FLAMING STAR – Niezwykle autentyczna kreacja Presley’a
FLAMING STAR
– Niezwykle autentyczna kreacja Presley’a –
Mariusz Ogiegło
Duża część (choć wciąż nie wszystkie) filmów z udziałem Elvisa Presley’a została już wyemitowana w polskich stacjach telewizyjnych. Większość z nich nadawana była już nawet po kilka razy… Ale obraz, którego historię chciałbym dzisiaj przybliżyć został pokazany tylko raz (przynajmniej w ciągu ostatnich dwudziestu lat)!
„Flaming Star” nadała telewizja Polsat… Nadała go w latach gdy nie istniały jeszcze cyfrowe dekodery, obraz jakości HD i możliwość nagrywania na twarde dyski. Jedyną możliwością utrwalenia filmu była kaseta VHS i magnetowid. Nie inaczej z resztą ta wspaniała produkcja trafiła do mojej, skromnej wówczas, kolekcji. Niestety… pamiętam to do dzisiaj, tuż po reklamach, gdy z wypiekami oczekiwałem napisów początkowych na ekranie pojawiły się zakłócenia, które… znikły dopiero… po dwóch, jedynych jak się wkrótce okazało piosenkach w wykonaniu Elvisa…
Czy jednak do filmu Presley nagrał tylko dwa wspomniane wyżej utwory? Z myślą o kim powstał scenariusz wspomnianego wyżej „Flaming Star”? Nowy miesiąc i… nowy rozdział w historii bloga ELVIS: Promised Land chciałbym rozpocząć od wizyty na planie jednego z najważniejszych dramatów z udziałem króla rock’n’rolla – „Flaming Star”.
W studiu nagraniowym
Przygotowania do szóstego filmu z udziałem Elvisa Presley’a ruszyły na początku sierpnia 1960 roku. Spotkanie przedprodukcyjne odbyło się 1 sierpnia a już tydzień później, 8 sierpnia, w hollywoodzkim studiu Radio Recorders odbyła się sesja nagraniowa podczas której zarejestrowano piosenki do ścieżki dźwiękowej.
Zespół akompaniujący Elvisowi składał się tylko częściowo z muzyków, z którymi piosenkarz wcześniej współpracował (m.in. gitarzysty Tiny Timbrella, klawiszowca Dudley’a Brooksa, perkusisty Bernie Mattinsona oraz akordeonisty Jimmiego Haskella). Dodatkowo do nagrań zaangażowano także basistę Michaela „Myer” Rubina i gitarzystę Howarda Robertsa. Wokalnie Presley’a wspomagał kwartet gospel The Jordanaires w składzie: Gordon Stoker, Hoyt Howkins, Neal Mathews i Ray Walker.
Nadzór nad przebiegiem nagrań sprawowali inżynier dźwięku Thorne Nogar oraz producent z wytwórni 20th Century Fox – Urban Thielmann.
„Wytwórnia i Parker chcieli żeby ‘Flaming Star’ zostało przerobione na radosny musical”, pisał na kartach książki „Elvis Presley In The Movies” Timothy Knight. Z tego też powodu, pomimo interwencji samego piosenkarza oraz reżysera filmu, pierwotna wersja scenariusza zakładała wykorzystanie w filmie aż czterech kompozycji!
Warto w tym miejscu jednak podkreślić za Ernstem Jorgensenem, że „z czterech piosenek zawartych (w produkcji, przyp.autor) tylko tytułowy kawałek miał jakikolwiek komercyjny potencjał. Pozostałe były tam tylko dla podtrzymania wzruszającej historii”.
Na wstępnym etapie produkcji jednak tytułowym utworem filmu określano zupełnie inną kompozycję niż tą którą miliony fanów usłyszały później w trakcie napisów początkowych. „Black Star”, bo taki tytuł początkowo (a przynajmniej taki został zatwierdzony na dzień sesji nagraniowej. O tym w jaki sposób zmieniał się on pomiędzy rokiem 1958 a 1960 napiszę w dalszej części artykułu) nosił szósty film Presley’a był jedną z pierwszych znaczących piosenek napisanych przez Shermana Edwardsa (ze słowami Sida Wayne’a) – amerykańskiego pianistę jazzowego i kompozytora.
Jego wcześniejsze przeboje, takie jak „Dungare Doll!” z 1955 roku, „Wonderful, Wonderful” z roku 1957 czy „Broken Hearted Melody” z 1959 r. powstały na krótko po zakończeniu współpracy z popową wokalistką Mindy Carson i rozpoczęciem pracy dla słynnego nowojorskiego Brill Building (z którym związany był m.in. Sid Wayne).
„Oryginalny tytułowy temat był pierwszą piosenką nagraną podczas sesji”, relacjonował w swojej recenzji płyty „Flaming Star” (FTD Label) Piers Beagley. Pierwsze podejście Elvis i towarzyszący mu zespół zarejestrowali na kilka minut po godzinie dwudziestej. Dokładny przebieg prac nad tym utworem nie jest znany ponieważ do dnia dzisiejszego opublikowano zaledwie jedno alternatywne podejście (dokładnie podejście piąte, które jest zdecydowanie szybsze od wersji ostatecznej) a sama wersja master przez lata uznawana była za zaginioną. Po raz pierwszy ujrzała światło dzienne dopiero w roku 1991 na trzypłytowym zestawie „Collector’s Gold”.
Jedynym źródłem, które bliżej obrazuje proces nagrywania filmowej kompozycji Wayne’a i Shermana są zachowane dokumenty studyjne i opisy taśm. Wynika z nich jasno, że blisko połowa z czternastu zarejestrowanych prób była kompletna (podejścia 1-6, 8 oraz 14). Pozostałe to tzw. długie falstarty. Wersja master, a więc ta która docelowo miała trafić do ścieżki dźwiękowej, została zmontowana z ostatniego podejścia właściwej części piosenki oraz piątej próby nagranej chwilę później roboczej części zakończenia (opisanego w dokumentach jako „Insert #1 – Ending”).
I w tym miejscu należałoby odnotować pewną ciekawostkę wydawniczą ( a jednocześnie nieścisłość jakiej dopuściła się wytwórnia RCA/BMG w latach dziewięćdziesiątych). Otóż, na zrealizowanym w roku 1991 boxie „Collector’s Gold” zamieszczono nagranie „Black Star” z… niewłaściwym zakończeniem! Na potrzeby wspomnianego wydawnictwa piosenkę zamieszczono tylko w jej podstawowej wersji (tj. tylko podejście czternaste – bez roboczej części zakończenia)! Następnie „Black Star” w tej formie powielano także na kolejnych oficjalnych płytach Presley’a, w tym m.in. na CD z popularnej serii „Double Features” a nawet na zrealizowanym przed kilkoma laty mega zestawie „Sony’s Complete Elvis Presley Masters’”. Jego poprawną wersję wydano do tej pory tylko jeden raz – na EPce „Black Star”, która ukazała się nakładem bootlegowego wydawnictwa Bilko.
Wracając jednak do sesji… Nagranym w zaledwie kilka minut po kompozycji „Black Star” utworem była jej wolniejsza – finałowa wersja. „Krótsza wersja potrzebna była do zakończenia filmu”, informował w swoim artykule Piers Beagley z Elvis Information Network. „Trwała tylko czterdzieści sekund, miała wolniejsze tempo i bogatszą aranżację akustyczną”. Jak podkreśla wielu znawców twórczości Presley’a, akordeoniście Jimmiemu Haskellowi udało się stworzyć w tej „muzycznej miniaturce” niepowtarzalny nastrój „wiejskiego ogniska”.
Wersja master nagrania opisanego na taśmach jako „Black Star (End Title)” (tj. podejście szóste) podobnie jak i utwór przewodni zarejestrowany tego wieczora nie została wykorzystana w filmie. Poprzednie próby, co wynika zarówno z dokumentacji studyjnej jak i zachowanych materiałów, były tylko „nieudanymi falstartami – oprócz podejścia piątego, które było niemal doskonałe”.
„Czasami to jest niesamowite jak Elvis długo potrafił pracować żeby wypróbować i udoskonalić mniej ważną piosenkę z soundtracku podczas gdy takie klasyki jak ‘Return To Sender’ czy ‘Reconsider Baby’ zrobił tylko za pierwszym kompletnym podejściem!”, zauważył Piers Beagley w swojej recenzji albumu „Flaming Star” (FTD). A pretekstem do tej refleksji była ballada „Summer Kisses, Winter Tears” skomponowana przez Freda Wise i Benjamina Weismana. Jej nagranie pochłonęło kilkadziesiąt długich minut…
Choć pozornie wszystko zaczęło się zupełnie zwyczajnie… „Śmiejąc się na początku nagrania Elvis sprawia wrażenie jakby by był w całkiem dobrym humorze, pomimo słabej jakości materiału”, czytamy na stronach Elvis Information Network.
Pierwsze dwie próby piosenkarz ukończył w bardzo krótkim czasie. Ich aranżacja odbiegała od powszechnie znanej wersji końcowej – była znacznie „lżejsza”. Także tempo utworu było zdecydowanie wolniejsze. Natomiast najbardziej „irytującą” częścią całego tego opracowania były chórki w wykonaniu kwartetu The Jordanaires. I to właśnie one po części przyczyniły się do zakończenia pierwszych podejść niepowodzeniem. „Posłuchajmy tego jeszcze raz, Thorny (Thorne Nogar, inżynier dźwięku, przyp.autor)”, kwituje Elvis gdy próba druga zupełnie się rozsypuje…
Wraz z następnymi podejściami Presley zaczął więc szukać odpowiedniego brzmienia dla kompozycji Wise’a i Weismana. Dokładając dodatkowe instrumenty, zmieniając partie chórków piosenkarz starał się uzyskać jak najlepszy efekt. I tak tuż przed rozpoczęciem szóstej próby zaproponował jednemu z gitarzystów, Tiny Timbrellowi, by nieco „wyostrzył” gitarę we wstępie utworu. Zabieg ten jednak „nie skończył się powodzeniem i nie brzmiał zbyt dobrze” (by zacytować tylko samego Elvisa, który na zakończenie siódmego podejścia rzuca ‘bullshit’ – bez tłumaczenia…). Wówczas, przed podejściem ósmym pojawiła się kolejna propozycja – tym razem zwiększania tempa piosenki (jak wynika ze słów Presley’a była to wyraźna sugestia Charliego Hodge’a) i dodania do niej ciężkich Indiańskich bębnów. W niektórych opisach sesji pojawia się także informacja, że wspomniane podejście ósme (które tak naprawdę jest tylko kilkusekundowym falstartem) zostało zagrane w wyższej tonacji niż pozostałe. „W jakim kluczu to jest?”, pyta na chwilę przed jego rozpoczęciem lekko zniecierpliwiony już Elvis. Ostatecznie jednak i ta aranżacja okazuje się być niezadowalająca (w tej wersji zagrano tylko jedno kompletne podejście) i już przy kolejnej, dziesiątej, próbie Indiańskie tam-tamy ustąpiły miejsca… tamburynowi. To opracowanie jest „lepsze”, jak zauważa Piers Beagley. „Ma wolniejsze tempo a gitara Tiny Timbrella jest znacznie cichsza. Wciąż jednak wszyscy brzmią niepewnie”. Nic więc dziwnego, że zespół poświęcił na jego dopracowanie kolejnych sześć podejść…
Kompozycja „Summer Kisses, Winter Tears” do dzisiaj uznawana jest za jedną z lepszych i zupełnie niesłusznie zapomnianych ballad w wykonaniu Elvisa Presley’a. Na wielu forach internetowych poświęconych twórczości króla rock’n’rolla wciąż można spotkać same pochlebne komentarze na jej temat. Szukając materiałów do tego tekstu zajrzałem na popularną stronę Elvis News a na niej znalazłem m.in. taką opinię: „piękna, zapadająca w pamięć, poetycka, smutna. Uwielbiam ‘szalonego profesora’ Bena Weismana. Jego piosenki zabierają Cię do miejsc których nawet się nie spodziewasz. Dlatego cieszę się, że jego współpraca z Elvisem trwała tak długo”.
Sukces tego utworu nie byłby jednak możliwy gdyby nie całkowite zaangażowanie Presley’a w proces jego tworzenia. Dlatego też raz jeszcze, posiłkując się doskonałą relacją Piersa Beagley’a, chciałbym wrócić do studia Radio Recorders i dokładnie przyjrzeć się historii powstawania tego „zapomnianego” filmowego klasyka.
„Od tej pory (tj.od podejścia dziewiętnastego, przyp.autor) linię gitary zastąpiło zachwycające pianino Dudley’a Brooksa”, pisał autor serwisu Elvis Information Network. „Elvis wciąż jednak uważał, że (piosenka, przyp.autor) jest za szybka i chciał spróbować czegoś innego”. Niestety, długie minuty spędzone nad nagraniem zaczęły przeradzać się w lekką irytację i zmęczenie. Słuchając dzisiaj materiałów z opisywanej sesji słyszymy to doskonale gdy Presley „przyspieszonym głosem naśladuje postaci z kreskówek”. Czytając wspomnienia z tego wieczoru w hollywoodzkim studiu nagraniowym możemy spotkać się m.in. z takim stwierdzeniem: „podejście dwudzieste pierwsze zawiera najwyższej próby linię pianina Dudleya Brooksa ale Elvis stracił swoją inspirację”…
Ciągłe eksperymenty z tempem i aranżacją zaprowadziły zespół aż do, moim zdaniem, najciekawszej, ostatniej – dwudziestej szóstej próby. Podejście zawierało zupełnie inne tło wokalne niż poprzednie przez co utwór zyskał znacznie interesujące brzmienie. Co ciekawe, nie każdy podziela tą opinię. Piers Beagley uważa na przykład majestatyczne „bom bom bom bom” w tle za „niedorzeczne”. Czego by jednak nie powiedzieć próba i tak kończy się niepowodzeniem. W jej trakcie Elvis krztusi się (choć dociąga utwór do końca) i stwierdza – „wystarczy”.
Chwilę później wszystkie osoby obecne w studiu zgodnie orzekły, że na płytę trafi podejście z numerem dwadzieścia.
Po skończonym maratonie z piosenką „Summer Kisses, Winter Tears” muzycy przystąpili do prac nad kolejną propozycją Sida Wayne’a i Shermana Edwardsa . „Britches” zdaniem biografów Presley’a była „absurdalną piosenką”, której Elvis nigdy w życiu nie powinien zaśpiewać (nawet jeśli wymagał tego scenariusz filmu) a do zaśpiewania której „zmuszali go” hollywoodzcy producenci.
Wydaje się, że Elvis był podobnego ponieważ rozpoczynając nagrywanie trzeciego już tej nocy utworu zrezygnował z tradycyjnej (dla niego) formy rejestracji… „Choć zastosowanie metody dogrywania wokalu potrzebne było do uzupełnienia ‘Baby I Don’t Care’ z ‘Jailhouse Rock’ tym razem Elvis naprawdę o to nie dbał”, pisał Piers Beagley. „Chciał szybko dograć swój wokal do piosenki tak by nie tracić swojego czasu”.
W tym celu towarzyszący artyście zespół przygotował instrumentalny podkład muzyczny (nagrano go równie pośpiesznie bo za pierwszym podejściem). Zanim jednak wybrzmiały pierwsze takty stojący przy mikrofonie Presley zaintonował wers piosenki, która… miała stać się jego dużym przebojem – ale dopiero za kilka miesięcy i… w kolejnym filmie! Mowa o balladzie „Lonely Man” z dramatu „Wild In The Country”. Jej wątek wydaje się być o tyle ciekawy, że Elvis podczas nagrywania soundtracku do „Flaming Star” wracał do niej kilkukrotnie (zarówno podczas sierpniowej jak i październikowej sesji) – za każdym razem śpiewając inny jej fragment. Skąd znał tak dobrze tą kompozycję na ponad dwa miesiące przed rozpoczęciem zdjęć do „Wild In The Country”? A może „Lonely Man” wcale nie miało znaleźć się w ścieżce dźwiękowej wspomnianego filmu lecz było jednym z utworów przewidzianych do opisywanego w tym tekście „Flaming Star”? Odpowiedzi na te pytania zdecydowałem się poszukać przed kilkoma dniami u eksperta w kwestii sesji nagraniowych Presley’a, współautora doskonałej książki „Ultimate Elvis. The Complete and definitive recording session”, Keitha Flynna. „Myślę, że piosenka musiała zostać w pewnym momencie uznana za nagranie z filmu ‘Flaming Star’, ale została z niego usunięta”, potwierdził autor sesjonografii króla rock’n’rolla. „Być może nawet acetal demo został przez Elvisa przesłuchany podczas sierpniowych sesji. Podejrzewam, że w październiku otrzymał listę utworów przewidzianych do ‘Wild In The Country’ i na niej ponownie zobaczył ‘Lonely Man’. Wydaje się, że on lubił tą piosenkę i dał z siebie wszystko gdy nagrał ją w listopadzie”.
Po ukończeniu satysfakcjonującej wersji instrumentalnego podkładu do kompozycji „Britches” Elvis przystąpił do nagrania swojego wokalu. Tekst utworu sprawił jednak, że piosenkarz… nie ukończył ani jednej z siedmiu prób. Niemal każdą przerywał dokładnie w tym samym miejscu – na refrenie w którym wysokim głosem musiał wyśpiewać „nie zadzieraj z dziewczyną w spodniach. Yo-di-o-di-o” (w org. „Don’t mess with a gal in britches, Yo-di-o-di-o”). W rezultacie wersję master, którą ostatecznie i tak wycięto z filmu, trzeba było skleić z dwóch fragmentów falstartów (piątego i siódmego) oraz krótkiej części zakończenia.
Bardzo podobny przebieg (choć tym razem Presley wrócił już do pracy z zespołem) miał również proces nagrywania ostatniej filmowej kompozycji, „A Cane And A High Starched Collar”, napisanej przez Sida Teppera i Roya C.Bennetta. Zabawny tekst będący czymś w rodzaju dialogu pomiędzy chłopakiem broniącym swojego kawalerskiego stanu a dziewczyną zachęcającą go do małżeństwa powodował salwy śmiechu i liczne przerwane podejścia. Z sześciu prób, tej jak określa ją Piers Beagley, „staromodnej potańcówki”, tylko jedna – ostatnia – została zagrana i zaśpiewana od początku do końca (pozostałe to krótkie falstarty poprzedzone długimi rozmowami w studiu). I to właśnie to, szóste podejście posłużyło producentom do stworzenia finałowej wersji (dla uzyskania właściwego i zadowalającego brzmienia zdecydowano się dograć do niego kilka instrumentalnych taktów zakończenia).
I w tym miejscu w zasadzie kończy się historia piosenek ze ścieżki dźwiękowej obrazu „Flaming Star”… Ale nie do końca! Po zarejestrowaniu ostatniej nowej piosenki Elvis raz jeszcze wrócił do ballady „Summer Kisses, Winter Tears”. Sytuacja wynikła z potrzeby nagrania specjalnej, filmowej wersji tej kompozycji (tak, bo pamiętać należy, że na początku sierpnia wciąż jeszcze brano pod uwagę wszystkie piosenki). W tym celu inżynier dźwięku Thorne Nogar posłużył się jedną z wcześniejszych prób utworu. Wybrano podejście siódme, z którego na tyle na ile było to możliwe usunięto zarówno wokal Elvisa jak i towarzyszącej mu grupy The Jordanaires, pozostawiając jedynie podkład instrumentalny. Do tak przygotowanej ścieżki Presley dograł ponownie swój wokal (według strony Keitha Flynna zrobił to po trzech podejściach choć na wersję master i tak wybrano próbę pierwszą) a bębny (bongosy) maracasy dodano chwilę później. Ciekawostką może być fakt, iż tak właśnie opracowany podkład instrumentalny usłyszeć można było w gotowym już filmie – w scenie w której kreowany przez Elvisa Pacer Burton pali fajkę pokoju z Indianami…
Po ośmiu godzinach nagrań, około godziny czwartej nad ranem, Elvis „zakłopotany” poziomem zarejestrowanego materiału opuścił mury studia Radio Recorders…
Na planie filmowym
Oficjalnie zdjęcia do szóstego filmu Elvisa Presley’a ruszyły 16 sierpnia 1960 roku. Dzisiaj jednak mało kto pamięta, że tak naprawdę pierwsze przymiarki do zekranizowania powieści „Flaming Lance”, na podstawie, której powstał scenariusz filmu, miały miejsce już pod koniec 1958 roku!
Ale po kolei. Na początku 1958 roku amerykański pisarz, autor wielu scenariuszy i powieści na temat Dzikiego Zachodu, Clair Huffaker, opublikował swoją czwartą książkę – „Flaming Lance” (choć pierwotnie sam autor nazwał ją „The Brother Of Broken Lance” – „Bracia złamanej włóczni”). Była to trzymająca w napięciu opowieść o „napadzie Indian i masakrze rodziny Burtonów, szczególnie bolesnej dla drugiej żony Sama, która pochodzi z plemienia Kiowa”, czytamy na stronie Kirkus Reviews. „Jej syn Pacer oraz przyrodni brat Clint zapewniają jej miłość i pełną lojalność. Lokalne represje dotykają ich jednak w chwili gdy Clint odmawia przyłączenia się do Białych w walce z Kiowa. Ich stado bydła zostaje rozpędzone a matka zabita przez Białego, któremu udało się przeżyć napad. Wówczas Peacer przyłącza się do Indian”…
Kilka dni po premierze książki Huffaker sam ogłosił w jednym z wywiadów, że wytwórnia 20th Century Fox nabyła od niego prawa do ekranizacji opisanej wyżej historii. Tytuł powieści przemianowano na „Brother Of Flaming Arrow” („Bracia złamanej strzały”), a w role tytułowych braci mieli wcielić się Frank Sinatra i Marlon Brando (ten ostatni miał zagrać Peacera). W książce „Elvis Presley In The Movies” możemy przeczytać nawet, że „Nunnally Johnson, nominowany do Oscara autor scenariusza do ‘The Grapes of Wrath’ (‘Grona Gniewu’), powieść Claira Huffakera zaadoptował wyraźnie z myślą o Brando”. Rozmowy z odtwórcami głównych ról zakończyły się jednak fiaskiem i zdjęcia odłożono.
Nazwisko Elvisa Presley’a jako odtwórcy Pearca Burtona pojawiło się po raz pierwszy pod koniec 1958 roku. W swoim liście z 22 grudnia 1958 roku Lew Schreiber, kierownik ds. castingu pisał do Franka Fergusona: „za zgodą Buddy Adlera (właśc. E. Maurice „Buddy” Adler. Producent z 20th Century Fox, przyp.autor)chcielibyśmy skorzystać z naszej możliwości zrealizowania drugiego filmu (pierwszym był ‘Love Me Tender’, przyp.autor) z Elvisem Presley’em i przyśpieszyć datę jego rozpoczęcia”. Jednak w związku z tym, że piosenkarz odbywał w tym czasie służbę wojskową zdjęcia trzeba było przełożyć aż do czerwca 1960 roku. Zmiany w obsadzie nie wszystkich jednak ucieszyły. Wspomniany wyżej scenarzysta Nunnally Johnson na wieść o tym, że jego „scenariusz zostanie wykorzystany jako narzędzie promocji Presley’a” odszedł z ekipy nie zgadzając się by w jego tekście zostały naniesione jakiekolwiek zmiany. Taka sytuacja bardzo rozczarowała samego Elvisa, który z nowym filmem, ale przede wszystkim ze współpracą ze sławnym scenarzystą wiązał bardzo duże nadzieje.
Obowiązki Johnosona, tj. naniesienie niezbędnych poprawek do scenariusza zgodził się przejąć Huffaker. A to wcale nie było łatwym zadaniem ponieważ zarówno szefowie wytwórni filmowej jak i menedżer Presley’a naciskali by tekst przerobić na „radosny musical”! Co więcej, nawet wytwórnia płytowa oczekiwała, że do swojej nowej hollywoodzkiej produkcji Elvis nagra przynajmniej dziesięć nowych utworów.
Obserwując to wszystko reżyser Don Siegel zaczął się głośno zastanawiać – „dlaczego Elvis?”. Ale odpowiedź producenta filmu, Davida Weisbarta zdawała się wszystko tłumaczyć – „ponieważ jest wielką gwiazdą Box-Office. Uważasz, że może to zrobić?”. Wówczas Siegel zauważył, że teraz ekipa powinna się skupić głównie na napisaniu nowego scenariusza. „Presley to nie Brando ale z drugiej strony Brando to nie Presley”, skwitował całą rozmowę producent.
Brak wiary twórców filmu w aktorskie umiejętności Presley’a nie był jednak jedynym problemem. W kulisach produkcji coraz głośniej słychać było także powtarzające się pytanie o to czy tak poważną i dramatyczną rolę zaakceptują wielbiciele piosenkarza…
Tym bardziej, że Don Siegel nawet podczas spotkania reprodukcyjnego, które odbyło się 1 sierpnia 1960 roku (o godzinie 9 rano) ponownie podkreślił, że w filmie Elvis nie powinien wykonać więcej niż… dwie piosenki! „Przypuśćmy, że mamy Elvisa śpiewającego w trakcie napisów początkowych i jeden prosty utwór podczas przyjęcia, mniej więcej minutę po rozpoczęciu filmu”, sugerował reżyser dodając: „jak Elvis miałby śpiewać piosenki rock’n’rollowe czy jakiekolwiek inne po traumatycznych przeżyciach, które nękają jego bohatera”. Jego argumenty przyniosły jednak tylko połowiczny rezultat. Z dziesięciu utworów na które liczyła wytwórnia płytowa zaakceptowano zaledwie cztery – tak by starczyły na nową płytę typu extended play (popularną EPkę).
Następnego dnia po spotkaniu, tj. 2 sierpnia, Elvis rozpoczął intensywne przygotowania do swojej nowej roli. W dużej mierze polegały one m.in. na nauce jazdy na koniu (filmowy wierzchowiec Elvisa nazywał się El Poco). Według biografów Presley’a, piosenkarz pobierał te nauki przez kolejnych czternaście dni, każdego popołudnia! Rola półkrwi Indianina wymagała też od artysty częściowej zmiany wyglądu. W tym celu już 4 sierpnia Elvisowi polecono założenie specjalnych soczewek, które miały zmienić kolor jego oczu z niebieskich na brązowe. Ostatecznie jednak Presley wystąpił w filmie bez tej części charakteryzacji zachowując swój naturalny wygląd.
16 sierpnia 1960 roku ekipa filmowa wyjechała do położonego około czterdzieści mil od Los Angeles miasteczka Thousand Oaks by na tamtejszym ranczu Conejo Movie Ranch oficjalnie rozpocząć zdjęcia do filmu. Wspominając tą pierwszą lokalizację pomyślałem, że warto choć pokrótce przypomnieć jej historię. Tym bardziej, że miejsce to było świadkiem wielu legendarnych dzisiaj filmowych historii… Otóż, ziemię tą (ok. 10,000 akrów) w roku 1910 nabyli Edwin i Harold Janss. Pierwotnie było to zwyczajne gospodarstwo (znane w okolicy jako Janss Conejo Ranch) na którym hodowano rasowe konie wyścigowe.
Pod koniec lat trzydziestych na ziemiach braci Janss po raz pierwszy pojawiła się ekipa filmowa. Malownicza okolica stała się tłem filmu „Wuthering Heights” z 1939 roku. Cztery lata później natomiast na tym samym terenie sfilmowano plenery do historii „Lessie Come Home” (znanej w Polsce jako „Lessie wróć”). Do roku 1960 filmowcy z Hollywood bardzo chętnie wracali na ranczo Janssów. By wspomnieć tylko takie produkcje jak „Sands Of Iwo Jima” (1949), „Davy Crockett. King Of The Wild Frontier” (1955) czy „Spartacus” z 1960 roku.
Początkowo w skład aktorów biorących udział w zdjęciach plenerowych wchodziła mało znana angielska aktorka Barbara Steele (w historii kinematografii zasłynęła głównie rolami we Włoskich horrorach gotyckich). „Było blisko dwieście aktorek, które oddałyby wszystko by zagrać obok Elvisa a studio wybrało wysoką, czarnowłosą angielkę o imieniu Barbara Steele”, zdradzał kulisy castingu reżyser Don Siegel. Ponadto, jak słusznie zauważył producent filmu, David Weisbart, Brytyjka miała bardzo małe doświadczenie (niespełna trzy filmu) i ogólnie „nie była dobrą aktorką”. O rolę dla niej usilnie zabiegał jednak szef castingu, Owen McLean. Według wspomnień z planu filmowego „Flaming Star” rola Brytyjki stała się nawet przedmiotem ostrej wymiany zdań pomiędzy nim a Donem Siegelem. „(McLean, przyp.autor) powiedział, że jedynym powodem dla którego nie lubię Barbary Steele są jej czarne włosy”, wspominał po latach reżyser. „Odpowiedziałem mu wówczas stanowczo, że jedynym powodem dla którego nie chcę jej w filmie jest ochrona Presley’a. Po prostu nie mogła zagrać. Oprócz tego obawiałem się reakcji Elvisa w chwili gdyby musiał stanąć na skrzynce od jabłek by mógł jej zajrzeć w oczy”.
Determinacja McLeana okazała się tak duża, że przekonał twórców filmu by podczas zdjęć próbnych Barbara Steele wystąpiła w… blond peruce! Nikomu (prócz cytowanego reżysera i producenta) nie przeszkadzał nawet angielski akcent aktorki dalece odbiegający od amerykańskiego sposobu mówienia! „Kiedy się sprzeciwiliśmy powiedziano nam, że studio podjęło już nieodwołalną decyzję”, zapamiętał Siegel. „Panna Steele zagra u boku Presley’a!”. „Mój Boże! Jesteśmy martwi!”, skwitował postanowienie wytwórni Weisbart.
Czytając krótką biografię Barbary Steele opublikowaną na jednym z popularnych portali Internetowych znalazłem informację mówiącą o tym, że aktorka „została zastąpiona przez inną na planie ‘Flaming Star’ Elvisa Presley’a po konflikcie z reżyserem Donem Siegelem”. Z kolei według słów reżysera o żadnym otwartym konflikcie pomiędzy nim a aktorką nie było mowy. „Osobiście lubiłem ją”, przyznał Siegel w jednym z wywiadów. „Jej fatalny brak doświadczenia, dziwny Zachodni akcent oraz wzrost okazały się dla niej zgubne”.
Barbara Steele opuściła obsadę „Flaming Star” zaledwie po pierwszym dniu prac na ranczu Conejo (decyzję o jej odejściu przypieczętowało przekazanie przez Siegela i Weisbarta dzienników z dnia zdjęciowego kierownictwu studia). „Jadłem lunch z Panną Steele w mojej przyczepie”, opowiadał Don Siegel. „Starałem się być tak delikatny jak tylko potrafiłem. Wyjaśniłem jej, że to była pomyłka i że to było nie fair w stosunku do niej”. Zachowanie Angielki miało mocno zaskoczyć reżysera. „Ku mojemu zdumieniu odetchnęła z ulgą”. „Powiedziałam Panu McLeanowi i innym menedżerom, że czułam się niekomfortowo w tej roli. Cieszę się, że już nie biorę udziału w tym filmie. Chciałabym podziękować Panu oraz Panu Weisbartowi za to, że byliście tak mili”, miała stwierdzić aktorka.
Jej miejsce już dwa dni później zajęła Barbara Eden, urodzona w Tuscon w Arizonie aktorka filmowa i telewizyjna (gdy przejmowała od Barbary Steele rolę Rosalyn Pierce miała już na swoim koncie występy w czterech hollywoodzkich produkcjach oraz kilka epizodycznych ról w serialach telewizyjnych). „Nie było żadnych wątpliwości, że zagra doskonale”, wyznał Siegel.
Choć, jak sam wspominał w jednym z wywiadów, i ta aktorka miała maleńką wadę… „W filmie mieszkała w małym odizolowanym od świata miasteczku”, wyjaśniał Siegel. „Wydawało mi się, że jej włosy powinny być choć trochę zaniedbane a tymczasem ona układała je z wielką starannością i stylem. Jej ubrania które powinny proste, ręcznie szyte były drogie i idealnie dopasowane. Ubrana w nie wyglądała o wiele za dobrze jak na mieszkankę tego około dwudziestoosobowego przygranicznego miasteczka”. Swoje obawy reżyser skonfrontował z producentem „Flaming Star”, Davidem Weisbartem. Po naradzie obaj zdecydowali, że nie będą nic z tym faktem robić. „Przynajmniej była znacznie od Elvisa”, skwitował Siegel.
Eden po raz pierwszy zobaczyła Elvisa w 1956 roku – w programie Eda Sullivana. „Boże! Co to był za talent”, zachwycała się po latach odtwórczyni głównej żeńskiej roli. „Pamiętam kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. To było w telewizji. Miałam do opracowania sekwencję taneczną a jedna z dziewcząt zaprosiła mnie do swojego domu na próby. Wtedy jej siostra przybiegła do pokoju krzycząc: ‘Popatrz! Popatrz! Szybko! Zatrzymaj się!’. To był Ed Sullivan Show a on (Elvis, przyp.autor) był elektryzujący. Nigdy go po tym nie zapomniałam”.
Cztery lata później aktorka spotkała słynnego piosenkarza na planie jego szóstego filmu. „Był cudownym człowiekiem do pracy”, opowiadała w jednym z wywiadów. „Miał dobre maniery. Słuchał poleceń kierownictwa i nie stwarzał problemów. Nie miał olbrzymiego ego”. Twórcy filmu zapamiętali, że współpraca Presley’a i Barbary Eden układała się znakomicie. Pomiędzy kolejnymi zdjęciami oboje spędzali ze sobą dużo czasu. „Rozmawialiśmy o wielu sprawach”, opowiadała Eden. „Na przykład takich jak waga, ponieważ oboje uważaliśmy na to co jedliśmy. ‘Ty nie masz problemu ponieważ jesteś bardzo szczupły’, powiedziałam a on odpowiedział: ‘nie, nie, moja mama była otyła i odziedziczyłem to po niej. Widać to po mojej twarzy dlatego wolę być naprawdę ostrożny’”.
Jednak nie tylko jedzenie i dieta były przedmiotem dyskusji obu gwiazd. Barbara Eden zapamiętała, że Elvisa dosyć mocno interesowała kwestia jej małżeństwa z aktorem Michaelem Ansarą (który pięć lat później wystąpił u boku Presley’a w filmie „Harum Scarum”). „W tamtym czasie wyszłam za mąż za aktora Michaela Ansarę”, snuła swoje wspomnienia Barbara Eden. „A Elvis zapytał mnie czy trudno jest pogodzić małżeństwo z aktorstwem. ‘To nie jest wcale trudne’, odpowiedziałam. ‘To jest nasza praca. Każdy musi iść w swoją stronę i po prostu to zrobić’”. Słysząc takie wyjaśnienia Elvis miał zwierzyć się aktorce ze swoich obaw związanych z małżeństwem i uczuciem jakie żywił do poznanej w Niemczech Priscilli… „’Naprawdę myślę o zawarciu małżeństwa, ale trochę się boję’, powiedział”, wyznała Eden. „’Oh, poznałeś kogoś?’, zapytałam. ‘Tak, spotkałem tą dziewczynę. Jest okropnie młoda. Sam nie wiem’, odparł”.
Matkę kreowanego przez Presley’a Peacera Burtona, Nelly, zagrała urodzona w 1905 roku w Meksyku Dolores del Rio (a właściwie María de los Dolores Asúnsolo López-Negrete bo tak brzmiało jej prawdziwe nazwisko). Swoją karierę aktorka rozpoczynała występując w połowie lat dwudziestych w niemych filmach. Rola w obrazie „Flaming Star” była pierwszą po jej osiemnastoletniej nieobecności w Hollywood (pod koniec lat trzydziestych Dolores del Rio jak i inne gwiazdy meksykańskiego kina oskarżono o promowanie komunizmu w Kalifornii). Wspomnienia osób związanych z produkcją westernu potwierdzają, że Elvis Presley nie tylko znał dorobek artystyczny del Rio ale były też bardzo szczęśliwy z możliwości wspólnego występu. „Proszę Pani. Wiem kim Pani jest”, miał któregoś dnia zwrócić się do aktorki dwudziestopięcioletni Presley. „To zaszczyt pracować z największą i jedną z najbardziej szanowanych legend Hollywood. Ponieważ w filmie będzie Pani moją matką poproszę mojego okulistę o zgodę na wykonanie soczewek w kolorze Pani oczu”. Po tych słowach „del Rio natychmiast poczuła matczyną sympatię do młodego Presley’a”.
Główne role męskie z kolei przypadły odkrytemu przez Gregory’ego Pecka Steve’owi Forrestowi (a właściwie Williamowi Forrestowi Andrewsowi bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko aktora) oraz Johnowi McIntire. Ten pierwszy wcielił się w postać Clinta Burtona, brata Peacera (pierwotnie rola ta przewidziana była dla Franka Sinatry). McIntire natomiast zagrał głowę rodziny Burtonów, Sama.
Zdjęcia do filmu „Flaming Star” trwały równo czterdzieści dwa dni z czego tylko nieco ponad dwa tygodnie ekipa spędziła w plenerze. Pozostałe ujęcia powstały w studiu filmowym należącym do wytwórni 20th Century Fox. Najczęściej powtarzaną w różnych źródłach historią z planu filmowego jest ta dotycząca słynnej sceny walki Presley’a z dwoma traperami (Timothy Knight nazywa ją w swojej książce „najbardziej naładowanym emocjonalnie momentem w filmie”). „Elvis miał poczucie, że nie będzie w stanie odegrać tej sceny”, opowiadał Don Siegel, reżyser filmu. „Uważał, że jego warsztat aktorski jest za wątły, by jej sprostać. Kiedy powiedziałem mu, że nie przestaniemy ćwiczyć tej sceny dopóki nie będzie z niej zadowolony, błagał mnie żebym dał mu więcej czasu na przygotowania”. Podobno nawet, by tylko odłożyć w czasie kręcenie wspomnianej sceny, Elvis zgodził się pożyczyć reżyserowi swój nowy samochód. Siegel jeździł nim przez… dwa tygodnie! „Kiedy nadeszła nieuchronna chwila nakręcenia sceny zwróciłem mu Rolls-Royce’a. Ku zdumieniu mojemu i Presley’a, zagrał jak nigdy w życiu”, skomentował reżyser. Mówiło się nawet, iż Elvis, już wówczas posiadacz czarnego pasa w karate, okazał się lepszy i szybszy od kaskadera, który miał go zastąpić!
Inną, zakulisową, historię zapamiętała Barbara Eden. W jej pamięci zachował się niespotykany w Hollywood sposób promowania artysty (jakiegokolwiek). „Pamiętam, że Colonel miał małe biurko z którego sprzedawał płyty i pamiątki związane z Elvisem – tylko wewnątrz hali soundstage”, relacjonowała aktorka. „Spojrzałam na to raz, a później jeszcze raz. Nie mogłam w to uwierzyć!”. Jeszcze bardziej niż stoisko Parkera aktorkę zaskoczyły słowa Presley’a. „Ludzie mówią dużo o Pułkowniku, ale on był dla mnie dobry”, miał stwierdzić piosenkarz. „Byłem nikim dopóki go nie spotkałem. Grałem dotąd tylko małe sztuki. To on sprawił, że jestem tym kim jestem. Cenię go i zawszę będę go słuchał”.
Bardziej od bezgranicznego zaufania do menedżera przerażał jednak fakt swoistej „izolacji” dwudziesto –pięcioletniego piosenkarza od otaczającego go świata. Jak przyznawał w prywatnych rozmowach sam Elvis, jego popularność była na tyle duża, że jego jedynym oknem na świat był… telewizor! „Barbaro, to wszystko co robię”, odparł któregoś dnia Presley gdy występująca u jego boku Barbara Eden zapytała go kiedy (i czy w ogóle) znajduje czas na oglądanie telewizji. „Nie mogę wyjść na zewnątrz. Muszę pozostawać w pokoju”. W swoich wspomnieniach aktorka posunęła się dalej, porównując życie Elvisa do życia w więziennej celi! „Mam wrażenie, że to było jak więzienie”, dzieliła się swoimi spostrzeżeniami Eden. „Jedyny czas gdy był naprawdę wolny i szczęśliwy był wtedy gdy przebywał na scenie. Kiedy spotkałam go na planie miał wokół siebie przyjaciół z Memphis, którzy byli mu bliscy. Nazywał ich swoimi kuzynami – kilku z nich naprawdę nimi było. Rozumiem to. Ale jego ojciec też tam był. Siadywali na krzesłach i pudłach i śpiewali. ‘Jesteśmy wybrani’, mawiał Elvis. Śpiewali trochę tego, trochę tamtego. To było bardzo przyjemne. Wszystko było z nim bardzo proste. A oni byli naprawdę dobrymi ludźmi”.
25 sierpnia 1960 roku, w trakcie przerwy w zdjęciach do opisywanego „Flaming Star” Elvis wziął udział w specjalnej sesji zdjęciowej dla magazynu Life. Artystę zaproszono do eleganckiego, liczącego trzysta dziewięćdziesiąt pięć pokoi, Beverly Wilshire Hotel w Beverly Hills (tym samym, w którym kilka lat później nakręcono słynną komedię „Pretty Woman”). Fotografie, które na wyraźną prośbę Pułkownika Parkera poza wspomnianym magazynem trafiły także na okładki singla „Are You Lonesome Tonight?” oraz mającego się ukazać za kilka miesięcy longplaya „His Hand In Mine” (zdjęć użyto także do promocji albumu) wykonał legendarny Don Cravens. Fotograf poznał Elvisa jeszcze podczas jego służby wojskowej w Niemczech. Menedżerowi wokalisty zależało na tym by Cravens, którego poznał w Nashville, pojechał za Presley’em do Europy i wykonał mu tam kilka zdjęć. Cravens spełnił prośbę Parkera i przez miesiąc mieszkał w Bad Nauheim gdzie bardzo często gościł w wynajmowanym przez Presley’a domu… „Nie chciałem iść na śniadanie do Elvisa”, zwierzał się fotograf w artykule „Śniadanie z Elvisem” z sierpnia 1986 roku. „Była tam z nim jego babcia oraz dwóch lub trzech kumpli – zwanych później Mafią z Memphis. Ona smażyła wielkie plastry boczku a on zabierał do nich tost i moczył go w tłuszczu z boczku i jadł – co mnie bardzo wkurzało. Ale Elvis nalegał więc dostałem jajka sadzone skąpane w tłuszczu z boczku z górą tostów”.
Presley przez długi czas nie chciał zgodzić się na zdjęcia. „Trudno było go namówić do pozowania”, wspominał Cravens. „’Pułkownik przyjedzie i zrobi nam piekło’, mówiłem do Elvisa. ‘Nie martw się o to, jeszcze do mnie o to dzwonił’, odpowiedział”.
Ostatecznie, pierwsze zdjęcia wykonane Elvisowi przez Dona Cravensa ukazywały słynnego gwiazdora golącego się w lesie, jeżdżącego czołgiem i grającego na gitarze.
Wspominając w tym miejscu postać Dona Cravensa warto podkreślić, że Pułkownik Parker tak bardzo liczył się z jego zdaniem, że w latach siedemdziesiątych zadzwonił do niego by ten pomógł mu wybrać najciekawsze lokalizacje na Hawajach, które zostałyby pokazane w programie satelitarnym „Aloha From Hawaii”.
W hotelu Beverly Wilshire Elvis i jego ‘hałaśliwa’ grupa przyjaciół (jak opisują ich niektóre źródła) przebywał nieco ponad dwa tygodnie. 9 września 1960 roku, po tym gdy piosenkarz „nadużył” gościnności hotelu (ujmując rzecz po prostu – został z niego zwyczajnie wyrzucony po kolejnej hucznej imprezie. Jerry Hopkins w swojej książce „Elvis. Król Rock’n’rolla”, zwraca uwagę rosnące w tamtym okresie „uzależnienie Elvisa od psychostymulantów napędzających wieczorne i weekendowe imprezy”), wynajął od Ali Kahna elegancką willę w Bel Air mieszczącą się pod adresem 525 Perugia Way. Miesięczny koszt wynajmu posiadłości został ustalony na kwotę tysiąca czterystu dolarów. Presley mieszkał w tym domu nie tylko przez okres trwających wciąż zdjęć do filmu „Flaming Star” ale także przez kolejnych pięć lat.
Prace nad szóstą filmową produkcją króla rock’n’rolla kontynuowano jeszcze przez kilka tygodni – aż do początku października. W przerwie pomiędzy kolejnymi ujęciami, „nie bacząc ma morderczy upał” Elvis i jego przyjaciele rozgrywali mecze futbolowe. Z kolei Marie Clayton na kartach albumu „Elvis. Nieznane Fotografie” opisuje zakulisowe nauki prawidłowego trzymania pistoletu, jakie słynny wokalista miał pobierać od Indian statystujących w westernie.
W ciągu blisko siedmiu tygodni zdjęć na planie filmowym (głównie za sprawą przedsiębiorczego Pułkownika Parkera) doszło do kilku spotkań. 27 września w studiu filmowym pojawił się ojciec piosenkarza, Vernon, w towarzystwie swoich przyjaciół, państwa Nichols – tych samych, którzy podczas swojej wizyty w Hollywood w 1957 roku odwiedzili Elvisa na planie filmu „Loving You”. Dwa dni później natomiast, 29 września, Presley spotkał się z Garym Pepperem, prezesem swojego fanklubu, który na spotkanie ze swoim idolem przybył w towarzystwie kilku znajomych z Memphis. Dwudziesto siedmio letniemu wielbicielowi wykonano wówczas kilka pamiątkowych zdjęć z piosenkarzem w garderobie Elvisa.
Sam Presley jeszcze tego samego dnia, w przerwie na lunch udzielił wywiadu Vernonowi Scottowi z magazynu „Columnist”.
4 października 1960 roku ostatecznie zakończono kręcenie… no właśnie – „Flaming Star”. Wytwórnia 20th Century Fox ostatecznie zmieniła tytuł swojego nowego filmu na „Flaming Star” („Płonąca gwiazda”) w chwili gdy na taśmach nagrany był już inny utwór tytułowy – „Black Star” („Czarna Gwiazda”). „Naturalnie (szefowie wytwórni, przyp.autor) zwrócili się z prośbą do Elvisa o nagranie nowego utworu tytułowego”, pisał Ernst Jorgensen w sesjonografii „Platinum: A Life In Music”, ale wówczas napotkali na opór ze strony menedżera artysty. „Próbował ich wzruszyć”, zauważył Jorgensen, tłumacząc władzom Foxa, że w obecnej sytuacji pozostali oni nie tylko bez piosenki tytułowej ale także bez płyty, która mogłaby wypromować ich nowy obraz. W rezultacie wytwórnia zgodziła się zapłacić niebagatelną sumę pięciu tysięcy dolarów za nagranie do wcześniejszej melodii nowych słów – „wciąż nie mając gwarancji, że Colonel wyda ją na singlu, po tym jak wprowadził w życie swoją normę czterech singli na rok”…
W studiu nagraniowym (wizyta druga)
Po skończonych negocjacjach, 7 października 1960 roku, Elvis Presley raz jeszcze zjawił się w studiu nagraniowym Radio Recorders przy 7000 Santa Monica Boulevard by skompletować ścieżkę dźwiękową do swojego szóstego filmu. Do udziału w tej krótkiej sesji zaproszono niemal dokładnie tą samą grupę muzyków co w sierpniu. W nagraniach udział wzięli więc gitarzyści Howard Roberts i Hilmer J.’Tiny’ Timbrell, basista Michael ‘Myer’ Rubin, perkusista Bernie Mattinson, pianista Dudley Brooks, akordeonista Jimmie Haskell oraz kwartet wokalny The Jordanaires. Za konsoletą raz jeszcze usiadł inżynier dźwięku Thorne Nogar wraz z producentem z wytwórni 20th Century Fox, Stevem Urbanem Thielmannem.
Nagrania rozpoczęły się około godziny dwudziestej wieczorem i potrwały zaledwie trzy godziny. W ich trakcie Elvis zarejestrował dwie wersje utworu „Flaming Star” – master z przeznaczeniem na płytę i napisy początkowe filmu oraz jego krótszy odpowiednik – tzw. „end title”, używany z reguły podczas napisów końcowych.
Pierwszą ze wspomnianych wersji nagrano po sześciu podejściach. Opisując kolejne próby w swojej recenzji płyty „Flaming Star” (FTD Label) Piers Beagley zauważył, że „początkowe podejścia zostały zrobione w znacznie szybszym tempie niż wcześniejsze nagranie ‘Black Star’ ale teraz słowa ‘Flaming Star’ o wiele bardziej pasowały do melodii”.
Melodii, którą towarzyszący Elvisowi muzycy starali się dopracować z każdym kolejnym podejściem zmieniając warstwę instrumentalną lub nawet tempo piosenki. Już przy kolejnej, drugiej próbie do aranżacji dodano partie bębnów (słychać je w trakcie refrenów), które „przybliżyły utwór do perfekcji”. Następną, trzecią próbę Presley przerwał sam stwierdzając, że było „zbyt szybko, zbyt szybko” (w tym miejscu warto nadmienić, że to podejście po raz kolejny Elvis poprzedził krótką intonacją ballady „Lonely Man”).
Zmiana tytułu nowego filmu Elvisa była nie tylko przedmiotem zaciekłych negocjacji pomiędzy wytwórnią filmową a menedżerem piosenkarza. Stała się także… obiektem żartów w trakcie sesji nagraniowej! Zapowiadając z reżyserki czwarte podejście, Thorne Nogar, zawołał: „Flaming Arrow Take 4”, śmiejąc się przy tym, że właśnie ponownie zmienił tytuł westernu. W odpowiedzi usłyszał Elvisa intonującego tytułowy wers ze zmienionymi słowami: „Every Man Has A Flaming Arrow” („Każdy człowiek ma płonącą strzałę”), po którym w studiu wybuchły salwy śmiechu.
Po ukończeniu szóstej próby muzycy przystąpili do nagrania skróconej i znacznie wolniejszej wersji utworu tytułowego. „Flaming Star (End Title)”, bo tak opisywana jest ona w dokumentach została zarejestrowana z myślą o finałowej scenie filmu. „Pierwsze podejście było tak bliskie ideałowi, że nie mogłem zrozumieć po co potrzebowali kolejnych prób”, pisał w swojej recenzji Piers Beagley. A oprócz wspomnianej Elvis zarejestrował jeszcze cztery! Ostatecznie w ścieżce dźwiękowej wykorzystano mix dwóch ostatnich podejść – kolejno piątego i czwartego. Cała kompozycja trwała niespełna pół minuty (dokładnie dwadzieścia dziewięć sekund)!
Flaming Star
Pierwsze pokazy filmu „Flaming Star” odbyły się w listopadzie 1960 roku. I to właśnie z nimi związanych jest kilka ciekawostek. Otóż, 23 listopada w Loyala Theater w Westchester w Kalifornii odbył się przedpremierowy pokaz szóstego filmu Presley’a. Zebrani w kinie widzowie mogli zobaczyć, a co ważniejsze, usłyszeć Elvisa wykonującego z ekranu tylko dwie piosenki – tytułową i „A Cane And A High Starched Collar”. Dwa dni później jednak, 25 listopada, na specjalnym próbnym pokazie w Academy Theater w Inglewood, wyświetlono wersję zawierającą wszystkie (!) cztery piosenki. Niestety. Potwierdziły się obawy Dona Siegela. Zaproszona publiczność zupełnie nie zaakceptowała sekwencji z dodatkowymi utworami a nawet, jak czytamy m.in. w broszurze dołączonej do płyty „Flaming Star” (FTD Label), wywołały one „sarkastyczny śmiech” na sali (w szczególności scena w której Elvis śpiewa balladę „Summer Kisses Winter Tears” siedząc z Indianami wokół ogniska paląc z nimi fajkę pokoju).
W odpowiedzi na tą reakcję widzów producenci „Flaming Star” zdecydowali się ostatecznie usunąć ze swojej produkcji kompozycje „Britches” oraz „Summer Kisses Winter Tears”. „Akcja ta pomogła zrobić z filmu bardziej wiarygodny western ku zadowoleniu zarówno reżysera Dona Siegela jak i Elvisa”.
Co ciekawe, ówczesna prasa jeszcze przez pewien czas informowała, że w swoim nowym filmie Elvis wykonuje – cztery a nie dwie piosenki! W artykule „Presley At The Top!”, który ukazał się pod koniec 1960 roku w podpisie pod zdjęciem piosenkarza można było przeczytać: „Elvis Presley w ‘Flaming Star’ jako półkrwi Indianin śpiewa cztery sensacyjne nowe piosenki”. Warto dodać w tym miejscu, że wykasowane sceny do dzisiaj nie ujrzały światła dziennego…
20 grudnia 1960 roku, na krótko przed Świętami Bożego Narodzenia „Flaming Star” wszedł na ekrany kin w całych Stanach Zjednoczonych. Krajową premierę poprzedziła szeroko zakrojona medialna akcja promocyjna. W telewizji pojawiły się „trzy olśniewające Telewizyjne trailery” mające na celu zachęcić odbiorców do obejrzenia dramatu z udziałem Elvisa. Na potrzeby reklamowe przygotowanych zostało aż sześć różnych spotów! Dwa z nich trwały minutę, kolejne po dwadzieścia sekund i następne dwa po dziesięć. Podobne zapowiedzi pojawiły się także w stacjach radiowych w całym USA.
Ale na tym 20th Century Fox nie poprzestała… Jak wynika z archiwalnych materiałów pracownicy wydziału promocji skontaktowali się także z właścicielami lokalnych sklepów których zachęcali do eksponowania na wystawach akcesoriów związanych z Indianami i Dzikim Zachodem. W specjalnych listach zapraszali do wystawiania w oknach wystawowych zabawek ubranych w Indiańskie stroje, biżuterii i ubrań.
Osobne listy zostały wystosowane także do prezesów fanklubów Elvisa. Ci mieli zapraszać członków swoich klubów do kin na film oferując im jednocześnie specjalną fotografię (8x10cm) Presley’a z gitarą.
Atmosfery wokół filmu nie poprawiła także prasa, która wytknęła Elvisowi i jego wytwórni brak płyty ze ścieżką dźwiękową. W artykule „Bootlegging Presley pic soundtrack sparks Twentieth Century Fox” z 18 listopada 1960 roku magazyn Variety zasugerował nawet, że DJe radiowi, którzy będą chcieli nadać piosenkę tytułową na swojej antenie będą musieli ją najpierw nagrać ją sobie w kinie!
I co ciekawe… do takich przypadków dochodziło naprawdę! Magazyn Billboard z 14 stycznia 1961 roku opisał na swoich łamach historię dziennikarzy radiowych, którzy rejestrowali utwory „Flaming Star” i „A Cane and A High Starched Collar” w kinie a następnie emitowali je na swoich antenach. „Osoby, które zakradają się do kin z magnetofonami by nagrać soundtrack z filmu Elvisa Presley’a ‘Flaming Star’ by następnie użyć go w swoich stacjach radiowych lepiej niech tego zaprzestaną”, ostrzegał autor artykułu „See ‘Flaming Star’ But Don’t Take It With You – 20th Fox” („Zobacz ‘Flaming Star’ ale nie zabieraj go ze sobą”). „To co robią jest nielegalnym i nieautoryzowanym wykorzystaniem mienia 20th Century Fox, które jest właścicielem filmu, kierownictwa firmy, Pułkownika Parkera menedżera Elvisa oraz kompozytorów filmowych piosenek Presley’a”.
Wszyscy wymienieni na końcu powyższego cytatu z resztą bardzo szybko zaczęli zastanawiać się jak zapobiec temu procederowi. Jedną z pierwszych propozycji przedstawiła wytwórnia RCA. Jej zdaniem piosenki powinny zostać wydane na płycie. Był tylko jeden warunek – album nie mógł ukazać się w tym samym czasie w którym „G.I.Blues” był najlepiej sprzedającym się longplayem w całym USA.
Kiedy więc 9 lutego 1961 roku, po sporządzeniu obszernej dokumentacji i odnalezieniu taśm z utworami nagranymi do omawianego westernu wytwórni RCA udało się w końcu przygotować ewentualne mixy na płytę okazało się, że… projekt musi jeszcze poczekać. Tym razem na przeszkodzie stanął nowy singiel z przebojami „Surrender” i „Lonely Man” (notabene promujący już kolejny film z udziałem Presley’a).
Tego samego dnia, 9 lutego 1961 roku, „Flaming Star” został po raz pierwszy pokazany w Europie. Premierowy pokaz odbył się w Rialto Cinema w Londynie. Warto w tym miejscu dodać, że w celu zapewnienia sobie tytułu ‘europejskiej premiery’ pokaz w londyńskim kinie przyspieszono o blisko dwa tygodnie!
Na ekrany angielskich kin nowy film Presley’a wszedł dopiero cztery dni później, 13 lutego 1961 roku. „Jako półkrwi Pacer Burton rozdarty pomiędzy białymi osadnikami a Indianami Kiowa, Elvis dał poruszający spektakl”, pisał w swojej książce prezes Oficjalnego Fanklubu Elvisa Presley’a w Wielkiej Brytanii, Todd Slaughter. „Był też mocno wspierany przez weteranów, Johna McIntire i Dolores DelRio występujących roli mieszanego małżeństwa, jego rodziców. Mocna scena, w której śmiertelnie ranny Pacer odjeżdża w kierunku swojej ‘Płonącej gwiazdy śmierci’ stworzyła takie zakończenie filmu po którym można było zapomnieć, że to Elvis Presley był tam na ekranie”.
Z uwagi na problematykę filmu w kilku europejskich państwach western „Flaming Star” pokazywany był jako „film dla osób dorosłych”. Taka klauzula uniemożliwiła wielu młodym wielbicielom Elvisa zobaczenie swojego idola w nowej roli.
Podczas gdy nowa filmowa produkcja Presley’a zdobywała serca europejskich widzów w USA powrócił temat niewydanych piosenek z filmu. Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w hotelu Claridge w Memphis, 25 lutego 1961 roku, jeden z dziennikarzy zapytał piosenkarza dlaczego utwory ze ścieżki dźwiękowej tak długo nie zostały zrealizowane (w jakiejkolwiek formie – singla, EP lub na LP). Na co Elvis odpowiedział: „nie wiem. Myślę, że oni (szefowie wytwórni RCA, przyp.autor) czuli, że nie są one zbyt dobre na komercyjne wydanie. Nie wiem, naprawdę. To pozostaje w gestii RCA Victor”.
Wątpliwości Elvisa zdały się znaleźć potwierdzenie w wydanym 11 lutego 1961 roku albumiku typu extended play – „Elvis By Request” („Elvis na życzenie”). W jego skład weszły cztery piosenki ale tylko dwie z nich, te określane mianem „najbardziej komercyjnych”, pochodziły z nowego filmu artysty. Były to mianowicie tytułowa „Flaming Star” oraz niewykorzystana w obrazie „Summer Kisses Winter Tears”. „Tylko tutaj, na życzenie, dwa nigdzie wcześniej niedostępne nagrania Elvisa Presley’a!”, krzyczał tekst informujący o zawartości krążka zamieszczony na tylnej stronie okładki.
Ten sam tekst informował także co fani usłyszą na stronie B. „Także tutaj na życzenie, dwa największe przeboje w fenomenalnej karierze Elvisa!”. Tymi hitami były „It’s Now Or Never” oraz „Are You Lonesome Tonight?”, które zaledwie kilka miesięcy wcześniej szturmem zdobyły światowe listy przebojów.
W dalszych zdaniach wydawca płyty, wytwórnia RCA, wyjaśnił skąd wziął się pomysł zrealizowania takiego albumu. „Kiedy film ‘Flaming Star’ 20th Century Fox wszedł do kin fani oraz radiowi łowcy nagrań z całego kraju zaczęli domagać się piosenek, które śpiewał w filmie. Utwór ‘Flaming Star’ jest odpowiedzią na te prośby”, można było przeczytać na opakowaniu EPki. „Dla licznej grupy fanów Elvisa, która domagała się nowej miłosnej piosenki, ‘Summer Kisses, Winter Tears’, powinno być odpowiedzią, która ich zadowoli. A dla fanów, którym ich oryginalne wydania już się zużyły lub lubią mieć te utwory na jednej płycie zamieszczamy ‘Are You Lonesome Tonight?’ oraz ‘It’s Now Or Never’. Tylko tutaj, ponownie, Elvis… na życzenie!”.
Album „Elvis By Request” został zrealizowany w nowym formacie, 33 Compact W ciągu dwunastu miesięcy wyprzedano blisko sto pięćdziesiąt pięć tysięcy egzemplarzy płyty (dokładnie 154, 403 egzemplarze). W kwietniu 1961 roku EPka zadebiutowała też na najbardziej prestiżowej liście przebojów – w zestawieniu Magazynu Billboard (Billboard Hot 100). 17 kwietnia wystartowała z odległej osiemdziesiątej piątej pozycji by po kilkunastu dniach poprawić swój wynik o kilkadziesiąt oczek lądując ostatecznie na miejscu czternastym!
W krajach europejskich soundtrack z filmu „Flaming Star” został zrealizowany nie tylko w innym niż w USA formacie ale także zdarzało się, że płyta miała inny zestaw piosenek. W Wielkiej Brytanii na przykład wytwórnia Decca będąca oficjalnym dystrybutorem wytwórni RCA Victor na tamtejszym rynku podjęła decyzję o … nie tłoczeniu płyt 33 obroty na minutę a jedynie tradycyjnych singli – 45 obrotów na minutę. Tym samym z planów wydawniczych wypadł omawiany wyżej „Elvis By Request”. Angielscy fani piosenkarza musieli czekać jeszcze cztery kolejne lata, aż do września 1965 roku, by zdobyć nowe filmowe przeboje swojego idola. Utwór tytułowy oraz niewykorzystana w filmie ballada zostały na Wyspach zrealizowane dopiero na kompilacyjnym albumie „Flaming Star And Summer Kisses” (większość płyty stanowiły utwory z filmu „Loving You” z 1957 roku. Nie zabrakło także hitowych „It’s Now Or Never” oraz „Are You Lonesome Tonight?”).
We Francji natomiast płyta z filmowymi utworami ukazała się wiosną 1961 roku ale… wydawca zdecydował się zastąpić kompozycje „It’s Now Or Never” i „Are You Lonesome Tonight?”, które weszły w skład oryginalnego amerykańskiego wydania, innymi nagraniami. Wybór padł na aktualny hit Presley’a, „Surrender” (tak też oficjalnie zatytułowano to EP) oraz pochodzącą z dramatu „Wild In The Country” balladę, „Lonely Man”.
Nie ważne jednak w jakim formacie i z jaką tracklistą nowy album Presley’a szturmem zdobywał czołowe miejsca na najbardziej branżowych listach. Na australijskiej New South Wales Singles Chart płyta uplasowała się na trzecim miejscu, w kanadyjskim rankingu RPM Singles Chart dotarła do miejsca czwartego – podobnie we Włoszech. Najciekawszy wydaje się jednak fakt zajęcia przez krążek pierwszego miejsca w zestawieniu Radio Hit Parade z Południowej Afryki. To właśnie w tym państwie przecież wiosną 1961 roku zakazano wyświetlania „Flaming Star” w miejscowych kinach. Powodem, który przedstawiły lokalne władze, był poruszony w filmie wątek małżeństwa mieszanego. Zdaniem rządu problematyka ta była „w konflikcie z surowym prawem dotyczącym kwestii rasowych”.
Obraz przywrócono do kin dopiero na początku czerwca 1961 roku, po interwencji wytwórni 20th Century Fox. Rada Cenzorów RPA postawiła jednak jeden warunek – „Flaming Star” w kinach? Tak. Ale tylko dla europejskich widzów. Pierwszy pokaz odbył się w Durbanie. Tymczasem jak donosi broszura dołączona do FTD „Flaming Star” w miejscowościach takich jak Kenia, Uganda czy Tanzania obraz wciąż był zabroniony. Władze obawiały się, że zaogni on i tak już napiętą sytuację na tle rasowym.
„Flaming Star” zebrał kilka naprawdę dobrych recenzji od czołowych amerykańskich krytyków. Na łamach New York Timesa można było przeczytać, że nowa produkcja z udziałem Presley’a jest „bezpretensjonalnym, lecz solidnym westernem, który poważnie podchodzi do czasu i miejsca akcji oraz swoich bohaterów”. Autor tekstu, A.H.Weiler zwrócił także uwagę na Elvisa, który jego zdaniem „jest przekonujący jako młody czerwonoskóry”. David Thomson z pisma Time Out określił występ słynnego piosenkarza mianem „niezwykle autentycznej kreacji”. Także krytyk filmowy, Sean Axmaker, uznał, że Elvis został „zaskakująco trafnie obsadzony” dodając: „Don Siegel wydobywa jego charakter przy pomocy mowy ciała i akcji, pozwalając budować mu w ten sposób graną przez siebie postać. Jako ukłon w stronę fanów, w kilku scenach (Presley) zaczesuje włosy do tyłu i stawia kołnierz, a w trzecim akcie zdejmuje koszulę, lecz poza tym, całkowicie pozostaje w roli – jego jedyna piosenka to w gruncie rzeczy wspólne rodzinne muzykowanie – co w efekcie daje stonowaną i przekonującą kreację”.
Jednak pomimo wielu słów uznania obraz „Flaming Star” nie przyniósł spodziewanych zysków. Z książki Timothy Knighta „Elvis Presley. Ikona Filmu” wynika, że przez pierwszych dziewięć pokazów film zarobił jedynie dziewięćset tysięcy dolarów! Ostatecznie, 29 grudnia 1960 roku western zajął dwunaste miejsce w rankingu najlepiej sprzedających się filmów.
Najsmutniejszy jednak pozostaje fakt, że „Flaming Star” oraz nakręcony zaraz po nim „Wild In The Country” definitywnie zamknęły etap „poważnych” ról i scenariuszy. Po sukcesie komedii „Blue Hawaii” Elvisa zaczęto obsadzać już tylko w rozśpiewanych komediach romantycznych o błahej fabule nie pozwalając mu w pełni rozwinąć swojego aktorskiego warsztatu…