko cokolwiek tylko pamiętałem„.
Większość z zaprezentowanego wówczas materiału stanowiły przeboje Deana Martina, ulubionego wokalisty Presleya. Być może dlatego też w niektórych opracowaniach do dzisiaj można znaleźć informację jakoby trzecią nagraną wówczas przez Elvisa piosenką było „That’s Amore”, wylansowane przez Martina zaledwie dwa lata wcześniej.
Jak chce historia, również w trakcie tej sesji, a właściwie podczas zarządzonej w jej trakcie krótkiej przerwy, Presley zwierzył się Phillipsowi, że szuka zespołu, z którym mógłby występować. Producent, który tego dnia, jak pisze Todd Slaughter, usłyszał w głosie młodego, ambitnego wokalisty „to coś„, zaoferował swoją pomoc i umówił go na spotkanie z zaprzyjaźnionym gitarzystą z grupy The Starlight Wranglers, Scottym Moorem.
Muzyk spotkał się z Presleyem w swoim domu przy Bill’s Avenue w Memphis, 4 lipca 1954 roku. „Usiadł obok mnie i grał i śpiewał wszystko„, wspominał niedzielne przesłuchanie Moore. „Wyglądało jakby znał każdą piosenkę na świecie„.
Międzyczasie, dołączył do nich Bill Black. Kontrabasista The Starlight Wrangler, który wówczas przysłuchiwał się jedynie temu niecodziennemu jam sessions przyznał później, że Elvis nie zrobił na nim dobrego wrażenia. „Ot, zarozumiały dzieciak wystrojony w te wariackie ciuchy„, miał stwierdzić w rozmowie ze swoim przyjacielem z zespołu (Elvis przyszedł do domu Moore’a ubrany w jasnoróżową koszulę, skórzane (także różowe) spodnie i białe buty).
Niemniej jednak, relacjonując kilka godzin później Samowi Phillipsowi przebieg spotkania, Scotty Moore stwierdził, że Elvis ma co prawda dobry głos ale zaśpiewane przez niego piosenki nie brzmiały dużo lepiej od oryginału. Słysząc to właściciel studia polecił muzykowi skontaktować się z Presleyem jeszcze raz i zaprosić go na sesję nagraniową. „Ty i Bill też przyjdźcie. Będziecie musieli znaleźć dla niego odpowiednią muzykę„, miał stwierdzić producent.
Kupa hałasu i… lokalne trzęsienie ziemi!
Następnego dnia, 5 lipca 1954 roku, po skończonej pracy, Elvis Presley, Scotty Moore i Bill Black stawili się w studiu Sama Phillipsa. Sesja przy 706 Union Avenue w Memphis rozpoczęła się około godziny dziesiątej wieczorem (a przynajmniej taką godzinę zapamiętał Scotty Moore).
Nagrania rozpoczęto od zarejestrowania ballady country, „I Love You Because” z repertuaru Leona Payne. W roku 1950, powyższa kompozycja, zaśpiewana przez jej autora, przez dwa tygodnie utrzymywała się na szczycie zestawienia Country Jockey Chart. Wersja Presleya, w ocenie Scotty’ego Moore’a wypadła natomiast po prostu „nieźle„.
Podobnie z resztą jak kolejna nagrana tego dnia piosenka, „Harbour Lights”, którą Elvis mógł kojarzyć z wykonania Roy Fox Orchestra i Sammy’ego Kaye.
Żadna z nich jednak nie spełniała oczekiwań ani Sama Phillipsa ani samego Presleya. „Nasza sesja okazała się bardzo frustrującym zajęciem„, opowiadał na kartach książki „Prywatne życie Elvisa”, Judd Phillips – brat słynnego producenta. „(Elvis, przyp. autor) Nie był zadowolony z żadnej piosenki, którą mu zaproponowaliśmy. Wyglądało na to, że nic nie pasuje do jego stylu„.
Przebieg sesji zmienił się jednak diametralnie podczas przerwy.
W jej trakcie muzycy siedzieli w rogu studia, rozmawiali i popijali coca-colę. Elvis był, jak twierdzili członkowie zespołu, zdenerwowany i zaniepokojony tym, że nagrania nie przebiegają w taki sposób w jaki oczekiwano. Po kilku minutach wstał, podszedł do mikrofonu i zaczął nerwowo uderzać w swoją gitarę. „Podjąłem akordy, a potem Bill zaczął nam akompaniować na kontrabasie„, opowiadał Scotty Moore autorowi książki „Prywatne życie Elvisa”. „Nagle Elvis zaczął skakać po całym studiu jak jakiś głupiec a my włączyliśmy się z melodią ‘That’s All Right (Mama)’„.
Spontaniczny jam session zainicjowany przez Presleya zdaniem jego gitarzysty nie zapowiadał jeszcze (a przynajmniej nikt z biorących w nim udział nawet o tym wówczas nie myślał) nadchodzącej rewolucji w muzyce rozrywkowej – „w tym czasie wydawało nam się, że robimy tylko kupę hałasu„, mówił. Odmiennego zdania był jednak Sam Phillips, który słysząc to co dzieje się w studiu wypadł z control roomu krzycząc: „co wy u diabła robicie?„. „Nie wiemy„, usłyszał w odpowiedzi. „No to lepiej się dowiedźcie i nie zapomnijcie tego„, wykrzykiwał podekscytowany. „Zagrajcie to jeszcze raz i nagramy to na taśmę„.
Po tych słowach pośpiesznie wrócił do swojej reżyserki i włączył magnetofon. A oszołomieni muzycy raz jeszcze zagrali „That’s All Right (Mama)” w taki sam sposób jak przed chwilą („Elvis skakał tak samo„, relacjonował Scotty Moore). Według wspomnień Scottyego Moora piosenkę powtórzono dwu lub trzy krotnie zanim nagrano jej właściwą wersję (jego słowa potwierdzają zachowane do dzisiaj fragmenty tamtej historycznej sesji).
„That’s All Right” (na oryginalnej płycie Presleya nie pojawił się dopisek „Mama”) wraz z podobnie zaaranżowaną bluegrassową kompozycją Billa Monroe’a nagrano na płytę, która kilka dni później stała się pierwszym oficjalnym singlem (wydanym pod numerem katalogowym SUN 209) w bogatej dyskografii Elvisa Presleya. „Nigdy nie zapomnę nocy, której mój ojciec, Sam Phillips, przyniósł do domu pierwszą płytę Elvisa„, wspominał Knox Phillips, syn legendarnego producenta. „To był singiel, czterdzieści pięć obrotów na minutę z piosenkami 'That’s All Right’ i 'Blue Moon Of Kentucky’. Był tak podekscytowany, że chciał by moja mama Becky, mój młodszy brat Jerry i ja, posłuchali jej natychmiast„. Zdaniem Knoxa, „emocje wypisane na twarzy ojca” w trakcie odtwarzania płyty były niczym „podsumowanie wszystkiego nad czym pracował przez tak długi czas„.
Kiedy jednak minęła chwilowa ekscytacja, Sam Phillips, który od kilku lat powtarzał, że jeśli znajdzie tylko białego chłopaka, który będzie potrafił grać i śpiewać jak czarny to zarobi olbrzymie pieniądze, zdał sobie sprawę, że ma w ręku nie tylko potencjalny hit. Ma też spory problem!
„To nie jest country, to nie jest pop„, miał stwierdzić. „Nikt nie robi płyt tylko z gitarą i basem od lat trzydziestych. Nie sprzedam tego„. Obawy producenta były tym bardziej uzasadnione, że na singlu znalazły się dwie piosenki, które w czasie, gdy w Stanach Zjednoczonych panowały olbrzymie podziały na tle rasowym, nigdy nie powinny znaleźć się obok siebie – czarny blues „That’s All Right (Mama)” i utwór białego kompozytora, „Blue Moon Of Kentucky”. Wypromowanie singla w jakiejkolwiek stacji radiowej wiązało się więc z falą protestów i krytyki. „’Kolorowa’ piosenka, biały piosenkarz i amerykańskie Południe. Ogromna większość białych prezenterów nie chciała dotykać ‘czarnej’ muzyki, a czarni nie chcieli mieć nic wspólnego z ‘białą’„, opisywał tą trudną sytuację Leszek C. Strzeszewski na kartach książki „ELVIS” z 1986 roku. Do tego dochodziło jeszcze pytanie – w której z tych kategorii mieścił się dziewiętnastoletni wówczas Elvis?
Szczęśliwie jednak Phillips szybko znalazł wyjście z tej kłopotliwej sytuacji. Zaledwie kilka dni po skończonej sesji, 8 lipca 1954 roku, zaniósł świeżo nagrane demo do siedziby radia WHBQ mieszczącej się w Hotelu Chisca przy ulicy S.Main Street, w której pracował Devey Phillips – jeden z najbardziej popularnych w tamtym okresie didżejów radiowych, który w prowadzonej przez siebie audycji „Red, Hot And Blue” prezentował płyty czarnych wokalistów i zespołów.
Po zapoznaniu się z materiałem przyniesionym przez właściciela SUN Records prezenter zgodził się puścić piosenki Presleya na antenie. 10 lipca 1954 roku o godzinie 21.30 „That’s All Right (Mama)” w wykonaniu Elvisa Presleya po raz pierwszy popłynęło w eter. To co wydarzyło się później przeszło najśmielsze oczekiwania wszystkich… Po zaledwie kilku minutach po emisji w mieście i w studiu „rozpoczęło się lokalne trzęsienie ziemi„. W redakcji rozdzwoniły się telefony od zachwyconych słuchaczy domagających się powtórzenia piosenki. Chcąc sprostać ich oczekiwaniom w trakcie całej audycji Phillips nadał „That’s All Right (Mama)” aż czternaście razy! Ludzie dzwoniący do redakcji a z czasem gromadzący się też pod hotelem („białe dzieciaki słuchały czarnej muzyki, czarne słuchały białej – nie było żadnej segregacji rasowej podczas ‘Red, Hot & Blue’ Deve’a„, napisano na jednej ze stron internetowych) chcieli wiedzieć kim jest Elvis Presley… Czy jest Biały czy Czarny? Ile ma lat? I w końcu najważniejsze pytanie – jak nazywa się rodzaj muzyki, który wykonuje?
Jedyną osobą, która mogła udzielić odpowiedzi na te wszystkie pytania był sam Elvis, który w obawie przed tym jak jego nagrania wypadną w radiu… poszedł do kina na film. I to właśnie stamtąd, na prośbę Sama Phillipsa zabrali go rodzice i zaprowadzili do siedziby radia gdzie udzielił swojego pierwszego w życiu wywiadu.
Kilka dni po debiucie singla „That’s All Right (Mama)” na antenie radia WHBQ do studia SUN wpłynęło pięć tysięcy zamówień na płytę nieznanego dotąd kierowcy ciężarówki z Crown Electric Company. Singiel nie był wówczas jeszcze nawet wytłoczony!
„Dziewiętnastoletni uczeń Humes High podpisał właśnie (26 lipca 1954 roku) kontrakt nagraniowy z SUN Record Co. w Memphis a już ma płytę, która zapowiada się być największym przebojem jaki SUN kiedykolwiek wytłoczyło„, napisał kilka dni później (27 lipca) Howard Edwin z Memphis Press-Scimitar.
„That’s All Right” trafiło do sprzedaży dopiero 19 lipca 1954 roku. Według gazety The Commercial Appeal pierwsza płyta Elvisa „sprzedała się w Memphis w ilości co najmniej 6,300 krążków w niespełna trzy tygodnie„. Na całym Południu sprzedano jej łącznie ponad dwadzieścia tysięcy egzemplarzy!
Natomiast pod koniec października utwór „That’s All Right (Mama)” plasował się już na trzecim miejscu lokalnego zestawienia Country Music Chart.
MARTY ROBINS
Co ciekawe, niedługo po Presleyu (być może zachęceni sukcesem płyty Elvisa lub wyczuwający drzemiący w utworze potencjał), po kompozycję Arthura 'Big Boy’ Crudupa odważnie (i co ważniejsze, z sukcesami) zaczęli sięgać także inni, biali wokaliści. Jako pierwszy, już we wrześniu 1954 roku, swoją własną wersję „That’s All Right” nagrał niezwykle ceniony piosenkarz country, Roy Smiley Maxedon. Z kolei trzy miesiące później, w grudniu tego samego roku dokonał tego także Marty Robbins – cieszący się od kilku lat niesłabnącą popularnością, amerykański piosenkarz, kompozytor, autor tekstów i wykonawca takich przebojów jak „I’ll Go On Alone” czy „I Couldn’t Keep From Crying”.
Jego radosne countrowe wykonanie, pełne charakterystycznych dla tego gatunku muzycznych ozdobników i dźwięków skrzypiec, zostało wydane przez wytwórnię Columbia wraz z balladą „Gossip” na początku 1955 roku. Obie wersje – wersja Presleya i wersja Robbinsa różniły się od siebie nie tylko interpretacją lecz również długością tekstu. Wykonanie Elvisa, będące wynikiem spontanicznego jam session zawierało jedynie trzy, najpewniej zapamiętane przez piosenkarza, strofy podczas gdy Robbins zaśpiewał ich aż cztery. Pominięte przez Elvisa wersy brzmiały:
„I ought to mind my papa, guess I’m not to smart
If I was, I’d leave you, go before you break my heart
But, that’s all right, that’s all right
That’s all right mama, anyway you do” *
Poprawne, ugrzecznione i wpadające w ucho wykonanie Robbinsa nigdy jednak nie wywołało takiego zamieszania wśród słuchaczy jak energetyczne nagranie Presleya. Mimo to, to to właśnie jego wersja, w 1955 roku, dotarła do wysokiej, siódmej pozycji w zestawieniu Hot Country Singles magazynu Billboard.
Paradoksalnie, gdy Marty Robbins odnosił sukcesy na listach country śpiewając pierwszy poważny przebój Elvisa, on sam prezentując go w Grand Ole Opry – świątyni muzyki country, zaledwie kilka miesięcy wcześniej, w październiku 1954 roku, usłyszał, że powinien zakończyć przygodę z muzyką i rozważyć powrót do prowadzenia ciężarówki…
Jego własny charakterystyczny styl
Na szczęście Elvis nigdy jednak nie zrezygnował ze śpiewania i zaledwie już kilka dni po premierze debiutanckiego singla zaczął z powodzeniem prezentować pochodzące z niego piosenki w trakcie swoich występów.
Począwszy od swojego pierwszego profesjonalnego koncertu w amfiteatrze Overton Shell w Memphis z 30 lipca 1954 roku poprzez występy w ramach popularnego w latach pięćdziesiątych programu Louisiana Hayride aż po swoje późniejsze programy telewizyjne i regularne koncerty.
Podobnie jak nagranie studyjne tak i koncertowe wykonania, a zwłaszcza sposób ich prezentacji (szczególnie w latach pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych) znacząco odbiegały zarówno od oryginału Arthura 'Big Boy’ Crudupa jak i wielu późniejszych wersji.
„Zaledwie kilka tygodni temu, młody człowiek z Memphis, Tennessee nagrał piosenkę dla wytwórni SUN„, mówił popularny prezenter radiowy, Frank Page zapowiadając historyczny, pierwszy występ Elvisa w ramach audycji „Louisiana Hayride”, w październiku 1954 roku. „I zaledwie kilka tygodni później to nagranie poszybowało w górę list przebojów. I naprawdę dobrze sobie radzi w całym kraju. Ma tylko dziewiętnaście lat i nowy charakterystyczny styl. Elvis Presley„.
Z kolei Scotty Moore wspominając koncert w Overton Shell pisał: „Gdy usłyszeliśmy swoje imiona wyszliśmy na scenę i stojąc przodem do widowni zobaczyliśmy rzędy fanów, którzy nie mieli pojęcia czego mają oczekiwać […] Byliśmy wystraszeni na śmierć. Wszyscy ci ludzie i my z tymi trzema małymi instrumentami. Zaczęliśmy od 'That’s All Right (Mama)’„. Zdaniem Moore’a Elvis był tak zdenerwowany, że zupełnie nieświadomie zaczął wspinać się na palce u nóg i poruszać nogami w rytm muzyki. Niektóre z tych ruchów do złudzenia przypominały te, które wykonywał podczas lipcowej sesji w SUN. Reakcja publiczności zaskoczyła wszystkich. „Ku jego zdziwieniu – przerażeniu – młode dziewczyny na widowni zaczęły szaleć, krzyczeć i bić brawo„. Wówczas nikt jeszcze nie wiedział dlaczego…
Szacuje się, że tylko pomiędzy rokiem 1970 a 1977, Elvis zaśpiewał „That’s All Right” – piosenkę, która zapewniła mu rozpoznawalność i pozwoliła zaistnieć w muzycznym showbiznesie, aż dwieście dziewięćdziesiąt cztery razy! Przez niemal dekadę stanowiła ona nie tylko żelazną część jego koncertowej setlisty ale na przemian z bluesowym „See, See Rider” niejednokrotnie otwierała także jego występy w największych amerykańskich salach, w tym w słynnym nowojorskim Madison Square Garden czy hotelu Hilton (dawnym International) w Las Vegas.
Zapowiadając ją piosenkarz zawsze z sentymentem wracał do dnia w którym nagrał ją w niewielkim studiu Sama Phillipsa. „Panie i panowie, chciałbym zagrać teraz piosenkę z mojej pierwszej płyty, którą zrobiliśmy z ludźmi z SUN Record w Memphis, Tennesse. Wtedy dopiero zaczynaliśmy… Mam nadzieję, że ciągle ją pamiętacie. Piosenka nosi tytuł 'That’s All Right (Mama)’„, mówił przedzierając się niesłabnący tumult braw i głośne krzyki podekscytowanych wielbicieli tłumnie zebranych w hali widowiskowej Bloch Arena w Pearl Harbor na Hawajach w marcu 1961 roku.
Z kolei siedem lat później, podczas jednego ze swoich słynnych koncertów, tzw sit down show, będących częścią przełomowego dla jego kariery programu telewizyjnego NBC z 1968 roku o swoim pierwszym przeboju mówił tak: „Chcielibyśmy zagrać wam teraz starą rhytm’n’bluesową piosenkę zatytułowaną 'That’s All Right Mama’. Mieliśmy wtedy tylko dwa lub trzy instrumenty. Mieliśmy gitarę, bas i… jeszcze jedną gitarę. I wyszło nam coś takiego„.
Podobnie z resztą opowiadał o nim również niemal dekadę później, podczas jednego ze swoich ostatnich w życiu koncertów. „Pierwsza piosenką jaką kiedykolwiek nagrałem„, mówił w Rapid City, 21 czerwca 1977 roku (był to ostatni raz gdy zaśpiewał ją 'na żywo’). „Mieliśmy wtedy tylko gitarę, gitarę elektryczną i bas. To wszystko. I brzmiało to tak„.
„That’s All Right” towarzyszyło Elvisowi na każdym etapie jego kariery. Wybrzmiewało zarówno w jej najbardziej przełomowych momentach jak i w domowym zaciszu. „Elvis i Linda wpadli by odwiedzić mnie w domu, który dla mnie kupił„, opowiadał podczas naszej rozmowy Sam Thompson, któremu w listopadzie 1973 roku udało zarejestrować się taką właśnie „domową wersję” tego przełomowego utworu. „Grałem wtedy na starej gitarze, Gibsonie, którego mi podarował. Zaczął po prostu grać i śpiewać„.
Piosenka, która zmieniła świat
„Elvis nie zrobił tego w taki sam sposób jak ja„, komplementował nagraną przez Elvisa Presleya w lipcu 1954 roku piosenkę „That’s All Right” jej kompozytor, Arthur 'Big Boy’ Crudup. „Zrobił z tego coś w rodzaju płyty hillbilly. Mnie się to podobało. Wiedziałem, że to będzie hit. Niektórzy ludzie lubią bluesa a inni nie. Jednak sposób w jaki on to zrobił spodobał się wszystkim„.
Jak pokazała historia, kompozycja Crudupa okazała się przełomowa nie tylko dla kariery przyszłego króla rock’n’rolla. Stała się również kamieniem milowym w dziejach całej muzyki rozrywkowej. Symbolem epoki i całej ery rock’n’rolla a także zmian jakie na przestrzeni lat dokonały się w muzyce popularnej.
Singiel Presleya został uznany przez historyków muzycznych za pierwszą płytę rock’n’rollową a sam utwór doczekał się niezliczonej ilości coverów, dziesiątek najróżniejszych interpretacji (choć w większość z nich słychać było echa presleyowskiego nagrania) i wykonań.
Na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci po „That’s All Right (Mama)” sięgały największe gwiazdy światowej piosenki. Od wspomnianego wcześniej Marty’ego Robinsa poprzez Carla Perkinsa (autora hitu „Blue Suede Shoes”), który umieścił ją na swoim longplayu „Whole Lotta Shakin'” z listopada 1958 roku, Roya Orbisona, Billy’ego Fury (1963), Beatlesów, którzy nagrali ją na potrzeby audycji radiowej BBC Light Programme w lipcu 1963 roku, Ricka Nelsona, który zarejestrował ją pomiędzy 1978 a 1979 rokiem w Memphis a wytwórnia Epic wydała ją na jego ostatnim albumie – „The Memphis Sessions”), Billy’ego Swana, Hoyta Axtona, Erica Claptona i Roda Stewarta aż po grupy Greatful Dead, Green Day, Austina Butlera i Petera Gabriela.
„Do czasu pojawienia się rock’n’rolla w Anglii popularne były tylko ballady„, wyjaśniał w dokumencie „Good Rockin’ Tonight” z 2001 roku, Paul McCartney, który również nagrał własną wersję „That’s All Right (Mama)” (w tym programie nawet wspólnie z członkami dawnego zespołu Elvisa, Scottym Moorem i D.J.Fontaną). „I wtedy, nagle w radiu zaczęły pojawiać się te rzeczy, które marynarze przywozili do nas ze Stanów Zjednoczonych. Słuchaliśmy niektórych z waszych (w filmie zwraca się do Scotty’ego Moore’a i D.J.Fontany, przyp. autor) kawałków i zastanawialiśmy się tylko… co to jest?!„
Równie chętnie co zagraniczni artyści, po „That’s All Right (Mama)” sięgały również polskie gwiazdy, czego przykładem może być choćby wykonanie Wojciecha Gąssowskiego umieszczone na płycie „Love Me Tender” z 1981 roku. „Elvis Presley w latach naszej młodości był niesamowitym idolem„, wspominał w wywiadzie dla Polskiego Radia wykonawca takich hitów jak „Gdzie się podziały tamte prywatki” czy „Zielone wzgórza nad Soliną”. „To było coś niesamowitego: niesamowita kariera na całym świecie, chociaż nigdzie na świecie nie występował. […] Na całym świecie był idolem, tak samo w Polsce. Zastanawiam się dzisiaj jakby to było, gdybym jako młody chłopiec nie zaczął słuchać muzyki rock’n’rollowej, a w szczególności Presleya. Pierwsze piosenki, które zacząłem sobie podśpiewywać, grając na gitarze to były piosenki Elvisa Presleya. A pierwszą piosenką jaką zaśpiewałem przed publicznością było 'Love Me Tender’„.
Własną, bardziej rockową wersję utworu „That’s All Right” zarejestrował również Andrzej „Papa” Gonzo – lider popularnej w Polsce rythm’n’bluesowej grupy Gang Olsena. Piosenka została nagrana w ramach projektu „Burning Love Project”, w którym artysta przypomniał słuchaczom kilka największych przebojów Presleya w zupełnie nowych, często zaskakujących aranżacjach. „Muzyka Elvisa towarzyszyła mi przez wszystkie lata„, wspominał podczas naszej rozmowy w 2009 roku Andrzej „Papa” Gonzo. „Jeszcze jako młodzieniec w szkole i na obozach sportowych, w czasie gdy trenowałem w rudzkiej (Ruda Śląska – miejscowość w której mieszkał artysta przyp. autor) „Pogoni”, grając na gitarze wykonywałem podczas różnego rodzaju uroczystości i spotkań takie utwory jak: 'Love Me Tender’, 'That’s All Right (Mama)’, 'Tutti Frutti’, 'Are You Lonesome Tonight?’ itp. Później wpadły mi w ręce analogowe płyty polskich wykonawców, którzy nagrywali piosenki Elvisa. Wojciech Gąssowski i jego płyta 'Love Me Tender’ i Krzysztof Krawczyk z płytą 'Good All Rock’n’Roll’. Byłem również na objazdowym show wyreżyserowanym przez Janusza Józefowicza pt. 'ELVIS’, gdzie piosenki Elvisa śpiewał m.in Michał Milowicz. Wszyscy jednak śpiewali utwory króla w wersjach dobrze nam wszystkim znanych.
W 2007 roku, 16 sierpnia przypadała 30-ta rocznica śmierci Elvisa i pomyślałem żeby nagrać jeden z jego utworów w nowej aranżacji, oddający tym samym hołd królowi. Wybór utworu był niemal instynktowny. Padło na 'Burning Love’. Zebrałem zawodowych muzyków ze Śląska i nagraliśmy najpierw piosenkę a później zrealizowaliśmy do niej teledysk„.
Istniejąca na polskiej estradzie od trzydziestu sześciu lat grupa Gang Olsena nadal bardzo chętnie sięga po „That’s All Right (Mama)” w trakcie swoich koncertów.
W roku 1998, zarejestrowane przez Presleya „That’s All Right” zostało włączone do Grammy Hall Of Fame, jako nagranie o trwałym znaczeniu historycznym.
Z kolei w 2010 roku, magazyn Rolling Stone umieścił „That’s All Right” Elvisa Presleya na sto trzynastym miejscu w rankingu Pięciuset Najważniejszych Piosenek Wszechczasów. „Elvis Presley był pierwszą osobą, która połączyła bluesa, country, pop i gospel na zawsze zmieniając oblicze pop kultury„. A wszystko to wydarzyło się w niewielkim studiu SUN w Memphis, dokładnie siedemdziesiąt lat temu.
- Strofa dodana do wersji Marty’ego Robbinsa nie pochodziła z oryginalnego wykonania Arthura Crudupa. Wersja tego ostatniego zawierała dodatkowe wersy, których nie zaśpiewał ani Presley ani Robbins:
[zwrotka 3]
„Baby, one and one is two,
Two and two is four
I love that woman
But I got to let her go”
[zwrotka 4]
„Baby, now if you don’t want me
Why not tell me so?
You won’t be bothered with me
Round your house no more”
Warto również pamiętać, że Crudup wykorzystał w swoim nagraniu wersy z wcześniejszych bluesowych nagrań, w tym z utworu „The Black Snake Moan” nagranego przez Blind Lemona Jeffersona w 1926 roku