G.I.Blues – zobaczcie nowego Elvisa!
G.I. Blues
– Zobaczcie nowego Elvisa!-
(Część 7)
Mariusz Ogiegło
Dalszych nagrań dokonano dopiero następnego dnia.
Sesja z udziałem tych samych muzyków, wokalistów i techników rozpoczęła się przy dźwiękach instrumentalnego „Whistling Blues” (niewykorzystanego w filmie) około godziny pół do pierwszej po południu. Następnie zespół zarejestrował kilka, także instrumentalnych, podejść do kompozycji „Tonight Is So Right For Love” (z czterech zagranych prób, tylko ostatnia, opisana jako master była kompletna). Tej samej, którą Elvis usiłował nagrać jeszcze poprzedniego wieczora.
Pierwszym nowym utworem – i jednocześnie pierwszym, w który Presley się zaangażował, była dopiero dziecięca kołysanka „Big Boots” napisana przez Sida Wayne’a i Sheremana Edwardsa. Przyczym od razu warto zaznaczyć, że jej początkowa wersja miała niewiele wspólnego z piosenką dla dzieci i raczej trudno sobie wyobrazić by komukolwiek udało się przy niej zasnąć. Obecni w studiu muzycy przekształcili bowiem utwór w szybkiego rock’n’rolla, który zamiast do poduszki, porwałby niejedną parę na parkiet. „Byłem pod wrażeniem piosenek z 'G.I.Blues’„, mówił Ray Campi, który jak twierdził, był w tym dniu obecny w studiu. „Wówczas wydawało mi się, że są one dobrze napisane i dobrze zaaranżowane„.
Opracowaną w taki właśnie sposób piosenkę powtarzano przynajmniej siedem razy. Dopiero później przystąpiono do pracy nad jej właściwą, wolną wersją. „Podczas gdy 'Big Boots’ uznawane jest za to nagranie, które przysporzyło Elvisowi najwięcej problemów, to jego wolna wersja jest wprost olśniewająca„, zachwycał się Piers Beagley z australijskiego serwisu Elvis Information Network. „Szczególnie w momencie, w którym Elvis śpiewa 'So sleep little solider, don’t you cry, do, do, do, do, do, do, general sandman soon coming by, do, do dooby do’. Intonacja Elvisa jest czysta i jasna i naprawdę czuje się radość z jego słuchania„.
Pomimo to, uzyskana po czterech próbach wersja master nie spełniła oczekiwań ani Presleya ani osób z wytwórni filmowej bo jak wyjaśnił w swojej książce Ernst Jorgensen, „wokale brzmiały w niej zbyt płasko i sucho„.
W ten sposób „Big Boots” dołączyło do listy niedokończonych utworów, na której od poprzedniego dnia znajdowała się m.in kompozycja „What She Really Like”. Piosenka, na której dopracowanie przeznaczono kolejne, długie minuty sesji.
Chcąc bowiem uzyskać jej odpowiednie brzmienie, Elvis i towarzysząca mu grupa muzyków, urządzili w studiu istny maraton, powtarzając utwór w kółko aż czternaście razy!* Większość podejść było „super gładkich i zostało zaśpiewanych w podobnym stylu” a w kilku z nich Presley starał się nawet naśladować swojego idola, Deana Martina. Na wprowadzenie zmian w linii melodycznej piosenkarz zdecydował się dopiero po konsultacji z kierownikiem muzycznym, Charlsem O’Curranem. Tuż przed rozpoczęciem jedenastej próby. „Tak naprawdę to Elvis im więcej śpiewał tym lepiej wyglądał„, wspominał swoje wspólne sesje z Presleyem O’Curran. „Rozgrzewał się przed każdą pracą. Nigdy też nie oszczędzał swojego głosu i każdą piosenkę zaczynał z takim samym wigorem„.
Zmiana aranżacji okazała się trafnym posunięciem. Opisując jedną z kolejnych prób, Piers Beagley zauważył bowiem, że „w trzynastym podejściu Elvis zrezygnował z charakterystycznego dla Deana (Martina, przyp. autor) frazowania przez co piosenka stała się bardziej efektowna„.
Ostatecznie proces nagrywania utworu „What She Really Like” zakończył się po (uwzględniając numerację z poprzedniego dnia) dziewiętnastu podejściach i trzykrotnym powtórzeniu jego problematycznego fragmentu. Wersję master natomiast sklejono z ostatnich prób – dziewiętnastej i trzeciej roboczego fragmentu nagrania (w dokumentach opisanego jako podejście dwudzieste drugie).
„Trudno sobie nawet wyobrazić do jakiej doskonałości dążył Elvis ponieważ większość podejść zaśpiewał po prostu pięknie„, stwierdził cytowany już wielokrotnie przeze mnie Piers Beagley w swojej recenzji albumu „G.I.Blues” (FTD), opisując następną zarejestrowaną tego dnia balladę.
„Pocketful Of Rainbows”, bo o niej mowa, została stworzona przez Freda Wise i Bena Weismana i jak zauważył Ernst Jorgensen, była to „ambitniejsza propozycja” tych autorów a jej melodia „sprawdziła zakres i poczucie rytmu Elvisa„.
Podobnie jak w przypadku wcześniejszego, „What She Really Like”, nagranie jej zajęło sporo czasu. „Elvis miewał różne nastroje„, mówił Ben Weisman. „Czasami żartował a czasami bywał bardzo poważny. Czasami potrafił zrobić trzydzieści dwa podejścia tylko po to by wczuć się w piosenkę i był przy tym całkowicie poważny, a czasami zwyczajnie z niej żartował„.
W przypadku „Pocketful Of Rainbows” można było odnieść wrażenie, że dwudziestopięcioletni wokalista dążył do osiągnięcia niemal idealnego brzmienia. „Podejście pierwsze i drugie zachwycają lekkością i wolniejszym tempem„, pisał w swoich opracowaniach Piers Beagley. „Pierwsza próba w bajeczny sposób kończy się w połowie po tym jak Elvis balansując swoim wokalem w górę i dół skali nie trafia w dźwięk i zanosząc się śmiechem stwierdza, 'Do diabła, zatrzymaj to!’„. A po chwili żartując z Charlsem O’Curranem stwierdza: „Przysłali to chyba po to żeby poprawić mi humor„.
Sam Weisman twierdził jednak, że pisząc „Pocketful Of Rainbows” jego zamiarem było stworzenie czegoś „bardziej wyrafinowanego” od dotychczasowego repertuaru Presleya i odciągnięcie go od „przeciętnego rodzaju piosenek nqgrywanych w jego własnym stylu„. „On bardzo lubił tą scenę, w której podróżuje wagonikiem kolejki linowej razem z Juliet Prowse„, wyjaśniał po latach współautor ballady. „Spróbowałem go więc namówić na jakieś wysokie nuty, falsetowe dźwięki, próbując z nim jednocześnie także innych rzeczy. Zgodził się i wydawało się, że nawet to polubił„.
We wspomnianej przez kompozytora scenie (rozgrywającej się na tle niemieckiego miasteczka winiarskiego Rudesheim am Rhein) Elvis zaśpiewał ten utwór w duecie z Juliet Prowse. Tyle, że w rzeczywistości, widzowie na ekranie nie usłyszeli głosu popularnej aktorki lecz cenionej sopranistki i członkini słynnej grupy Ray Conniff Singers, Loulie Jean Norman.
Po zagraniu drugiej próby muzycy przerwali na krótko dalsze prace nad opisywaną wyżej kompozycją by skupić się na wielkim przeboju złotej ery rock’n’rolla – utworze „Blue Suede Shoes” Carla Perkinsa.
W filmie piosenka miała wybrzmieć z szafy grającej, którą jeden z żołnierzy, wyraźnie znudzony występem Tulsy i jego zespołu, uruchamia podczas gdy ci wykonują balladę „Doin’ The Best I Can”. I od razu ciekawostka, etykieta na wspomnianym urządzeniu wyraźnie sugeruje, że wykonawcą piosenki jest nie kto inny jak… Elvis Presley.
A skoro tak, to niemal automatycznie rodzi sie pytanie – dlaczego w ścieżce dźwiękowej nie wykorzystano jego oryginalnego wykonania z 1956 roku tylko zdecydowano się na zarejestrowanie nowej wersji? Otóż, powód był z pozoru dość błahy. W roku 1956 zdecydowanej większości nagrań Presleya dokonano w systemie monofonicznym i wytwórnia RCA zwyczajnie nie posiadała stereofonicznej wersji tego utworu.
Ale to nie wszystkie interesujące fakty związane z nagraniem „Blue Sudes Shoes”. Jak podaje bowiem na swojej stronie internetowej Keith Flynn, pierwotnie scenariusz zakładał użycie w powyższej scenie innego wielkiego hitu Presleya z lat pięćdziesiątych, a mianowicie „Hound Dog”. I, co ciekawe, kompozycję Leibera i Stollera, z tych samych powodów co „Blue Suede Shoes” zamierzano nagrać go na nowo!
Sam Elvis natomiast chciał umieścić w filmie zupełnie inny utwór. „Elvis chciał zrobić 'I Got A Woman’, którego autorem był Ray Charles„, zapamiętał w jednym z wywiadów Gordon Stoker z kwartetu The Jordanaires. „Wyjaśniono nam wówczas, że nagranie tej piosenki będzie nas kosztować dwa tysiące dolarów. Dlatego Elvis musiał odstąpić. (Twórcy filmu, przyp. autor) Nawet nie byliby w stanie zapłacić tej sumy ponieważ Ray Charles domagał się zapłaty całej kwoty z góry, zanim film został jeszcze w ogóle zrobiony„.
„Blue Suede Shoes”, nagrane po zaledwie jednym podejściu, było jego kolejną propozycją. Tym razem zaakceptowaną przez przedstawicieli studia filmowego. Głównie z tego powodu, że należało ono do katalogu wydawnictwa Hill&Range a rozmowy z jego autorem dotyczące wykorzystania go w filmie przebiegły nad wyraz pozytywnie.
„Elvis nagrał ją („Blue Suede Shoes”, przyp. autor) na nowo, dając tym samym RCA nowy stereofoniczny master„, wyjaśniał Gordon Stoker. „Scotty Moore i D.J. Fontana byli obecny podczas jej nagrania a nieobecnego Billa Blacka zastąpił Ray Siegel, który zagrał na akustycznym basie. Elvis zagrał na gitarze rytmicznej. Zarejestrowana na nowo wersja była o siedem sekund dłuższa od oryginału i miała nieco łagodniejsze brzmienie„.
Po nagraniu „Blue Suede Shoes” Elvis nie wrócił od razu do rozpoczętej kilkanaście minut wcześniej „Pocketful Of Rainbow” lecz na krótką chwilę skupił się jeszcze na innym utworze. Starej niemieckiej melodii „Muss I Denn”.
To właśnie ta, napisana na początku dziewiętnastego wieku w rejonach Szwabii, tj. etnicznej i historycznej krainy Niemiec, na którą obecnie składają się wschodnia część Badenii – Wirtembergii oraz zachodnia część Bawarii, kompozycja stworzyła podwaliny pod największy przebój piątego filmu Presleya i jeden z najchętniej coverowanych utworów w historii muzyki rozrywkowej.
Dokładna data powstania pierwowzoru jest dzisiaj niemal niemożliwa do ustalenia. Z zachowanych dokumentów można jedynie ustalić, że drugą i trzecią zwrotkę tego utworu dopisano w roku 1824. Rok później natomiast Friedrich Silcher, kompozytor i kolekcjoner piosenek folkowych, umieścił „Muss I Denn” w swoim śpiewniku zatytułowanym „Volkslieder fur 4 Mannerstimmen”. Pierwszego nagrania dokonało natomiast dwóch klarnecistów – duet Pusinelli and Hackert. Pierwszą wokalną wersję przypisuje się z kolei austriackiemu kompozytorowi, Oskarowi Wagnerowi. Jego wykonanie miało powstać około 1902 roku.
Blisko sześćdziesiąt lat później, Ben Weisman i Fred Wise, specjalnie na potrzeby filmu Presleya, napisali do utworu nowe, angielskie słowa. „Cóż, w 'G.I.Blues’ jest taka scena, w której Elvis i Juliet Prowse oglądają występ kukiełek. (Producenci, przyp. autor) Potrzebowali piosenki, która by do niej pasowała„, zapamiętał w jednym z wywiadów Ben Weisman. „Więc wymyśliliśmy 'drewniane serce’ (tytułowe 'Wooden Heart’, przyp. autor) ponieważ chodziło o drewniane kukiełki. Dopasowaliśmy tekst do ludowej melodii, którą (twórcy filmu, przyp. autor) chcieli wykorzystać. I tak, to połączenie zadziałało„.
Co ciekawe, autorzy nie zastąpili całego niemieckiego tekstu angielskimi słowami. W nowej wersji wykorzystali też oryginalne, niemieckie fragmenty.
I to właśnie te wersy przyczyniły się do kilku zabawnych pomyłek w trakcie nagrywania. W rezultacie, Elvis zarejestrował „Wooden Heart” przy akompaniamencie akordeonisty, Jimmiego Haskella, po czterech krótkich podejściach.
Później wrócił do pracy nad „Pocketful Of Rainbows”, której nagrywanie pochłonęło resztę wieczoru. I paradoksalnie, pomimo kolejnych dwunastu prób, nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.
„Pod koniec dnia, na pierwszy rzut oka, Paramount otrzymał wszystko co początkowo zakładano – dopuszczalne wersje wszystkich niezbędnych utworów. Ale chyba nikt nie był zadowolony z całej sprawy„, podsumował kończącą się tuż po godzinie 23.00 kolejną sesję nagraniową, Ernst Jorgensen. Na domiar złego, niespodziewnie pojawiły się problemy dotyczące praw autorskich do utworu „Tonight Is So Right For Love”.
- W opisie nagrania zachowano numerację z poprzedniego dnia, dlatego też w dokumentacji z 28 kwietnia 1960 roku rozpoczęto liczenie podejść nie od pierwszego lecz od szóstego.
CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2 CZĘŚĆ 3 CZĘŚĆ 4 CZĘŚĆ 5 CZĘŚĆ 6
CDN.