Ed Hill nie żyje…
Wokalista The Stamps Quartet odszedł dzisiaj rano…
Takich informacji nie da się przekazać ot tak, po prostu. Bez emocji, wzruszenia….
Ed Hill (na zdjęciu drugi z prawej) zmarł dzisiaj rano. Był wokalistą w grupie The Stamps Quartet, która w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych dołączyła do zespołu Elvisa Presleya i towarzyszyła mu zarówno podczas tras koncertowych jak i w studiu nagraniowym.
Wielbiciele występów 'na żywo’ Presleya z pewnością doskonale pamiętają słynną kwestię „Elvis Has Left The Building”, którą Ed Hill wypowiadał nieprzerwanie od 1974 roku po zakończeniu każdego jego show.
Muzyką Hill zainteresował się już jako dziecko. W wieku ośmiu lat śpiewał już pieśni gospel w kościele, w którym jego ojciec był kaznodzieją. Siedem lat później dołączył do swojego pierwszego zespołu.
Elvisa, jak sam wspominał, poznał w 1958 roku podczas National Quartet Convention w Memphis. Występował wówczas w grupie The Prophets. Po koncercie Presley, siedzący przez cały czas pod sceną, podszedł do niego, uścisnął dłoń i pogratulował koncertu.
Kiedy sześć lat temu otrzymałem możliwość przeprowadzenia z Edem wywiadu nie omieszkałem zapytać go o to jaką osobą był Elvis prywatnie, dla swoich współpracowników. Słowa, które wówczas usłyszałem wyryły mi się w pamięć…
„Kiedy dołączyłem do The Stamps JD kazał mi traktować Elvisa jak jednego z chłopaków. Zapytałem go wówczas jak można traktować mega gwiazdę jak zwykłego chłopaka? JD powiedział mi wtedy, że on tak chce. I tak było… On uwielbiał usiąść przy tobie i porozmawiać o wszystkim, szczególnie o Południowym gospel, które kochał. Któregoś dnia przyszedł do mojego hotelowego pokoju, rozłożył się w poprzek mojego łóżka i rozmawialiśmy o muzyce gospel przez około godzinę. Następnie wyszedł i powiedział, ‘widzimy się wieczorem Ed’„.
Wspomnienia Eda Hilla stały się niezwykle cenną częścią mojej pierwszej książki, „Elvis. Człowiek, którego nigdy nie zapomnisz”. Doskonale pamiętam wymianę korespondencji na temat publikacji. Gdy zapytałem go o zgodę na wykorzystanie naszej rozmowy w książce napisał: „Będę zaszczycony” i poprosił o jeden egzemplarz dla siebie. 12 maja 2016 roku napisał: „Witaj, otrzymałem twoją książkę. Dziękuję ci bardzo za to, że mi ją wysłałeś„…
Ed, to ja dziękuję za wszystko. Za wszystkie wymienione e-meile, Twoje wyjątkowe wspomnienia i czas jaki mi poświęciłeś. To ja byłem i jestem zaszczycony tym, że mogłem Cię znać. Spoczywaj w pokoju
ED HILL – WYWIAD (rozmowa dla bloga ELVIS: Promised Land, którą miałem zaszczyt przeprowadzić)
Mariusz Ogiegło