RITA OVERHEAD
„Właściwie nie mogłam oderwać od niego oczu…” – Rita Overhead wspomina swoją podróż marzeń…
Elvis Presley we wspomnieniach Rity Overhead
Ritę Overhead, angielską superfankę Elvisa Presley’a (moderatorkę na wielu popularnych forach poświęconych naszemu idolowi), miałem przyjemność poznać kilka lat temu. W 2009 roku udzieliła mi wyjątkowego wywiadu, w którym opowiedziała mi o swojej „podróży marzeń” z 1972 roku. Wówczas to wraz z mężem odwiedziła po raz pierwszy Stany Zjednoczone Ameryki Północnej (USA).
Jej niezwykła podróż prowadziła m.in do Memphis i Las Vegas gdzie nie tylko zobaczyła kilka występów Elvisa ale także… spotkała swojego idola za kulisami.
Gorąco polecam Wam lekturę tej rozmowy. Mam nadzieję, że będzie się Wam podobać.
Mariusz Ogiegło: Kiedy pierwszy raz usłyszałaś Elvisa. Pamiętasz może pierwszą piosenkę, którą usłyszałaś w jego wykonaniu?
Rita Overhead: Pierwszy raz usłyszałam Elvisa kiedy obejrzałam film „Love Me Tender”.To była również moja pierwsza płyta, którą nabyłam w HMV label. Chodziłam wtedy jeszcze ciągle do szkoły i trudno było mi kupować płyty. Kiedy tylko poszłam do pracy rozpoczęłam kolekcjonowanie na dobre!
Mariusz Ogiegło: Miałaś wielkie szczęście spotkać się z Elvisem za kulisami. Jak doszło do tego szczególnego wydarzenia? Kto pomógł w jego organizacji?
Rita Overhead: Wspólnie z moim mężem (Rodem) odbyliśmy krótką, ale przyjemną rozmowę z Pułkownikiem. Opowiedział nam o planowanym na styczeń 1973 roku koncercie na Hawajach. Był bardzo dumny z tego projektu. My również, szczególnie wtedy gdy powiedział nam, że w planach jest transmisja satelitarna tego show na cały świat. Pułkownik Parker zapytał nas jak myślimy ile ma lat. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć więc milczeliśmy. Wtedy on uśmiechnął się i powiedział ile ma lat.
Następnie zostaliśmy przedstawieni pracownikowi RCA Executive, Georgowi Parkhillowi. Colonel dał nam swoje autografy, które jak się dowiedziałam są bardzo rzadkie.
W tym czasie dołączyło do nas kolejnych dwóch fanów. Wtedy zadzwonił telefon. Chcieliśmy już iść ale Pułkownik powiedział żebyśmy poczekali aż skończy rozmawiać. Kiedy zakończył rozmowę zapytał ilu nas jest. Odpowiedziałam „jest nas pięciu”. Powiedział żebyśmy wraz z Georgem Parkhillem poszli za nim. Poszliśmy za nim aż do showroomu. Myśleliśmy, że chce nas usadzić na jakiś specjalnych miejscach w pobliżu sceny, ale nie… Szliśmy dalej aż do drzwi z napisem „No Exit”. Minęliśmy je i szliśmy wzdłuż długiego korytarza w którym pełno było ochroniarzy. Wtedy wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że prowadzi nas na spotkanie z Elvisem…
Mariusz Ogiegło: Opowiedz jak wyglądało wasze spotkanie z Elvisem. Jaki był Elvis podczas spotkania z fanami?
Rita Overhead: Weszliśmy do dużego pokoju. Zobaczyliśmy The Stamps, Sweet Inspirations i Kathy Westmorland. Wszyscy siedzieli i oglądali telewizor (to był ten pokój, w którym Elvis odczytuje telegramy na filmie „That’s The Way It Is”). Nas wprowadzono do małego pomieszczenia, w którym Elvis musiał odpoczywać pomiędzy występami. Było tam łóżko, na którym stał biały telefon. Natychmiast usiadłam na łóżku. Przy drzwiach stała szafka a na niej duża czerwona japońska lalka (zauważyłam ją ponieważ moja przyjaciółka z Japonii przysłała mi jej miniaturę).
Na początku Pułkownik przedstawił nas Vernonowi Presleyowi. Był po prostu wspaniały. Otrzymałam od niego pocałunek a Rod uścisnął mu dłoń. Red West pojawił się w pokoju w ciągu kilku sekund. Nic nie powiedział. Sprawdził tylko czy wszystko jest w porządku i szybko wyszedł.
Vernon zapytał nas gdzie byliśmy i co udało nam się zobaczyć. Powiedzieliśmy więc, że byliśmy w Graceland i Tupelo. Wspomnieliśmy także, że udało nam się spotkać wujka Vestera. Vernon był z tego powodu bardzo szczęśliwy.
Gdy Vernon wyszedł do pokoju wrócił Pułkownik jedząc kanapkę. „Chcecie jakieś kanapki?” zapytał. „Nie dziękujemy”- odpowiedzieliśmy. Jak mogliśmy myśleć o jedzeniu stojąc w tym pokoju. Wtedy zapytał czy może chociaż czegoś się napijemy. Poprosiliśmy więc o napoje. Pułkownik wyszedł żeby je dla nas zamówić. Kiedy był w drugim pokoju Rod usłyszał jak zwrócił się do Elvisa, „Elvis przyjdziesz się poznać z kilkoma fanami z Anglii?”. Po kilku minutach Colonel i George Parkhill wrócili do pokoju z naszymi napojami.
Wtedy nagle w drzwiach stanął Elvis. Cały ubrany był na czarno. Pod rozpiętą czarną koszulą wisiał medalion z pazurem. Jeszcze jedną rzecz, którą zapamiętałam to to, że na palcach miał kilka pierścieni. Włosy miał zaczesane do tyłu. Używał jakiegoś wybornego płynu po goleniu. Wyglądał naprawdę niezwykle, zdjęcia nie oddają tego w pełni. Był wysoki, przystojny i wyglądał naprawdę młodo. Właściwie nie mogłam oderwać od niego oczu.
Dwóch facetów uścisnęło mu dłoń. Ja dostałam pocałunek, ale byłam pewna, że śnię, więc pocałowałam go jeszcze raz. Uznał tą sytuację za zabawną i rzucił w moim kierunku cudowny uśmiech.
Zapytał nas czy mieliśmy spokojną podróż do Ameryki i o kilka innych rzeczy, ale trzeba było słuchać go uważnie bo mówił bardzo cichym, miękkim głosem, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że to nie sen.
Rozdał nam wszystkim autografy. Jedyną rzecz, którą miałam wtedy przy sobie to menu z obiadu, które wcześniej zabrałam na pamiątkę.
Zapytał mnie o moje imię i mówię Ci, zapomniałam. Wtedy posłał mi wspaniały uśmiech i powiedział „musisz mieć jakieś imię?”. W tym momencie ocknęłam się i powiedziałam „Oh…, Rita” a on ze śmiechem w głosie zapytał, „Rita. Jesteś pewna?”. „Tak” odpowiedziałam i wtedy napisał na moim menu „With Love Rita, Elvis Presley”.
Po chwili wrócił Pułkownik i powiedział, „dobrze musimy już wracać na górę. Przed wyjściem ustawiłem Hound Dogi (psy-maskotki, przyp.autor) na sprzedaż”. Elvis ponownie uścisnął dłonie tym dwóm facetom. Ja szłam trzymając go za rękę. Dostałam jeszcze jeden pocałunek. Pożegnał się z nami i skierował w kierunku małego pomieszczenia, w którym musiał się przygotowywać do występów. Wewnątrz na ścianie wisiało duże lustro. Zanim zdążył do niego wejść jedna dziewczyna krzyknęła, „zawsze będziesz królem w Anglii!”. „Dziękuję. Któregoś dnia przylecę do Anglii” odpowiedział Elvis poczym wszedł do swojego pokoju a my wróciliśmy do pomieszczenia, w którym byliśmy na początku, tam gdzie spotkaliśmy The Sweet Inspirations i Kathy Westmorland. Pułkownik poprosił żebyśmy poszli za nim. Wróciliśmy na górę windą bo jak wspomniał była to najlepsza droga żeby uniknąć problemów z obstawą. Wyszliśmy z tyłu sceny (dokładnie w tej części, którą możesz zobaczyć na filmie That’s The Way It Is gdy Elvis idzie ze swoją grupą).
To było wspaniałe uczucie. Gdy wchodziliśmy do showroomu wszyscy na nas patrzyli bo doskonale wiedzieli gdzie byliśmy.
Pułkownik zamienił kilka słów z Maitre’D, który w tym czasie rozmawiał z jednym z kelnerów. Zostaliśmy usadzeni na najlepszych miejscach w pobliżu Colonela, który przyszedł na show około 3 w nocy. Ten koncert nic nas nie kosztował – to był prezent od Pułkownika!
Mariusz Ogiegło: Byliście z mężem na kilku koncertach Elvisa w 1972 roku. Jak wspominasz te legendarne dziś show. Coś szczególnego utkwiło Ci w pamięci?
Rita Overhead: Pierwszy koncert jaki widziałam to midnight show z 31 sierpnia 1972 roku. Rozpoczęły go The Sweet Inspirations a po nich wystąpił Jackie Kahane. Po chwili ciszy zaczął grzmieć temat z Odysei Kosmicznej 2001. Nasze serca zaczęły bić coraz szybciej. Wtedy usłyszeliśmy wstęp do „See See Rider” i z prawej strony na scenę wszedł Elvis. Publiczność oszalała, a ja razem z nimi. Nie mogłam uwierzyć, że po tych wszystkich latach oczekiwania Elvis stał teraz przede mną. Był taki przystojny i jeszcze ten uśmiech, który był w stanie roztopić każde serce.
Przeszedł w lewą stronę. Podszedł do Charliego Hodge’a, który podał mu jego gitarę a następnie wszedł w „See See Rider”. Po zaśpiewaniu „Johnny B.Goode” odłożył gitarę i wykonał „Until It’s Time For You To Go”. Utwór pokazał jak potężny jest głos Elvisa. Brzmiał jeszcze lepiej niż na płytach. Po zakończeniu piosenki podziękował za brawa, stanął tyłem do publiczności a przodem do Charliego Hodga. Wykonał charakterystyczny obrót w prawo i rozpoczął „You Don’t Have To Say You Love Me”.
Podczas tego koncertu wydawało nam się, że Elvis pił dużo wody. Za którymś razem oblał nią niczego nie spodziewającego się członka zespołu.
Z ważniejszych momentów innych koncertów, które widziałam zapamiętałam utwór „Polk Salad Annie”. To był naprawdę fantastyczny i bardzo długo oklaskiwany fragment show. Elvis był u szczytu swoich możliwości. Pod koniec piosenki przeszedł do pozycji karate, która była tak niewiarygodna i do tego ta rozentuzjazmowana reakcja publiczności. Nie mogłeś się powstrzymać żeby nie wpaść w histerię. Nie przejmowałeś się tym, że Elvis tam był. Głośna, silna muzyka czyniła to jeszcze bardziej pasjonującym.
Po fenomenalnym zakończeniu „Polk Salad Annie” zwrócił się do publiczności, „teraz będę poważny”, mogłam zobaczyć, że się śmiał. „Nie. Nie jestem jeszcze wystarczająco poważny” stwierdził i zespół rozpoczął wstęp ponownie… „Ok. Jestem gotowy” i wszedł w „What Now My Love”, która była naprawdę wspaniała. Wykonał ją mocno wkładając w nią mnóstwo emocji.
Kolejną wybitną piosenką była „Fever”, prawdziwy show dla publiczności i następne niewiarygodne wykonanie.
Niesamowite było oświetlenie podczas tego utworu. Elvisa oświetlał krąg czerwonego światła, który kładł się tuż za nim. Elvis stał w rozkroku. Na uderzenie bębna zaczął kręcić nogami. Każdą osobno. Najpierw jedna, kolejne uderzenie, druga noga i co raz szybciej. Publiczność była naprawdę podniecona podczas tego wykonania i naturalnie było przy nim dużo krzyków.
Następnie przedstawił medley swoich starych przebojów, „Heartbreak Hotel”, „All Shook Up” i kilka innych.
Podczas „Love Me Tender” rozdał trochę apaszek i pocałunków. Kiedy przyszła kolej na „Hound Dog” pochylił się i zwrócił się do widowni, „w 1956 wykonałem tą piosenkę w Ed Sullivan Show… Musiałem stanąć w ten sposób, ponieważ w tamtych czasach mój głos był znacznie wyższy”. Gdy stałam mogłam zdzierać moje struny głosowe. Wtedy Elvis zaczął wolną wersję „Hound Dog”. Jednak zamiast „You ain’t nothing but a hound dog” zaśpiewał “you don’t know what I’m gonna do, no you don’t” na co widownia wykrzyknęła “Hound Dog”. “You ain’t nothing but a bear-cat! Woolly Bulllie!”, odpowiedział jej Elvis. Później dodał jeszcze kilka innych dziwnych zwrotów. W trakcie wykonywania tej piosenki rzucił do publiczności trzy pluszowe Hound Dogi.
O następnym utworze powiedział, że jest to jego ulubiona piosenka. „I’ll Remember You” była cudowna. Co więcej. Światło padało na niego ze wszystkich reflektorów. Kiedy dodano różowy i fioletowy kolor wyglądało to naprawdę ślicznie.
Innym punktem kulminacyjnym koncertu było „Suspicious Minds”. To naprawdę poruszało umysły. Szczególnie gdy Elvis upadł na jedno kolano, po czym skierował do widowni stwierdzenie, „ależ ta podłoga jest twarda”. Następnie płynnie obrócił się na kolanie, przyklęknął na drugim żeby po chwili powstać.
Po przedstawieniu The Sweet Inspirations, The Stamps i Joe Guercio Orchestra zaśpiewał “My Way”, które pokazało potęgę jego głosu. Był naprawdę absolutnie fantastyczny!
Następna była „You Gave Me A Mountain”. Niektórzy fani siedzący w pobliżu sceny opowiadali później, że pod koniec piosenki miał prawdziwe łzy w oczach.
Kilku fanów, z którymi rozmawiałam twierdziło, że we wtorek 29 sierpnia Lisa i Priscilla były na koncercie. Widocznie Elvis poprosił je by przyszły. Przedstawił Lisę ale nie Priscillę. Tego dnia też skrócił swój koncert. Po jego zakończeniu kompletnie „rozsypał się” w swojej garderobie i strasznie płakał.
Po monumentalnym aplauzie, Elvis powiedział „Dziękuję! Jesteście fantastyczną publicznością”. Po tych słowach Charlie Hodge założył mu na ramiona pelerynę. Elvis zaśpiewał z dużym uczuciem „Can’t Help Falling In Love” w trakcie której rozdał kilkanaście apaszek, które natychmiast były przejmowane przez fanów stojących pod sceną.
Pod koniec piosenki zaczęły opadać zasłony. Elvis upadł na jedno kolano, wystrzelił w powietrze rękami rozpościerając pelerynę. Pozostał w tej pozycji aż do momentu gdy kurtyna opadła całkowicie. Kiedy zasłony dotykały już podłogi wstał, opuścił ręce cały czas trzymając w dłoniach pelerynkę. Pozwolił nam rzucić na siebie ostatnie spojrzenia. Potem zniknął.
Mariusz Ogiegło: Wiem, że to pytanie jest bardzo trudne dla każdego fana Elvisa. 16 sierpnia 1977. Co pamiętasz z tamtego tragicznego dnia?
Rita Overhead:Pamiętam, że telewizor był włączony i trwał program „News Flash”. Powiedzieli w nim, że Elvis właśnie umarł. Nie uwierzyłam w to co usłyszałam. Myślałam, że to nie jest prawda. Z tego powodu nie poszłam spać tylko przez całą noc oglądałam serwisy informacyjne martwiąc się przy tym jak wstanę następnego dnia do pracy!
Mariusz Ogiegło: Widziałaś Elvisa „na żywo”. Co sądzisz o projekcie ELVIS THE CONCERT podczas którego Elvis śpiewa z dużego ekranu do muzyki granej przez jego oryginalny zespół?
Rita Overhead: Myślę, że to dobry pomysł ponieważ umożliwia fanom, którzy nie widzieli Elvisa „na żywo” obejrzenie go na koncercie.
Mariusz Ogiegło: Na zakończenie naszej rozmowy. Powiedz mi jaki jest Twój ulubiony film z Elvisem, jego piosenka, płyta?
Rita Overhead: Bardzo ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że nie licząc dwóch filmów koncertowych („That’s The Way It Is” oraz „On Tour” przyp. autor) to „Charro!” jest moim ulubionym. Moją ulubioną piosenką jest „The Last Farewell” z mojego ulubionego albumu „From Elvis Presley Boulevard Memphis, Tennessee”.
* Kopiowanie i wykorzystywanie całości lub części wywiadu (w tym także zdjęć, które pochodzą z prywatnego archiwum Rity Overhead) na innych stronach internetowych bez zgody autora-zabronione!