Flaming Star – niezwykle autentyczna kreacja Presley’a
FLAMING STAR
– Niezwykle autentyczna kreacja Presley’a –
(część 8)
Mariusz Ogiegło
Nazwisko Elvisa Presley’a jako odtwórcy Pearca Burtona pojawiło się po raz pierwszy pod koniec 1958 roku. W swoim liście z 22 grudnia 1958 roku Lew Schreiber, kierownik ds. castingu pisał do Franka Fergusona: „za zgodą Buddy Adlera (właśc. E. Maurice „Buddy” Adler. Producent z 20th Century Fox, przyp.autor)chcielibyśmy skorzystać z naszej możliwości zrealizowania drugiego filmu (pierwszym był ‘Love Me Tender’, przyp.autor) z Elvisem Presley’em i przyśpieszyć datę jego rozpoczęcia”. Jednak w związku z tym, że piosenkarz odbywał w tym czasie służbę wojskową zdjęcia trzeba było przełożyć aż do czerwca 1960 roku. Zmiany w obsadzie nie wszystkich jednak ucieszyły. Wspomniany wyżej scenarzysta Nunnally Johnson na wieść o tym, że jego „scenariusz zostanie wykorzystany jako narzędzie promocji Presley’a” odszedł z ekipy nie zgadzając się by w jego tekście zostały naniesione jakiekolwiek zmiany. Taka sytuacja bardzo rozczarowała samego Elvisa, który z nowym filmem, ale przede wszystkim ze współpracą ze sławnym scenarzystą wiązał bardzo duże nadzieje.
Obowiązki Johnosona, tj. naniesienie niezbędnych poprawek do scenariusza, zgodził się przejąć Huffaker. A to wcale nie było łatwym zadaniem ponieważ zarówno szefowie wytwórni filmowej jak i menedżer Presley’a naciskali by tekst przerobić na „radosny musical”! Co więcej, nawet wytwórnia płytowa oczekiwała, że do swojej nowej hollywoodzkiej produkcji Elvis nagra przynajmniej dziesięć nowych utworów.
Obserwując to wszystko reżyser Don Siegel zaczął się głośno zastanawiać – „dlaczego Elvis?”. Ale odpowiedź producenta filmu, Davida Weisbarta zdawała się wszystko tłumaczyć – „ponieważ jest wielką gwiazdą Box-Office. Uważasz, że nie może tego zrobić?”. Wówczas Siegel zauważył, że teraz ekipa powinna się skupić głównie na napisaniu nowego scenariusza. „Presley to nie Brando ale z drugiej strony Brando to nie Presley”, skwitował całą rozmowę producent.
Brak wiary twórców filmu w aktorskie umiejętności Presley’a nie był jednak jedynym problemem. W kulisach produkcji coraz głośniej słychać było także powtarzające się pytanie o to czy tak poważną i dramatyczną rolę zaakceptują wielbiciele piosenkarza…
Tym bardziej, że Don Siegel nawet podczas spotkania preprodukcyjnego, które odbyło się 1 sierpnia 1960 roku ponownie podkreślił, że w filmie Elvis nie powinien wykonać więcej niż… dwie piosenki! „Przypuśćmy, że mamy Elvisa śpiewającego w trakcie napisów początkowych i jeden prosty utwór podczas przyjęcia, mniej więcej minutę po rozpoczęciu filmu”, sugerował reżyser dodając: „jak Elvis miałby śpiewać piosenki rock’n’rollowe czy jakiekolwiek inne po traumatycznych przeżyciach, które nękają jego bohatera”. Jego argumenty przyniosły jednak tylko połowiczny rezultat. Z dziesięciu utworów na które liczyła wytwórnia płytowa zaakceptowano zaledwie cztery, które mogły zapełnić płytę typu extended play (popularną EPkę).
CDN.