NASHVILLE ’61 – Szybki pocałunek w Nashville

Nashville ’61
– Szybki pocałunek w Nashville –
(Część 7)
Mariusz Ogiegło

Dostałem tutaj klasyk”, jak zauważył zresztą przed pierwszym podejściem sam inżynier dźwięku pracujący tego dnia w studiu. A piosenka miała potencjał. „Była tak brutalnie szczera jak nic innego z Nowego Jorku, Londynu, Memphis czy skądkolwiek”. Zdecydowano się więc zagrać ją inaczej niż dotychczas. Wiodącą dotąd tradycyjną gitarę akustyczną na której grał Scotty Moore zastąpiono gitarą elektryczną. Zagrał na niej doskonały gitarzysta Hank Garland, który zaledwie osiem tygodni później doznał bardzo poważnych obrażeń (na tyle poważnych, że na długi czas uniemożliwiły mu grę na instrumencie) w wypadku samochodowym. „Pamiętam jak nagrywali 'Little Sister’”, opowiadał w jednym z późniejszych wywiadów inny muzyk biorący udział w nagraniach, Harold Bradley. „Hank (Garland, przyp.autor) musiał pożyczyć się mojej gitary Fender (Jazz Master). Normalnie związany był z Gibsonem ale tym razem czuł, że w tym nagraniu potrzebuje uzyskać inny dźwięk… Uważał, że gitary, których używał nie będą wystarczająco ostre (funky) i będą zbyt przytłumione”.

Ognia”, zakrzyknął Presley przed jedną z prób. Początkowa aranżacja sprawiała wrażenie chaotycznej lecz jak pisze Piers Beagley – „wciąż ostrej”. Miejscami dało słyszeć się niedbale wtrąconą gitarę akustyczną, która powodowała, że Elvis gubił słowa i nie mógł się odnaleźć. „Prawie Cię nie słyszę”, mówił po jednym z podejść. Czwarta próba, kompletna, okazała się najlepsza i finalnie trafiła na singiel. Warto jednak napisać, że w tym miejscu sesja nie dobiegła końca. Jak pisze bowiem Ernst Jorgensen w swojej bestsellerowej książce „Platinum. A Life In Music” „Elvis i zespół byli tak podekscytowani, że grali tą piosenkę wciąż i wciąż i tak aż do godziny pół do ósmej rano”! Na taśmach z zapisem tej całonocnej sesji zachowało się łącznie aż… jedenaście podejść! Ten niecodzienny muzyczny maraton zakończono dopiero wówczas gdy „podczas podejścia dziewiątego gitara Hanka Garlanda zaczęła chwilami słabnąć. Wówczas to Elvis zdał sobie sprawę, że wcześniejsze, podejście czwarte było najlepsze”. Niektóre źródła odnotowują, że po skończonych nagraniach Presley i grupa towarzyszących mu instrumentalistów nie opuściła od razu studia. Pozostali w nim aż do wschodu słońca w kółko przesłuchując zarejestrowany materiał…

Część 8, ostatnia
CDN.

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *