THE WONDERFUL WORLD OF CHRISTMAS – historia powstania drugiego albumu gwiazdkowego Elvisa Presleya
Życzę Wam zdrowych, pogodnych, rodzinnych i białych Świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że każdy z Was znajdzie pod choinką wymarzony prezent a nadchodzące dni będą pełne ciepła i radości.
Dla Was wszystkich przygotowałem małą, skromną niespodziankę… Przez kolejnych siedem dni na blogu ELVIS: Promised Land znajdziecie historię powstania drugiego gwiazdkowego albumu króla rock’n’rolla. Jeśli tylko znajdziecie czas w te świąteczne dni na lekturę – gorąco zapraszam!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie,
Mariusz Ogiegło
ELVIS: Promised Land
THE WONDERFUL WORLD OF CHRISTMAS
Mariusz Ogiegło
23 lutego 1971 roku Elvis zakończył swój kolejny, trwający pełne dwa miesiące wyczerpujący sezon w hotelu Hilton w Las Vegas i udał się do Los Angeles, do swojej posiadłości w Palm Springs by zregenerować siły .
Utwory, które zarejestrował jeszcze podczas czerwcowej sesji nagraniowej w Nashville w 1970 roku ciągle odnosiły duży sukces (duży wpływ na to miał fakt iż Elvis wiele z nich włączył do swojego koncertowego repertuaru). Albumy i single na których zostały wydane cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem słuchaczy i docierały do wysokich miejsc na listach przebojów. Niestety, popyt na nowe utwory Presleya sprawił, że w archiwach RCA zostało już zaledwie kilka niewydanych piosenek, z których można było przygotować jednego singla i nowy album. Szefowie wytwórni wraz z menedżerem piosenkarza, Pułkownikiem Parkerem musieli szybko zaplanować na najbliższe miesiące nowe sesje nagraniowe i nowe wydawnictwa.
Wszyscy zgodnie uważali, że Elvis powinien zarejestrować jeszcze jeden album z pieśniami gospel, swój drugi album gwiazdkowy i płytę z przebojami pop (w tym ostatnim przypadku bardzo mocno liczono na jakiś przebój, który można byłoby zamieścić na singlu).
Pierwsza z zaplanowanych sesji odbyła się 15 marca 1971roku. Nagrano na niej cztery utwory, „The First Time Ever I Saw Your Face”, „Amazing Grace”, „Early Morning Rain” i „(That’s What You Get) For Lovin’ Me”.
Równo dwa miesiące później Elvis powrócił do studia by zarejestrować kolejne nagrania. Sesja odbyła się 15 maja 1971 roku w Studiu B w Nashville. Presley jak utrzymuje kilku jego biografów pojawił się w nim w nienajlepszym humorze (taśmy z zapisem sesji nie do końca zdają się jednak ten fakt potwierdzać) około godziny 18.00. Do udziału w nagraniach zaproszono tych samych muzyków, którzy zagrali na marcowej sesji, tj. grających na gitarach Jamesa Burtona i Chipa Younga, Charlie Hodge’a na gitarze akustycznej, Norberta Putnama na basie, Jerry’ego Carrigana na bębnach (perkusji), Davida Briggsa na pianinie oraz Charlie’ego McCoya na organach, perkusji i harmonijce. Dodatkowo w studiu pojawili się także Gleen Spreen grający na organach i Kenneth Buttrey na bębnach.
Do nagrań nie zaproszono natomiast tego i następnego dnia żadnych kwartetów i dodatkowych wokalistów. Wszelkie partie wokalne dograno dopiero kilka dni później.
Chcąc wprowadzić zespół i Elvisa w lepszy nastrój w centralnym punkcie studia ustawiono pięknie przystrojoną bożonarodzeniową choinkę a pod nią górę prezentów (niestety była to tylko imitacja gwiazdkowych podarunków). Sam Presley jednak poczuł magię nadchodzących za kilka miesięcy świąt i na nagrania przybył z prawdziwymi prezentami. Każda osoba w studiu, muzycy, producenci i członkowie obsługi otrzymali od niego złote bransolety z wygrawerowanym napisem „Elvis ‘71”.
Po chwili „….zespół zapoczątkował stare pytanie dotyczące materiału i rozpoczął rozmowy na temat tajemniczego procesu, który muszą przejść nowe piosenki by zostać nagrane na sesji przez Elvisa. Elvis przerwał im tę debatę i sam wybrał pierwszą piosenkę, ‘Miracle Of The Rosary’”, pisze na temat pierwszych minut sesji Ernst Jorgensen w swojej książce „Platinum: A Life In Music”.
Utwór skomponował w 1960 roku, Lee Denson, przez lata związany z wytwórnią Lauderdale Courts. Tego wieczora, niemal od samego początku pracy nad piosenką muzycy starali się dopracować w niej organowy wstęp. W rezultacie wersję finałową gospelowej „Miracle Of The Rosary” zarejestrowano dopiero po czterech podejściach.
Kilka minut później Elvis zaintonował wers starego świątecznego bluesa „Marry Christmas Baby”. Zanim jednak bez reszty się mu poświęcił, pianista David Briggs zaproponował na celeste* wstęp do nowej nastrojowej kompozycji J.A.Balthropa „It Won’t Seem Like Christmas (Without You)”.
W czasie gdy grający podczas tej sesji na gitarze Chip Young przedstawiał pozostałym muzykom aranż do tego świątecznego utworu, Presley pochłonięty był rozmową ze swoim przyjacielem Charliem Hodgem. Uskarżał się na problemy z gardłem i na to iż zaproponowano mu do nagrania utwór do którego wciąż jeszcze nie było napisanych słów.
„It Won’t Seem Like Christmas” rodził się więc w ‘bólach’… i to dosłownie. Elvis chcąc choć na moment złagodzić doskwierający mu ból gardła, pomiędzy kolejnymi próbami płukał je zimną wodą i przeżuwał kostki lodu. Ostatecznie piosenkę nagrano dopiero po siedmiu podejściach.
Kolejną świąteczną piosenkę, „If I Get Home On Christmas Day”, nad którą skupiono się tego wieczora, Freddie Bienstock (odpowiedzialny za dobór materiału na sesję) dostał z Anglii. Jej autorem był Tony McCaulay, brytyjski kompozytor i producent płytowy. Na początku lat sześćdziesiątych zawodowo związany z wytwórniami Essex Publishing i Pye Records. Jako twórca piosenek dał się poznać po raz pierwszy szerszej publiczności w 1967 roku, kiedy to soulowa grupa The Foundations umieściła utwór „Baby Now That I’ve Found You” (napisany przez niego i Johna MacLeoda) na szczycie angielskiej listy przebojów najlepiej sprzedających się singli (UK Singles Chart). Kilka lat później jego piosenki nagrywali już m.in. Tom Jones („Letter To Lucille”) i Andy Williams („Home Lovin’ Man”).
Rejestrując w studiu „If I Get Home On Christmas” Elvis za wszelką cenę starał się doprowadzić go do perfekcyjnego brzmienia momentami zbytnio i niepotrzebnie wysilając swój głos. Producent Felton Jervis widząc, że nagranie nie zmierza w dobrym kierunku zaczął naciskać na członków zespołu by pomiędzy kolejnymi podejściami nie robili żadnych przerw. Dopiero wtedy jak pisze Ernst Jorgensen „otrzymano piosenkę, którą naprawdę chcieli zrobić, a piosenkarz zdawał się odzyskać nad nią pełną kontrolę”. Wersję master zarejestrowano po ośmiu próbach.
Następnych kilkadziesiąt minut sesji upłynęło na nagrywaniu „jednej z bardziej dramatycznych ballad, jakiej Elvis rzucił wyzwanie”, czytamy w książce „A Life In Music”. „Padre”, którego historia sięga wczesnych lat pięćdziesiątych Elvis musiał znać chociażby z wykonania Toni Arden (1958) czy Velerii Carr (1959). Oryginalny, francuski tytuł tego nagrania brzmiał „Padre Don Jose” (autorami byli Jaques Larue i Alain Romans) i jako pierwsza zaśpiewała go w 1952 roku Rina Ketty, a cztery lata później zarejestrowała ją Gloria Lasso.
Toni Arden jako pierwsza nagrała „Padre Don Jose” z angielskim tekstem Paula Francisa Webbera. Jej wykonanie „Padre” odniosło w Ameryce olbrzymi sukces. Nawet sam Elvis stwierdził iż była to jego ulubiona piosenka od momentu gdy tylko usłyszał ją w roku 1958.
Przez kolejne lata po balladę tą sięgało wielu wybitnych wokalistów takich jak Teresa Brewer (1967) czy wielki idol Presleya, Marty Robins (w 1970 roku).
Kiedy tej nocy Elvis rozpoczynał pracę nad tym utworem wydawało się być oczywistym, że będzie wzorował się na wersji Robinsa. Tymczasem jednak w aranżacji, której użyto w studiu wyraźnie słychać było inspirację nagraniem Toni Arden. Zrobiono kilkanaście podejść. Każde inne i każde bardziej emocjonujące od poprzedniego. Muzycy nadali piosence latynoskie brzmienie. Po ostatniej, dwunastej próbie Elvis stwierdził „nie zaśpiewam tego lepiej” i przeszedł do kolejnego świątecznego utworu.
„Holly Leaves And Christmas Tress” na sesję dostarczył wieloletni przyjaciel i ochroniarz Elvisa, Red West (piosenkę napisał we współpracy z grającym tej nocy na organach Gleenem Spreenem). Wcześniej, West dał się już poznać jako autor piosenek m.in. w czerwcu 1966 roku, kiedy przedstawił Presleyowi swoją kompozycję „If Every Day Was Like Christmas”. Kilka miesięcy później drogi obu przyjaciół rozeszły się na długie lata (Red miał żal do Elvisa o to iż ten nie zaprosił go na swój ślub z Priscillą).
Udział w tej sesji był niejako symbolicznym powrotem Westa do zespołu.
Jego nowa kompozycja była „ładną, niewymagającą wysiłku piosenką, którą zespół dopracował po pięciu podejściach. Felton przeforsował na nich (członkach zespołu, przyp. autora) jeszcze jedno ale tylko z małą poprawką i małym zaangażowaniem w części wykonywanej przez Elvisa”, relacjonuje Ernst Jorgensen. Ostatecznie na wersję master wybrano podejście dziesiąte.
Było kilka minut po północy, gdy Elvis zdecydował się wrócić do starego bożonarodzeniowego bluesa, który ‘siedział’ mu w głowie już od początku sesji. „Merry Christmas Baby” zostało napisane pod koniec lat czterdziestych ubiegłego stulecia przez Lou Baxtera i Johnny Moora. W roku 1947 jako pierwszy zarejestrował go zespół jednego z autorów piosenki, Johnny Moore’s Three Blazers z wokalistą Charlsem Brownem. Ich wykonanie dotarło do wysokiej trzeciej pozycji na liście przebojów R’n’B tygodnika Billboard, a przez następne lata, tj. w 1948 i 1949 roku, w okresie Świąt Bożego Narodzenia osiągało wysokie wyniki w zestawieniach.
Spółka Hill & Range zainspirowana sukcesem bluesowego utworu „Reconsider Baby” nagranego przez Presleya w kwietniu 1960 roku zaproponowała włączenie „Merry Christmas Baby” już do specjalnego programu telewizji NBC z czerwca 1968 roku („ELVIS: The ’68 NBC TV Comeback Special”), który początkowo miał być tylko programem gwiazdkowym.
Tej nocy, przed rozpoczęciem pierwszego podejścia Elvis zwrócił się do zespołu, „tylko powtórzcie to kilka razy. Ja się dołączę”. Jak pisze Jorgensen w swojej książce „zanim oni zaczęli, on już był gotowy”. Przez kolejnych prawie osiem minut (dokładnie 7:58 min) Presley z pełnym zaangażowaniem śpiewał jednego z najbardziej żarliwych bluesów w swojej karierze, co pewien czas mobilizując członków zespołu by wkładali w wykonanie tyle emocji co on („Dig it, James!” czy „Wake up, Putt”).
Gitarzysta basowy, Norbert Putnam w jednym z wywiadów tak wspominał tamto nagranie i moment gdy usłyszał od Elvisa „obudź się, Putt”.
„To zdarzyło się około czwartej nad ranem, a ja byłem na nogach od ósmej poprzedniego dnia. To był długi blues, a musisz zdać sobie sprawę z tego, że blues jest najnudniejszą rzeczą do grania dla basisty. Stale powtarzasz w kółko tylko jeden motyw. Byłem naprawdę zmęczony, oczy mi się zamykały i on powiedział wtedy ‘obudź się, Putt!’.Usiadłem na stołku, podparłem nogi, oczy mi się zamknęły i prawie drzemałem – ale nie pomyliłem nut!”.
„Merry Christmas Baby” wzbudziło skrajne emocje. Z jednej strony wprowadziło w sesję ożywienie i znacznie podniosło jakość nagrań ale z drugiej wprawiło w zakłopotanie producentów. Pracowano nad prostą, lekką i łatwą w odbiorze płytą gwiazdkową a nie nad poważnym albumem bluesowym. Tymczasem na taśmach właśnie utrwalono ośmiominutowego surowego, przepełnionego emocjami bluesa, który zdecydowanie odbiegał od koncepcji płyty świątecznej. Jednocześnie było to bezsprzecznie najlepsze nagranie zarejestrowane tej nocy.
Dopiero po długiej naradzie zdecydowano, że utwór należy poddać edycji i w bardzo okrojonej wersji zamieścić na nowej płycie z kolędami Presleya. Tym samym Elvis po raz kolejny dokonał tego co wtamtych czasach w muzyce rozrywkowej uchodziło za ‘niewykonalne’. Na jednym albumie umieścił obok siebie trzy skrajnie różne gatunki muzyczne – biały pop i piosenki o tematyce świątecznej z charakterystycznymi dzwoneczkami i innymi gwiazdkowymi ozdobnikami, tradycyjne kolędy oraz czarnego ciężkiego bluesa.
Na krótko przed zakończeniem sesji zarejestrowano jeszcze jeden utwór. „Silver Bells” należał do prawdziwej klasyki muzyki świątecznej. Na początku lat pięćdziesiątych Jay Livingston i Ray Evans napisali go do filmu „The Lemon Drop Kid” z 1950 roku. W pierwszej wersji piosenki zamiast „silver bells” były „tinkle bells”, czyli jak wydawało się kompozytorom – „dźwięczące dzwoneczki”.
„Nigdy nie myśleliśmy, że dźwięczenie (konkretnie słowo ‘tinkle’, przyp. autor) może mieć podwójne znaczenie aż do czasu gdy Jay nie przyszedł do domu i jego żona (pierwsza)nie powiedziała ‘odbiło Ci? Wiesz co znaczy tinkle?’”, wspominał Ray Evans.
Słowo ‘tinkle’ oznacza nie tylko dźwięczenie, brzęczenie ale także, w mowie potocznej używanej głównie przez dzieci – moczenie się.
Inspiracji na nowy tytuł dostarczyły więc autorom stojące na ich biurku „srebrne dzwoneczki”.
Piosenkę po raz pierwszy nagrali w 1950 roku Bing Crosby i Carol Richards (Decca Records, październik 1950). Niedługo po nich nagranie zrealizował inny równie popularny w tamtym czasie duet, Bob Hope i Marylin Maxwell.
Przez kolejne lata „Silver Bells” do swojego repertuaru włączał każdy szanujący się wokalista czy zespół. Balladę o „srebrnych dzwoneczkach” śpiewali m.in. Doris Day, Jim Reeves, Kenny Rogers, Pat Boone, Olivia Newton-John, Perry Como, Stevie Wonder a także R.E.M i Destiny’s Child oraz wielu wielu innych wybitnych artystów.
Podczas rejestrowania wersji Presleya doszło w studiu do drobnego nieporozumienia („niewygodnego impasu” jak nazywa to Ernst Jorgensen w „Platinum: A Life In Music”). Po krótkich próbach z utworem „Silver Bells” Elvis poprosił swojego przyjaciela, Charliego Hodge’a by zaśpiewał z nim drugim głosem (tzw. harmony vocal). Inżynier dźwięku Al Pachucki słysząc te ustalenia zaczął przestawiać cały sprzęt nagrywający tak by można było zarejestrować na nim duet. Elvis jednak powstrzymał go. Nie chciał mieć głosu Charliego na płycie – chciał go słyszeć tylko w studiu.
Pomyłka ta kosztowała wszystkich nie tylko stratę cennego czasu ale także pozbawiła muzyków i obsługę studia resztek sił i chęci do dalszej pracy. Jedynie Felton Jarvis był zdeterminowany i nalegał na dokończenie nagrania. Po długich prośbach producenta Elvis zgodził się zaśpiewać „Silver Bells” po raz kolejny. Niestety, zaangażowania nie było ani ze strony zespołu ani inżyniera dźwięku. Kiedy padła zapowiedź trzeciego podejścia w studiu zapanowała cisza… Presley, sam nie mógł przemóc się by zaśpiewać utwór ponownie a zniechęcenie ze strony pozostałych osób tylko utwierdziło go w tym, że najwyższa pora zakończyć pracę. „Nie czuję tego. Lepiej wróćmy do tego co już mamy” stwierdził zanim rozpoczęto wstęp do kolejnej próby. W ten sposób na wersję master zostało wybrane podejście numer dwa.
Nagrania zakończono około godziny czwartej nad ranem. Pomimo drobnych niepowodzeń na koniec, pierwszego dnia sesji udało się nagrać materiał na połowę świątecznej płyty.
Kolejne nagrania miały rozpocząć się następnego dnia o godzinie 18.00. Pojawili się na nich ci sami muzycy, którzy pracowali poprzedniej nocy. Jedynie perkusista Jerry Carrigan musiał zostać zastąpiony ponieważ został całą noc w studiu po zakończeniu ostatniej całonocnej (!) sesji i był tak zmęczony, że nie był w stanie dalej pracować. Wśród wielu wspomnień i anegdot na temat tamtej majowej sesji można znaleźć także historię o tym, że gdy pracownicy studia przybyli do budynku zastali całe pomieszczenie w kłębach dymu. Gdy się przez nie przedarli okazało się, że bębniarz zasnął późnym popołudniem zostawiając na rozgrzanym palniku czajnik.
Felton Jarvis, Tom Diskin i przedstawiciel RCA Victor, Harry Jenkins nie chcieli słuchać tłumaczeń i przeprosin muzyka. Natychmiast odesłano go do domu a na jego miejsce w ostatniej chwili zarezerwowano innego perkusistę, Kennetha Buttreya, który już wcześniej miał okazję pracować z Elvisem w studiu podczas nagrywania ścieżki dźwiękowej do filmu „Harum Scarum” z 1965 roku.
Około godziny 19.30 w studiu pojawił się sam Presley. Ubrany, jak to określił w swojej książce Ernst Jorgensen, w „wieczorową wersję swojego stroju estradowego” czyli czarny garnitur z wysokim kołnierzem, szerokimi rękawami , złotymi zdobieniami i wycięciem w kształcie litery V na piersiach. Pod marynarką miał założoną białą koszulę a na twarzy ciemne okulary z napisem EP na bokach.
Kiedy zobaczył, że wśród członków zespołu brakuje Jerrego Carrigana natychmiast zapytał co się stało a gdy poznał całą historię zażartował, że mówił mu, że powinien trochę schudnąć „ale to nie jest śmieszne!”.
Tego wieczora do studia został zaproszony także angielski kompozytor Chris Arnold, który przez lata tworzył doskonały zespół autorski wraz z Davidem Martinem i Geoffreyem Morrowem. Fanom Presleya trio znane było m.in. z takich piosenek jak „This Is The Story”, „Let’s Be Friends” czy „A Little Bit Of Green” nagranych przez Elvisa w 1969 roku.
Arnold dostał od Freddiego Bienstocka niepowtarzalną i unikalną okazję obserwowania przebiegu sesji Elvisa zza szyb reżyserki. Chwile te na długo zapadły mu w pamięci i często chętnie wracał do nich w różnych wywiadach.
„(Elvis, przyp.autor) Wziął się bezzwłocznie do pracy. Wszedł prosto do studia, porozmawiał z muzykami i sesja się rozpoczęła”, wspominał kompozytor w jednym z artykułów. „Płyty demo puszczano dla Elvisa, który oczywiście słyszał je wcześniej- i dla muzyków, którzy takiej okazji nie mieli. Uczyli się piosenek z płyt demo i nigdy nie widziałem muzyków pojmujących cokolwiek tak szybko. W połowie nagrania wiedzieli już dokładnie jak piosenka będzie dalej szła i jak oni ją zrobią. Automatycznie wiedzieli też w jakim kluczu Presley będzie chciał ją zrobić” opowiada dalej Chris Arnold o pierwszych minutach drugiego dnia sesji.
„Kiedy rozpoczęli nagrywanie, Elvis był pośrodku studia z ręcznym mikrofonem w dłoni a muzycy ustawieni w półkolu wokół niego. To było jak sesja na żywo – wszystko było robione jednocześnie – podkładał swój wokal w tym samym czasie, w którym grali muzycy”.
Piosenką od której rozpoczęto kolejny dzień nagrań była nowa kompozycja Michaela Jarretta „I’ll Be Home On Christmas Day” (pierwotnie zatytułowana: „It Happens Every Year” czyli „to zdarza się każdego roku”). Kiedy w 2009 roku przeprowadzałem wywiad z autorem tego utworu zapytałem go o historię i okoliczności jego powstania:
„Napisanie tej piosenki wzięło się z moich osobistych doświadczeń. Będąc krótko po rozwodzie spędzałem sam, smutny wigilię Bożego Narodzenia tęskniąc za swoją rodziną. Było bardzo prosto przelać to co miałem w sercu w tekst piosenki”, wspominał wówczas Michael Jarrett.
Od pierwszego podejścia Elvis bardzo zaangażował się w to nagranie. Przez pierwsze cztery próby starał się wykonywać utwór dokładnie w taki sposób jak na płycie demo, z dodatkowymi wersami poświęconymi dzieciom kompozytora.
„To była wersja „I’ll Be Home On Christmas Day”, w której był wers poświęcony moim dzieciom, a w którym ja użyłem ich imion. Nie wiedziałem, że ta wersja kiedykolwiek powstała.
Kiedy wysłałem demo, w przygotowanym dla Elvisa materiale zostawiłem tekst o dzieciach ponieważ pomyślałem, że on też ma dziecko i powinien zrozumieć mój sentyment. Kiedy w 1971 roku piosenka ukazała się wersu nie było? Pomyślałem, że nie zaśpiewał go nigdy bo nie czuł związku z imionami tych dzieci. Żyłem w tym przekonaniu przez wszystkie te lata, aż do ubiegłego roku kiedy to usłyszałem alternatywne podejście nr.9 (myślę, że Michael miał na myśli alternatywne podejście numer trzy wydane na płycie „I Sing All Kinds” z serii FTD Label, przyp.autor) a w niej imiona moich dzieci. To był kolejny radosny moment dla mnie”, opowiadał kompozytor w udzielonym mi kilka lat temu wywiadzie.
Przed rozpoczęciem kolejnej, piątej próby w studiu rozgorzała dyskusja nad usunięciem z tekstu kilku wersów ponieważ utwór podobnie jak nagrany dzień wcześniej „Merry Christmas Baby” był zbyt długi i istniało ryzyko, że nie zmieści się na płycie (przeciętny czas trwania płyty analogowej wynosił zaledwie około 28-30 min).
Wykorzystując tą krótką przerwę w nagraniach Elvis zaimprowizował religijną pieśń opartą na tekście biblijnym, „The Lord’s Prayer” („Modlitwa Pańska”, czyli nic innego jak często odmawiana w Polsce modlitwa „Ojcze Nasz”), którą najprawdopodobniej znał z wykonania swojej ulubionej wokalistki gospel, Mahalii Jackson. Historia samego utworu sięga jednak znacznie odleglejszych czasów. Jako pierwsza wykonała ją i zarejestrowała w 1888 roku Emilie Berliner. Niestety do dzisiaj nie zachowała się ani płyta ani żadna taśma, która by to dokumentowała. Dziesięć lat później, w 1898 roku, Dr. Sunderland nagrał swoją wersję tej pieśni dla wytwórni Emilie Berliner Gramophone Company i to właśnie jego wykonanie uznaje się dzisiaj za pierwszą oficjalnie udokumentowaną wersję tego utworu.
Elvis wykonał utwór z pełnym dramatyzmem i żarliwością („godną samej Jackson” jak pisze Ernst Jorgensen) tylko przy akompaniamencie pianina, do którego spontanicznie dołączył się Norbert Putnam na basie. Gdy w końcowej fazie utworu zaczął mieć kłopoty z zaśpiewaniem wysokich dźwięków, dokończył nagranie i zażartował „nie myśleli, że mógłbym to zrobić, nie sądzisz?”.
Po tym wykonaniu tej niezwykle przejmującej modlitwy Elvis wrócił do pracy nad piosenką Michaela Jarretta. Zagrano jeszcze cztery podejścia. Pomimo usunięcia z utworu części tekstu bluesowe „I’ll Be Home On Christmas Day” wciąż wydawało się być zbyt długie. Na chwilę przed rozpoczęciem szóstej próby Felton Jarvis zwrócił na to uwagę mówiąc, że piosenka ma wciąż prawie cztery minuty (wcześniejsze podejścia trwały znacznie ponad pięć minut).
Ostatecznie na wersję master wybrano ostatnią, ósmą próbę, trwającą zaledwie 3.48 minuty. Tuż po jej nagraniu muzycy zarejestrowali jeszcze dwie świąteczne piosenki. Pierwszą z nich była napisana przez Stanleya Gelbera, „On A Snowy Christmas Night”, a drugą „Winter Wonderland” Dicka Smitha i Felixa Bernarda. Ta ostatnia należała do prawdziwej klasyki muzyki o tematyce bożonarodzeniowej. Pierwsza wersja tego nagrania ukazała się w roku 1934. Zarejestrował ją Richard Himber and His Ritz- Carlton Orchestra. Zarówno w latach trzydziestych jak i czterdziestych utwór odnosił spore sukcesy. W okresie Świąt Bożego Narodzenia był to ulubiony temat muzyczny nadawany przez stacje radiowe.
Niespełna tydzień po Richardzie Himberze i jego orkiestrze piosenkę tą nagrał Guy Lombardo a po nim do swojego repertuaru włączały ją już największe gwiazdy muzyki rozrywkowej. Wykonywali ją m.in. Bing Crosby, Dean Martin, Doris Day a także Perry Como i Andrews Sisters.
Elvis nie potrafił jednak zaangażować się w nagranie. Dało się zauważyć, że tracił zapał do nagrywania na nowo starych przebojów (w pewnym momencie stwierdził nawet- „nienawidzę ‘Winter Wonderland’”). Sytuację dodatkowo spotęgował telefon od Priscilli z Los Angeles, która zadzwoniła tylko po to by zapytać go o to gdzie jest latarka ponieważ w całym domu jest awaria prądu (!).
Rozbawiony sytuacją ale i jednocześnie podirytowany przerwaniem nagrania Presley na krótko przed siódmym podejściem zwrócił się do wszystkich obecnych w studiu: „Wielebny Joe Esposito wygłosi teraz kilka inspirujących słów…”. Piosenkę nagrano dopiero po dziesięciu próbach.
Po nagraniu „Winter Wonderland” muzycy zarejestrowali „przyzwoity take”, jak wspomina Chris Arnold. „Presley zwrócił się do gitarzysty basowego i powiedział: ‘Okay, zróbmy to ten jeden raz i zacznij wstęp do ‘I Got A Woman’. Każdy natychmiast to podchwycił i zaczął się jam, a Elvis przywrócił z powrotem swój rock’n’rollowy głos z 1958 roku. To było fantastyczne”, opowiada dalej kompozytor.
Ku niezadowoleniu realizatora dźwięku, Ala Pachuckiego (zależało mu bardzo na skompletowaniu – najlepiej jeszcze tej nocy, materiału na płytę świąteczną), jam session trwał w najlepsze jeszcze przez kolejnych kilkanaście minut. Kolejny utwór, po który sięgnęli muzycy, „Don’t Think Twice It’s All Right” był dużym przebojem Boba Dylana z 1963 roku. Komponując go, Dylan prawdopodobnie wzorował się na tradycyjnej apallaskiej melodii „Who’ll Buy Your Chickens When I’m Gone” (czyli „kto kupi twoje kurczaki kiedy odejdę”…) nagranej przez Paula Claytona. Istnieje też inna wersja dotycząca pierwowzoru tego dylanowskiego przeboju. Według słów Roberta Sheltona miał nim być utwór zatytułowany „Scarlet Ribbons For Her Hair”.
Ale nie to było tej nocy najważniejsze… Teraz liczyła się dobra zabawa. Piosenkę zaintonował na gitarze James Burton, a później dołączyli do niego pozostali. Elvis nie znał całego tekstu, więc w kółko powtarzał tylko jedną zwrotkę, którą przeplatano z najróżniejszymi instrumentalnymi solówkami. Felton Jarvis nie zastanawiając się długo krzyknął do inżyniera dźwięku – „nagrywaj to!”. Zarejestrowano nieco ponad czternaście minut…
Po zabawie z piosenką Dylana i spontanicznym jam session Elvis przestał przejawiać jakiekolwiek zainteresowanie powrotem do nagrywania piosenek świątecznych. Na krótko przed północą zarejestrował jeszcze tylko jeden utwór, tradycyjną kolędę „O Come, All Ye Faithful”, której historia sięga odległego 1782 roku. Pieśń oparto na starej melodii „Adeste Fideles” napisanej przez angielskiego kompozytora Johna Francisa Wade’a. Kilkadziesiąt lat później, w 1841 roku, Frederic Oakley przełożył oryginalny łaciński tekst na język angielski. Pierwsza nagrana wersja „Adeste Fideles” pochodzi z roku 1899 i została zarejestrowana przez nieznanego wykonawcę dla Emilie Berliner Gramophone.
Dopiero na początku XX wieku, w 1904 roku, grupa Columbia Quartette nagrała ten świąteczny temat po raz pierwszy w języku angielskim. Kilkadziesiąt lat później, w latach czterdziestych dzięki „O Come, All Ye Faithful” Bing Crosby odnosił znaczne sukcesy.
Elvis do nagrania swojej wersji wykorzystał podkład instrumentalny, który zespół zarejestrował na chwilę przed jego przybyciem do studia. Zrobiono dwa podejścia, ale za najlepszą uznano próbę pierwszą.
Około północy zarządzono krótką przerwę. Członkowie zespołu udali się na posiłek do reżyserki (tzw. control roomu). Wszyscy obecni w pokoju otrzymali hot-dogi, hamburgery i coca-colę. Jedynie Elvisa nie było z nimi. „Został w studiu ze szklanką wody. Siedział w milczeniu i czytał tekst do następnej piosenki”, wspominał Chris Arnold.
„Po półgodzinnej przerwie wszystko wróciło na swoje stare tory. Dwa świąteczne utwory zrobiono po spontanicznie wplecionej piosence. ‘That’s All Right Mama’ i Elvis jeszcze raz sprowadził swój głos do brzmienia z lat 50-tych. To było wspaniałe” – ciągnie swoją opowieść angielski kompozytor.
Pierwszym z tych dwóch wspomnianych przez Arnolda gwiazdkowych utworów była siedemnastowieczna kolęda „The First Noel”, nagrana podobnie jak „O Come, All Ye Faithful” z wykorzystaniem wcześniej zarejestrowanego podkładu instrumentalnego.
Utwór wywodził się z zachodniej Anglii. Kompozytor, którego nazwiska do dzisiaj nie udało się niestety ustalić zatytułował ją pierwotnie „The First Nowell”. Po raz pierwszy słowa i zapis nutowy do niego wydrukowano w roku 1833 w śpiewniku „Christmas Carols” („Bożonarodzeniowe Kolędy”).
Drugi dzień sesji zakończył się przed godziną czwartą nad ranem. Finałowym nagraniem była kompozycja Charlesa Tobiasa i Ala Frisha, „The Wonderful World Of Christmas”, do której Elvis podobnie jak w poprzednich dwóch utworach podłożył swój wokal do wcześniej przygotowanej ścieżki instrumentalnej.
W ciągu zaledwie dwóch nocy udało się zebrać materiał na cały świąteczny album. Nagrania w Nashville kontynuowano jednak przez pięć kolejnych dni. Wśród zarejestrowanych wówczas utworów były m.in. takie przeboje jak „It’s Only Love” czy „I’m Leavin’” Michaela Jarretta.
Na zakończenie trzydniowej sesji nagraniowej w czerwcu 1971 roku, Elvis wrócił jeszcze na kilkanaście minut do świątecznego utworu „I’ll Be Home On Christmas Day” napisanego przez Michaela Jarretta. Wersję master nagrano po dziesięciu podejściach ale piosenkarz wyraźnie dał do zrozumienia, że nie jest zadowolony z nowej countrowej aranżacji. „Oryginał jest lepszy” – skwitował po jednej z prób.
Większość overdubbingów do gwiazdkowych nagrań zarejestrowanych podczas majowej sesji powstała jeszcze pod koniec miesiąca lub na czerwcowych sesjach. Do gotowych ścieżek dograno m.in. instrumenty smyczkowe, sekcję dętą oraz wokalistów.
20 października 1971 roku album zatytułowany „Elvis Sings: The Wonderful World Of Christmas” trafił do sprzedaży. Płyta bardzo szybko zaczęła odnosić sukcesy. Kilka tygodni po premierze wspięła się na wysokie drugie miejsce na specjalnej liście albumów świątecznych tygodnika Billboard (nie weszła na regularną listę tego magazynu ponieważ od roku 1963 do 1973 albumy gwiazdkowe nie były na niej umieszczane) i została najlepiej sprzedającym się albumem z piosenkami o tematyce bożonarodzeniowej.
Do płyty dołączono specjalny upominek dla fanów – pocztówkę z kolorowym zdjęciem Elvisa i odręcznie spisanymi przez niego świątecznymi życzeniami.
Miesiąc później RCA Victor skierowała na rynek singiel z piosenkami „Merry Christmas Baby”/”O Come, All Ye Faithfull”.
Album gwiazdkowy zagwarantował Presleyowi stałą obecność na listach przebojów i ciągłą sprzedaż nagrań. W okresie Świąt Bożego Narodzenia w roku 1972 i 1973 płyta „Elvis Sings The Wonderful World Of Christmas” zajmowała pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się płyt świątecznych. W listopadzie 1977 roku album otrzymał status ‘złotej płyty’ a już w grudniu tego samego roku ‘platynowej’ (w 1999 roku album ten okrył się już ‘potrójną platyną’).
„Elvis Sings The Wonderful World Of Christmas” doczekał się wielu reedycji a piosenki, które weszły w jego skład stały się ozdobą wielu świątecznych kompilacji.
„Normalnie nie kupuję albumów świątecznych, ale muszę mieć kopię tego jednego” – stwierdził na koniec wywiadu Chris Arnold, który był naocznym świadkiem narodzin tej historycznej płyty.