DONNIE SUMNER
„Trasy z Elvisem były ekstremalnie szybkie i pasjonujące” – Elvis we wspomnieniach Donniego Sumnera
Członek kwartetu The Stamps Quartet wspomina Elvisa
Donnie Sumner (na zdjęciu trzeci od lewej) to prawdziwa legenda. Jest producentem muzycznym, kompozytorem i wykonawcą pieśni gospel. W latach siedemdziesiątych jako członek grupy The Stamps Quartet towarzyszył Elvisowi Presley’owi w jego trasach koncertowych i podczas koncertowych.
Wywiad, który prezentuję Wam poniżej miałem zaszczyt i przyjemność przeprowadzić kilka lat temu. Donnie Sumner opowiedział mi wówczas o życiu podczas tournee z Elvisem oraz zdradził jak wyglądały sesje nagraniowe ze słynnym królem rock’n’rolla.
Mam nadzieję, że wywiad ten będzie się Wam podobał.
Mariusz Ogiegło: Swoją karierę rozpoczynałeś w latach sześćdziesiątych. Z pewnością słyszałeś wtedy o Elvisie Presleyu. Co wtedy sądziłeś o jego muzyce?
Donnie Sumner: Byłem fanem Elvisa już wcześniej, przez wszystkie dni uczęszczania do szkoły.
Mariusz Ogiegło: Czy przypuszczałeś wtedy, że za kilka lat będziesz występował z nim na scenie i pracował w studiu?
Donnie Sumner: Nie, nawet w moich najśmielszych wyobrażeniach
Mariusz Ogiegło: Kiedy i w jakich okolicznościach kwartet The Stamps otrzymał propozycję pracy dla Elvisa?
Donnie Sumner: The Imperials został zarezerwowany na trzy sezony przez agencję J.D „Sumar Talent”. Na czwarty sezon już nie mieli czasu ponieważ zostali zaangażowani w trasę Jimmy Deana. Nie mogli więc jechać. Elvis chciał aby J.D. wystąpił z nim już podczas pierwszych występów w Vegas, ale reszta kwartetu nie uznawała tego wtedy za szczególnie ważną sprawę. Elvis przez cały czas powtarzał jednak, że potrzebuje The Stamps. Reszta jest już historią…
Mariusz Ogiegło: Kiedy i w jakich okolicznościach pierwszy raz spotkałeś Elvisa? Jakie zrobił na Tobie wtedy wrażenie?
Donnie Sumner: Elvisa po raz pierwszy spotkałem w 1962 roku kiedy J.D. zabrał mnie do Graceland. Mieliśmy zaśpiewać kilka piosenek, które napisałem, a z których miałem nadzieję Elvis wybierze chociaż jedną. Elvis jakiego wtedy poznałem był taki sam jak ten, którego opuszczałem w 1976 roku, „uprzejmy gentleman”
Mariusz Ogiegło: Od samego początku swojej kariery Elvis otaczał się grupami gospel. Jak uważasz, dlaczego? Czy miały one tylko zapewnić lepsze brzmienie wykonywanym przez niego piosenkom czy może Elvis widział w tym jakiś głębszy sens?
Donnie Sumner: Muzyka gospel była dla niego sposobem na odprężenie się. Towarzyszyła mu w najbardziej stresujących momentach przemieniając je w chwile wyciszenia i odpoczynku.
Mariusz Ogiegło: Występowałeś z Elvisem na koncertach. Jak wyglądały te trasy koncertowe? W filmie ON TOUR z 1972 widzimy Elvisa śpiewającego utwór gospel na kilka minut przed koncertem. Czy w ten sposób radził sobie z tremą przed występami?
Donnie Sumner: Trasy z Elvisem był ekstremalnie szybkie i pasjonujące. Jedyna rutyna w jaką mogliśmy popaść to „nie popaść w rutynę”. Kiedy sytuacja była naprawdę wykańczająca Elvis zwracał się z prośbą do The Stamps lub The Voice o zaśpiewanie utworów gospel, jak chociażby SWEET SWEET SPIRIT. Kiedy tylko posłuchał melodii gospel stawał się naprawdę spokojny i mniej posępny.
Mariusz Ogiegło: Zagrałeś z Elvisem wiele koncertów, ale jeden z nich był wyjątkowy-Aloha From Hawai, który transmitowany był na cały świat. Jak wyglądały przygotowania do tego historycznego wydarzenia?
Donnie Sumner: Myślę, że wszyscy byliśmy bardziej pobudzeni i podekscytowani przed tym występem niż przed jakimkolwiek, który wcześniej zagraliśmy. Nie tylko dlatego, że odbywał się na Hawajach ale przede wszystkim dlatego, że był to pierwszy satelitarny przekaz. Elvis wchodził do historii. Jesteśmy wdzięczni za to, że mogliśmy wziąć w tym udział.
Mariusz Ogiegło: Czy Elvis denerwował się przed tymi koncertami?
Donnie Sumner: Żyłem z Elvisem przez kilka lat i nigdy nie widziałem go bardziej niespokojnego i niepewnego niż na dwa, trzy dni przed Aloha Show.
Mariusz Ogiegło: Jakim człowiekiem był król rock’n’rolla za zamkniętymi drzwiami, z dala od publiczności?
Donnie Sumner: Najlepszy opis, który może to przedstawić: życie z Elvisem przypominało chłopięcy klub w domku na drzewie. Jedynym oddechem rzeczywistości, której doświadczaliśmy były nasze oddechy.
Mariusz Ogiegło: Sesje nagraniowe Elvisa od początku jego kariery owiane były tajemnicą. Zachowało się zaledwie kilka zdjęć. Czy zgodzisz się opowiedzieć o pracy z Elvisem w studiu?
Donnie Sumner: Przy ponad 400 płytach, na których śpiewałem lub pomagałem i w ich produkcji nie spotkałem artysty takiego jak Elvis Presley. Nigdy nie wiedział co będzie nagrywać dopóki Red West nie przedstawił mu piosenek do przesłuchania. Nagrywał piosenkę, a później przesłuchiwał ją w kółko przez długi czas. Zawsze używał ręcznego mikrofonu. Kiedy nagrywał spacerował wokół studia co w przemyśle muzycznym jest niedopuszczalne, ale kiedy jesteś Elvisem Presleyem słowo „nie” czasem zmienia swoje znaczenie, na „tak”.
Mariusz Ogiegło: W 1973 roku Elvis nagrał dwie Twoje piosenki, „I Miss You” i „Mr.Songman”. Jak do tego doszło?
Donnie Sumner: Byliśmy w Palm Springs. Pułkownik Parker wysłał wtedy mobilne studio RCA (RCA Mobile Studio) do posiadłości Elvisa. Elvis nie miał żadnych piosenek do nagrania. Kiedy zaczął próbować starał się wybrać któryś z utworów, które Voice zaśpiewał u niego w domu. Dwie moje kompozycje znalazły się przypadkiem na liście. To dla mnie wielki zaszczyt.
Mariusz Ogiegło: Jesteś prawdziwą legendą w muzyce gospel. Jak oceniasz Elvisa jako wykonawcę tej muzyki? Czy któraś z nagranych przez niego płyt lub pieśni jest Twoją ulubioną?
Donnie Sumner: Bez cienia wątpliwości, moją ulubioną pieśnią gospel w wykonaniu Elvisa jest „How Great Thou Art.”.
Mariusz Ogiegło: Elvis często pytał ze sceny „Dlaczego Ja Panie?” („Why Me Lord?”). Był religijną osobą. Czy kiedykolwiek rozmawiałeś z nim o religii?
Donnie Sumner: Rzeczywiście nie rozmawiałem nigdy z Elvisem na tematy religii. W tamtym czasie nie wyznawałem Chrześcijaństwa i nie odczuwałem potrzeby rozmawiania o tym. Z drugiej strony zaś nadzwyczaj pochłaniały nas Wschodnie Teologie jak np. transcendentalna medytacja itp.
Mariusz Ogiegło: 16 sierpnia 1977. Tragiczna data dla każdego fana Elvisa. Co zapamiętałeś z tego dnia? Gdzie otrzymałeś wiadomość o jego śmierci?
Donnie Sumner: Byłem w Lakeland na Florydzie kiedy usłyszałem wiadomość o śmierci Elvisa. W tym momencie pomyślałem, że zrealizował plan, o którym rozmawiali przy różnych okazjach…ZNIKNIĘCIE.
Naprawdę nie wierzyłem w to, że Elvis umarł dopóki J.D nie zadzwonił do mnie i powiedział, że mam przyjechać do Memphis żeby zaśpiewać na jego pogrzebie. Nie wierzyłem w to. Zapytałem J.D. czy Elvis naprawdę umarł, a on odpowiedział „naprawdę, Mr. Presley i ja ubieramy go właśnie do pogrzebu”.
Mariusz Ogiegło: Tytuł magazynu, w którym chciałbym opublikować naszą rozmowę brzmi „Elvis: Człowiek, którego nigdy nie zapomnisz”. Dlaczego Twoim zdaniem pamięć o Elvisie jest ciągle żywa?
Donnie Sumner: Był nie tylko najbardziej charyzmatycznym piosenkarzem w historii. Jego tajemnicze życie również było fenomenalne. Geniusz i osamotnienie zawsze wyrabiają długowieczność wspomnień.
Mariusz Ogiegło: To wielki zaszczyt dla mnie móc chociaż w ten sposób z Tobą porozmawiać. Dziękuję Ci bardzo za czas, który poświęciłeś na odpowiedzi na moje pytania oraz za wspomnienia, którymi się z nami podzieliłeś. W imieniu wszystkich fanów Elvisa przesyłam najserdeczniejsze pozdrowienia.
Donnie Sumner: Nie przestawaj patrzyć w górę… stamtąd przychodzi błogosławieństwo.
* Kopiowanie i wykorzystywanie całości lub części wywiadu (w tym także zdjęć) na innych stronach internetowych bez zgody autora-zabronione!