GIRLS! GIRLS! GIRLS! – powrót na Hawaje i… kolejny wielki przebój!
Girls! Girls! Girls!
– powrót na Hawaje i …kolejny wielki przebój! –
Mariusz Ogiegło
„…jest w tych pocztówkach z plaż na Hawajach albo Miami coś z magii wielkiego idola”, zauważył kilka lat temu jeden z polskich dziennikarzy w artykule „Idol z dźwiękowej pocztówki” wypowiadając się na temat filmów z udziałem Elvisa Presley’a. I trudno nie przyznać mu racji. W tym samym tekście autor stwierdził również, że piosenkarz nagrał do nich ponad dwieście pięćdziesiąt piosenek, które do dzisiaj „żyją swoim własnym życiem”. W większości ale nie zawsze. Zdarzały się bowiem przypadki, że utwory nagrane dla potrzeb ścieżki dźwiękowej stawały się wielkimi, ponadczasowymi przebojami. Tak było m.in. w przypadku muzyki do filmu „Girls! Girls! Girls!”…
W tym roku mija równo pięćdziesiąt lat od nakręcenia tego klasycznego filmu z królem rock’n’rolla w roli głównej. I choć może trudno w to uwierzyć ale także pół wieku temu powstał utwór, który do dzisiaj zanucić potrafi niemal każdy, a przynajmniej każdy komu kiedykolwiek list „wrócił do nadawcy”.
To doskonały powód do tego by cofnąć się do roku 1962 i poznać historię słonecznej i rozśpiewanej komedii jaką było „Girls! Girls! Girls!”.
W studiu nagraniowym
26 marca 1962 roku Elvis przybył do studia Paramount Pictures na przedprodukcyjne spotkanie dotyczące kolejnego, jedenastego filmu z jego udziałem. Jeszcze tego samego dnia, około godziny jedenastej przed południem, rozpoczęto prace nad ścieżką dźwiękową. Sesję nagraniową zorganizowano w studiu Radio Recorders w Hollywood. Do udziału w niej zaproszono grupę muzyków studyjnych od kilku lat współpracujących z Presleyem ponieważ jak pisze Ernst Jorgensen w książce „Platinum A Life In Music” „Elvis jak zwykle chciał mieć na Wybrzeżu któregoś ze swoich muzyków, więc do studia przylecieli Scotty, DJ, Boots i The Jordanaires”. Nieobecnego basistę, Boba Moora, zastąpił Ray Siegel.
Oprócz wyżej wymienionych instrumentalistów do nagrań zaangażowano także gitarzystów Barneya Kessela (popularnego w tamtym czasie gitarzystę jazzowego), Tiny’ego Timbrella, Roberta Baina i Altona Hendricksona, perkusistę Hala Blaina i Berniego Mattinsona, klawiszowców, Harolda Browna (organy) oraz Dudleya Brooksa (pianino). Wokal towarzyszący zapewniły dwa męskie kwartety, wspomniany The Jordanaires oraz The Amigos.
Zespół przybył do Los Angeles kilka dni przed Elvisem, który jak pisze Jorgensen, „wciąż wolał podróżować sam” i na prośbę dyrektora muzycznego, Charles’a O’Currana, odbył w studiu serię prób. Według autora „A Life In Music” dało to „piosenkarzowi małe szanse na jakąkolwiek muzyczną interakcję ze swoim zespołem”.
Nagrania w hollywoodzkim studiu poprzedziło spotkanie w nowej nowojorskiej siedzibie wydawnictwa Hill &Range, w którym udział wzięli m.in. menedżer Presley’a – ‘Pułkownik’ Parker oraz kompozytorzy, Otis Blackwell i Winfield Scott. Na nową ścieżkę dźwiękową wybrano kilkanaście bardzo zróżnicowanych muzycznie utworów napisanych zarówno przez dobrze znane autorskie zespoły, takie jak: Sid Tepper i Roy C. Bennett czy Giant, Baum, Florence Kaye jak i dopiero wchodzących na rynek tekściarzy. Wśród propozycji na nową płytę znalazła się także wspólna kompozycja przyjaciół Elvisa, Charliego Hodge’a i Reda Westa.
Pierwszego dnia zarejestrowano tylko trzy utwory. Pierwszym z nich była ballada „I Don’t Want To” do której słowa napisała Janice Tarre a muzykę skomponował urodzony w Wiedniu, Fred Spielman (autor wielu popularnych przebojów filmowych. Jego utwory śpiewali m.in. Frank Sinatra i Judy Garland). Z dokumentacji, która zachowała się z tej sesji wiadomo jedynie tyle, że zespół nagrał ją już po trzecim podejściu i chwilę później rozpoczął pracę nad kolejną piosenką.
„Otis Blackwell wraz ze swoim partnerem Winfieldem Scottem pracowali nad piosenkami do nowego obrazu wytwórni Paramount zatytułowanego ‘Girls! Girls! Girls’, ale przynieśli tylko dwa numery pasujące do scenariusza: ‘We’re Comin’ In Loaded’ oraz propozycję piosenki tytułowej” napisał Ernst Jorgensen w „Platinum: A Life In Music”. Pierwszą z nich Elvis nagrał po sześciu próbach (i podobnie jak w przypadku utworu „I Don’t Want To” niewiele wiadomo na temat tego jak przebiegało nagranie tej kompozycji).
Nieco więcej informacji na temat samego procesu powstawania zachowało się natomiast w przypadku ostatniej nagranej tego dnia piosenki, „Thanks To The Rolling Sea”.
Była to jedna z trzech kompozycji Ruth Batchelor i Boba Robertsa, które zostały wybrane do ścieżki dźwiękowej nowego filmu z udziałem Presley’a. Spółka kompozytorska zadebiutowała zaledwie rok wcześniej dostarczając utwory do filmu „Kid Galahad” (na album ze ścieżką dźwiękową weszła ich doskonała kompozycja „King Of The Whole Wide World”).
Z dziesięciu nagranych tego wieczora podejść zachowały się przynajmniej trzy – jedno alternatywne oraz dwie wersje master, płytowa i filmowa. Przy uważnym przesłuchiwaniu tego materiału można usłyszeć, że w trzeciej próbie Elvis zmienił słowa piosenki. Z kolei nagrane kilka minut później podejście piąte zostało uznane za najlepsze i trafiło na płytę. Ostatnia próba, dziesiąta, figuruje natomiast w dokumentacji jako wersja filmowa (‘movie version’) i została wykonana ‘acapella’, tj. bez udziału muzyków.
Pierwszy dzień prac nad muzyką do nowego filmu zakończył się dziesięć minut po północy. Elvis opuścił studio i udał się do swojej posiadłości położonej na przedmieściach Los Angeles.
Zanim następnego dnia ponownie pojawił się w murach Radio Recorders musiał stawić się u lekarza pracującego dla studia filmowego. Celem wizyty było przeprowadzenie badań kontrolnych na podstawie których ubezpieczano poszczególnych członków ekipy filmowej.
Około godziny pierwszej popołudniu w położonym przy 7000 Santa Monica Boulevard studiu nagraniowym rozpoczęto kolejny etap prac nad ścieżką dźwiękową. Drugi dzień ‘zaowocował’ aż siedmioma nowymi utworami, z których jeden na stałe wpisał się do historii muzyki rozrywkowej. Jego nagranie poprzedziły jednak dwie inne piosenki.
Sesję otworzyła ballada nadesłana przez reporterkę radiową i telewizyjną, Ruth Batchelor i partnerującego jej Boba Robertsa – „Where Do You Come From”. Wersję master tej piosenki zarejestrowano dopiero po czternastu podejściach!
Utwór tytułowy, który nagrano jako następny został wyłoniony spośród dwóch zgłoszonych propozycji. Jedną z nich była kompozycja „Girls! Girls! Girls!” Otisa Blackwella i Winfielda Scotta ale jak stwierdził Ernst Jorgensen w swojej książce „Platinum: A Life In Music”, „nie każda piosenka mogła być arcydziełem i wersja ‘Girls! Girls! Girls!’ Blackwella i Scotta została uznana za nieodpowiednią w stosunku do utworu o tym samym tytule napisanym przez Leibera i Stollera w 1960 roku”.
Utwór nie powstał jednak z myślą o Presley’u a o założonym w 1955 roku czarnym kwartecie wokalnym (jednym z pierwszych tego typu) The Coasters. Grupa nagrała aż dwie wersje tej piosenki! Na singlu z sierpnia 1961 roku znalazły się tzw. „Girls! Girls! Girls! (Part I)” oraz „Girls! Girls! Girls! (Part II)”, różniące się od siebie jedynie aranżacją. Ta ostatnia, szybsza wersja w pierwszych dniach sierpnia dotarła do dziewięćdziesiątego szóstego miejsca na amerykańskiej liście przebojów muzyki pop.
Jerry Leiber wspominając swoją współpracę z popularnym kwartetem w wywiadzie udzielonym Kenem’u Sharpowi do książki „Writing For The King” mówił: „rodzaj humoru, którego użyliśmy w piosenkach dla Coasters był czymś w rodzaju współczesnej burleski lub wodewilu. Do wielu z tych rzeczy zainspirowały mnie programy radiowe, których słuchałem jako dziecko”. Zapytany natomiast o nagraną za trzecim podejściem wersję Presley’a odparł: „były numery filmowe takie jak ‘Little Egypt’ i ‘Girls! Girls! Girls!’, które były najlepszym widowiskiem jakie w życiu widziałem. Nie sugerowaliśmy Elvisowi by nagrał nasze piosenki. On sam je wybrał”.
Na spotkaniu w Nowym Jorku poprzedzającym tą marcową sesję zatwierdzono dodatkowy utwór, który co prawda nie pasował do scenariusza ale mógł przypaść do gustu samemu Elvisowi i zapewnić mu powodzenie na listach przebojów. W książce „Platinum: A Life In Music” Ernst Jorgensen zrelacjonował kulisy pojawienia się „Return To Sender” w ścieżce dźwiękowej nowego filmu. Pisał tak: „na spotkaniu z Pułkownikiem w nowej nowojorskiej siedzibie Hill & Range Blackwell oświadczył, że napisał tylko dwie piosenki do nowego scenariusza ale wtedy wspomniał też o innym numerze zatytułowanym ‘Return To Sender’. Normalnie Pułkownik nie brał udziału w wyborze nagrań ale miał świadomość stałej potrzeby nowego materiału i dlatego poprosił Blackwella by zagrał ją dla niego. ‘Nie martw się’, powiedział Parker po przesłuchaniu, ‘umieścimy to w filmie. Mówię Ci to dlatego ponieważ to jest świetna piosenka’”.
Otis Blackwell napisał „Return To Sender” z pomocą Winfielda Scotta i według słów Collina Escotta był to ich pierwszy wspólny utwór. Presley nagrał go po zaledwie dwóch próbach (pierwsza, pomimo licznych reedycji albumu ze ścieżką dźwiękową z filmu, do dzisiaj nie została wydana) i już wkrótce święcił dzięki niej tryumfy w światowych rankingach przebojów.
Na krótko przed blisko godzinną przerwą (według dokumentów rozpoczęła się około godziny 17.50) Elvis zaśpiewał jeszcze sześć podejść do nastrojowej ballady autorstwa Ruth Batchelor i Boba Robertsa, „Because Of Love”.
Do dalszych nagrań Elvis i współpracujący z nim tego dnia zespół powrócił kwadrans przed godziną dziewiętnastą wieczorem. Pierwszą piosenką, którą zarejestrowali tuż po przerwie był walc Roy’a C.Bennetta i Boba Robertsa, „The Walls Have Ears”. Według dokumentów do nagrania jego wersji master potrzeba było aż dwunastu podejść. Po zaśpiewaniu ostatniego zarejestrowano kompozycję, która w dokumentacji figuruje jako „The Walls Have Ears” (Movie Version). Wersja ta nagrana za pierwszym razem była o osiem sekund dłuższa od swojej ‘poprzedniczki’ i nie było to nowe nagranie lecz dograne do zarejestrowanej kilka minut wcześniej wersji płytowej poszczególne dźwięki, odgłosy i instrumenty.
W wywiadzie dla strony Elvis Collector kompozytor Roy C.Bennett wspominając tą oraz następną nagraną tej nocy piosenkę powiedział, że: „byliśmy dwoma z niewielu (a może jedynymi) tekściarzy, którzy próbowali zaszczepić humor w piosenki Elvisa, takie jak na przykład: […] ‘Song Of The Shrimp’, […], ‘The Walls Have Ears’”.
Tym drugim kompozytorem o którym mówił Bennett był Sid Tepper, z którym napisał większość filmowych przebojów Presley’a. „Song Of The Shrimp” ich autorstwa, którą tego wieczora nagrano po sześciu podejściach miała jednak podobno skłonić Elvisa do refleksji nad dalszymi losami jego kariery. Opisując tą sesję nagraniową autor tekstu zamieszczonego na stronie internetowej australijskiego fan klubu piosenkarza pisze wręcz, że „Elvis nie był zadowolony z kierunku w jakim prowadzona jest jego kariera i nie podobała mu się perspektywa śpiewania do krewetek lub jakichkolwiek innych zwierząt morskich”.
Roy C.Bennett zdołał jednak odeprzeć zarzuty o niski poziom utworów filmowych po raz kolejny dobitnie podkreślając, że „powinno być jasne, że te piosenki były pisane do konkretnych miejsc w filmie i ich tematy zostały przez to ograniczone do poszczególnych sytuacji czy miejsc. […] Dla ‘Girls! Girls! Girls!’ w którym Elvis pracuje na łodzi rybackiej do jednej ze scen pasowała piosenka ‘Song Of The Shrimp’”.
Drugi dzień nagrań zakończono nagrywając balladę „A Boy Like Me, A Girl Like You”, jeszcze jedną kompozycję Sida Teppera i Roy’a C.Bennetta. Jej satysfakcjonującą wersję zarejestrowano kilkadziesiąt minut po północy, po zaledwie kilku krótkich próbach oraz paru falstartach (ostatecznie na wersję master wybrano podejście piąte).
Około godziny pół do pierwszej w nocy Elvis wyjechał ze studia.
Niespełna dwanaście godzin później, kilka minut po godzinie trzynastej po południu muzycy przystąpili do kolejnych nagrań. Ostatni dzień prac nad ścieżką dźwiękową otworzyła kompozycja „Mama”, której kulisy powstania Ernst Jorgensen opisał tak: „kiedy potrzebowali umieścić w historii urodzinową piosenkę, dyrektor muzyczny Charles O’Curran usiadł ze swoim długoletnim studyjnym pianistą, Dudleyem Brooksem i napisał melodię ‘Mama’”. Trwającą zaledwie kilka sekund piosenkę nagrano po dziesięciu podejściach (w pierwszym podejściu zamiast gitarowego wstępu zagrano jeszcze oryginalny wstęp na pianinie). O’Curran w wywiadzie zamieszczonym na łamach książki „Prywatne życie Elvisa” stwierdził, że „Elvis Presley był facetem, którego najpierw nienawidzili, a potem zaczęli uwielbiać. Mówiąc oni mam na myśli pracowników studiów filmowych […] Uznanie pracowników zdobył poprzez stwierdzenie:
– Panowie! Wy się znacie na kręceniu filmów. Ja nie, więc zrobię wszystko o co mnie poprosicie”.
Czasami jednak Elvis zgadzał się na zbyt wiele. Pisane na zamówienie piosenki nie zawsze były ambitne. Ich jedynym ‘zadaniem’ było pasować do odpowiedniego miejsca w scenariuszu. Jednym z takich utworów był nagrany tego popołudnia „Earth Boy”, Sida Teppera i Roya C.Bennetta.
Elvis kompletnie nie radził sobie z jego nagraniem. Wersję płytową nagrano dopiero po dziewięciu podejściach a jej filmowy odpowiednik po kolejnych czterech (wersję master stworzono ze zmiksowania podejścia drugiego i czwartego). Przesłuchując dostępne materiały z prac nad wersją filmową możemy bez trudu usłyszeć jak Elvis gubił się w poszczególnych częściach piosenki, przerywał nagranie, odsłuchiwał go i dopiero ponownie wracał do nagrywania. Ostatecznie ten swoisty maraton zakończył się dopiero około godziny za piętnaście szósta popołudniu. Chwilę później zarządzono kilkudziesięciominutową przerwę.
Przebieg sesji zza szyb reżyserki obserwował brytyjski producent płytowy i kompozytor (współautor m.in. przeboju „The Girl Of My Best Friend” nagranego przez Presley’a w roku 1960), Benny Lewis. Kilka dni po zakończonych nagraniach na łamach magazynu The Reveille tak relacjonował spragnionym wszelkich informacji na temat swojego idola angielskim fanom przebieg ostatniego dnia prac na ścieżką dźwiękową. „Elvis wiedział czego chce, chociaż nie zawsze był dość zgodny w przesyłanych komunikatach”.
Po przerwie (mniej więcej kwadrans po godzinie dziewiętnastej) muzycy rozpoczęli nagrywanie specjalnego mixu piosenek, który miał zostać wykorzystany w scenie finałowej. Złożyły się na niego dwie kompozycje, „Dainty Little Moonbeams” (nieznanego autora) oraz inna wersja (z zupełnie innym tekstem i aranżem) utworu tytułowego, „Girls! Girls! Girls!”. Pierwszą z nich zarejestrowano po sześciu podejściach. Trwała niespełna minutę (pięćdziesiąt dziewięć sekund). Nieco więcej czasu zespół poświęcił na nagranie „Girls! Girls! Girls!”. Na wersję master, która także trwała nieco mniej niż minutę (zaledwie pięćdziesiąt jeden sekund) wybrano dopiero piętnastą próbę. Z obu tych nagrań producenci stworzyli później trwający ponad dwie i pół minuty (dwie minuty trzydzieści siedem sekund) medley, który fani po raz pierwszy usłyszeli na zakończenie nowego filmu, lecz aż do lat dziewięćdziesiątych nie ukazał się na żadnej płycie Elvisa Presley’a.
„I Don’t Wanna Be Tied” czyli kolejny nagrany tego wieczora utwór miał pierwotnie nosić tytuł „Twist Me Loose”. Jego autorami byli Bill Giant, Bernie Baum i Florence Kaye. Elvis pracował nad nim przez kilkanaście minut. W sumie nagrano przynajmniej dziesięć prób (ósma, kompletna została opisana jako wersja albumowa). W ostatnim, dziesiątym podejściu perkusista zagrał natomiast zupełnie inne, bardziej dynamiczne intro, które następnie producenci w połączeniu z podejściem ósmym, wykorzystali do stworzenia wersji filmowej utworu.
Wśród propozycji nadesłanych przez kompozytorski team, Bill Giant, Bernie Baum i Florence Kaye, znajdowała się m.in. piosenka „Plantation Rock”, którą producenci filmu początkowo zatwierdzili do ścieżki dźwiękowej powstającego filmu. Historia utworu jest jednak nieco dłuższa. Otóż pierwotnie Red West i Charlie Hodge napisali do nowego filmu kompozycję „We’re Gonna Have A Good Time” ale utworu nie wykorzystano. Wtedy więc zmieniono w nim część słów, przepisano go na nowo i tak zrodziła się zupełnie nowa kompozycja zatytułowana „Plantation Rock”.
Nagranie „Planatation Rock” okazało się jednak prawdziwym wyzwaniem. Elvis powtarzał piosenkę kilkanaście razy. Podobnie jak w przypadku „Earth Boy”, kilkukrotnie przerywał nagranie by przesłuchać zarejestrowanego materiału by następnie móc wejść w odpowiedni fragment utworu. W sumie zagrano aż dwadzieścia podejść! Producenci zmontowali albumową wersję nagrania z dwóch różnych prób, siedemnastej (był to zaledwie tzw. długi falstart a nie kompletne nagranie) i fragmentu podejścia, którego niestety nie opisano w dokumentacji sesji. Ostatecznie nagrana kilka minut przed drugą w nocy piosenka została usunięta z oficjalnej ścieżki dźwiękowej filmu „Girls! Girls! Girls!”.
Pierwotnie utwór „Mama” miała zarejestrować grupa The Jordanaires. Z myślą o tym kwartecie na zakończenie sesji muzycy nagrali trzy podejścia do instrumentalnej wersji ballady. Ostatnie z nich zostało opisane jako wersja master (czyli ta najlepsza) ale kilka dni później swoje wokale zamiast towarzyszącego Presleyowi od lat zespołu dograli członkowie innej grupy, The Amigos.
Na krótko przed opuszczeniem studia powrócił jeszcze temat tzw. sceny urodzinowej. Ernst Jorgensen pisze w swojej książce, że piosenka „Mama” „nie była dobra, więc po sesji (Charles O’Curran i Dudley Brooks, przyp.autor) spróbowali jeszcze raz a zespół natychmiast nagrał podkład instrumentalny do ‘We’ll Be Together’, do której Elvis później dograł swój wokal”.
Trzeci dzień nagrań w Radio Recorders dobiegł końca około godziny za dwadzieścia druga w nocy. Tydzień później, po drobnych problemach z transportem, Elvis wylądował w stolicy słonecznych Hawajów, Honolulu gdzie ruszały zdjęcia do nowego filmu z jego udziałem.
Według broszury dołączonej do płyty CD „Double Features: Kid Galahad/Girls! Girls! Girls!” „jest prawdopodobne, że Elvis nagrał piosenkę zatytułowaną ‘Pat Pourri’ ale nie została ona umieszczona w filmie”.
Na planie filmowym
Elvis bał się latania. Szczególnie po przykrych doświadczeniach z kwietnia 1956 roku, kiedy to w drodze do Nashville zepsuł się jeden z silników w samolocie, którym leciał na sesję nagraniową, za wszelką cenę unikał podróży lotniczych. Dlatego gdy dowiedział się, że na Hawaje będzie musiał polecieć samolotem – odmówił. Twórcy filmu zostali przyparci do przysłowiowego ‘muru’ i musieli znaleźć inny środek transportu (Elvis chciał na zdjęcia plenerowe popłynąć statkiem ale z powodu strajku było to nie możliwe). Zaplanowany na 3 kwietnia 1962 roku wylot do Honolulu trzeba było odłożyć o kilka dni, które Elvis wykorzystał na wyjazd do Las Vegas. W Mieście Neonów pozostał przez kolejne trzy dni. Jak podają różne źródła, mieszkał w tym czasie w hotelu Sahara.
6 kwietnia wrócił do Los Angeles skąd następnego dnia, około godziny dziewiątej rano, w towarzystwie kilku przyjaciół wyleciał liniami Pan Am (lot nr.817 jak podaje australijski fan klub) w kierunku wysp hawajskich. Na miejscu czekał już na niego Pułkownik Parker, który zorganizował specjalnie dla niego helikopter, który miał umożliwić piosenkarzowi dotarcie z lotniska do hotelu.
Na stronie australijskiego fanklubu Elvisa możemy przeczytać, że wytwórnia Paramount wystawiła rachunek za dwa dni opóźnienia w zdjęciach ale Pułkownik Parker odmówił jego zapłacenia twierdząc, że zmiany spowodowane były „niechęcią Elvisa do latania”.
Na płycie lotniska Honolulu International Airport natomiast zgromadziły się tysiące wielbicieli Presley’a i przedstawicieli mediów. Doliczono się aż ośmiu tysięcy osób (choć broszura dołączona do płyty „Double Features: Kid Galahad/Girls! Girls! Girls!” mówi o pięciu tysiącach)! Elvisa witano jak zwykle po królewsku. Tłumy krzyczały, fani wkładali mu na szyję tradycyjne wieńce z kwiatów które niemal zatykały artyście usta, ściskali dłonie i prosili o autografy. Dziennikarze natomiast zadawali dziesiątki pytań. Wśród nich nie mogło oczywiście zabraknąć pytań o najnowszy film: „Twój następny film, ‘Girls! Girls! Girls!’ dla Hala Wallisa. Ile piosenek w nim zaśpiewasz?”. „Myślę, że około ehhhh… czternastu”, padła odpowiedź z ust próbującego wciąż uporać się z wieńcami z kwiatów Elvisa.
W trakcie tych kilkunastu minut spędzonych na lotnisku i kilkudziesięciu kroków dzielących go od samolotu do helikoptera, Elvis zgubił swoją marynarską czapkę, wysadzaną klejnotami spinkę do krawata i pierścień z diamentem. Ten ostatni, ku zaskoczeniu wszystkich (w tym i samego Elvisa), następnego dnia po przylocie do Honolulu, młoda dziewczyna odniosła do hotelu, w którym mieszkał Presley. Zostawiła biżuterię w recepcji mówiąc, że pierścień „został w jej ręce i chce go zwrócić”.
9 kwietnia 1962 roku oficjalnie rozpoczęto zdjęcia plenerowe do jedenastego filmu z udziałem króla rock’n’rolla.
Robocze tytuły historii Allana Weissa (scenariusz) i Edwarda Anhalta, którymi posługiwano się na planie brzmiały „A Girl In Every Port” (Dziewczyna w każdym porcie), „Welcome Aborad” (Witamy na pokładzie), „Gumbo Ya Ya” oraz „Jambalaya”. Film opowiadał perypetie Rosa Carpentera (w tej roli fani mogli podziwiać Elvisa), młodego rybaka, który na wiadomość o tym, że jego przybrana rodzina musi przenieść się do Arizony i sprzedać wszystkie łodzie, na których pływa robi wszystko by odkupić żaglówkę ‘West Wind’, którą zbudował wraz ze swoim ojcem. Żeby osiągnąć swój cel Ross w dzień łowi tuńczyka a wieczorami śpiewa w nocnym klubie. W jego towarzystwie wciąż pojawiają się piękne dziewczęta.
Szczególną rolę w życiu głównego bohatera odgrywają dwie kobiety, Robin Gantner (Stella Stevens) oraz Laurel Dodge (Laurel Goodwin). Stella Stevens, która wcieliła się w postać zakochanej w Elvisie piosenkarki i przyjaciółki, podobnie jak sam piosenkarz urodziła się Stanie Missisipi i wychowała w Memphis. „Girls! Girls! Girls!” był szóstym filmem z jej udziałem. Na dużym ekranie zadebiutowała w roku 1959 występując u boku Binga Crosby’ego w filmie „Say One For Me”. Rok później, w styczniu 1960 roku jej zdjęcia ukazały się w „Playboyu”. W wywiadzie z 2003 roku bardzo sceptycznie wypowiadała się na temat swojej roli u boku Elvisa i kulisów otrzymania propozycji występu w filmie. „’Girls! Girls! Girls!’ nie był dobrym doświadczeniem. Paramount wysłało do mnie scenariusz bym go przeczytała. ‘Hm, pomyślałam. On jest z Memphis. Ja jestem z Memphis. To dobry pomysł żeby nas połączyć’. Przeczytałam więc ten scenariusz. Następnie zwinęłam go i rzuciłam w kąt pokoju. ‘Co za kawał gówna. Nie zamierzam się w tym pokazać’, pomyślałam. Wróciłam do Paramount i powiedziałam ‘przepraszam ale nie wystąpię w tym’. Wtedy oni odpowiedzieli, ‘młoda damo, wystąpisz w tym albo zostaniesz zawieszona i nie będziesz w stanie dostać pracy ani tutaj ani nigdzie indziej – nie będziesz w stanie zarobić jakichkolwiek pieniędzy’. Ostatecznie Stalla Stevens zgodziła się na występ w „Girls! Girls! Girls!” dopiero po wielogodzinnych namowach dyrekcji Paramount i po tym jak ci obiecali jej, że w następnym filmie wystąpi u boku Montgomery Clifta. „OK zrobię film z Elvisem. To tylko sześć dni pracy i zapomnę o tym”, skwitowała na zakończenie rozmowy Stella Stevens.
Aktorka nie chciała zgodzić się na rolę „dziewczyny, którą Elvis Presley rzuca dla innej kobiety”. Tą ‘drugą’ zagrała debiutująca na dużym ekranie, dziecięca gwiazda, Laurel Goodwin. W latach 1962-1969 młodziutka aktorka zagrała w zaledwie trzech filmach fabularnych. W późniejszym okresie jej kariera aktorska skupiona była głównie wokół gościnnych występów w serialach telewizyjnych.
Na planie „Girls! Girls! Girls!” pojawili się także aktorzy, którzy za kilka lat stali się symbolami kina akcji Hollywood. Główną rolę męską zagrał Jeremy Slate, który dwa lata wcześniej debiutował u boku Presleya w „G.I.Blues”. Slate znany był głównie z ról ‘osiłków’, ale jak pisze portal celebrity-network.net, „był jednocześnie mistrzem komedii i pracował z największymi w Hollywood”. Do 1992 roku zagrał w czternastu filmach w tym m.in. w „Hells Angels ‘69” i „Dream Machine”.
W słynnej scenie z filmu, w której Elvis wykonuje swój przebój „Return To Sender” swoje pierwsze ‘kroki’ przed kamerą stawiał także William Lance LeGault. Niewielu polskich widzów zdaje sobie sprawę, że pierwszą filmową rolą legendarnego Pułkownika Rodericka Deckera z serialu telewizyjnego „Drużyna A” (emitowanego m.in. przez telewizję Polsat) była rola basisty w zespole Elvisa Presley’a!
Scena z utworem „Return To Sender” zapisała się w historii filmu także z innego powodu. Wykonując piosenkę w filmie Elvis zdecydował się zapożyczyć kilka popularnych ruchów scenicznych od swojego idola i przyjaciela, Jackiego Wilsona (nazywanego też ‘Czarnym Elvisem’). W dniu, w którym kręcono ujęcia do tej sceny piosenkarza zaproszono na widownię.
„Girls! Girls! Girls!” był kolejnym filmem z udziałem Presley’a wyprodukowanym przez Hala B.Wallisa i wyreżyserowanym przez Normana Tauroga.
Zdjęcia plenerowe kręcono przez ponad dwa i pół tygodnia. Ekipa filmowa pracowała w dwóch lokalizacjach, w pobliżu fabryki The Bumble Bee Tuna Company położonej przy plaży Waikiki na wyspie Oahu oraz w przystani The Ala Wai Yacht Harbor. W tym czasie Presley mieszkał w hotelu Havaiian Village. Swój wolny czas spędzał na ćwiczeniach karate. Producent Hal B.Wallis widząc jednak, że piosenkarz co noc gołymi rękami rozbija czterdzieści desek (!) kategorycznie zabronił mu tych praktyk obawiając się, że może on doznać poważnych uszczerbków na zdrowiu a przez nie po raz kolejny opóźni się realizacja filmu.
Ostatni klaps na Hawajach padł 26 kwietnia 1962 roku. Następnie aktorzy wraz z całą ekipą filmowców przenieśli się do Los Angeles, gdzie w hollywoodzkim studiu wytwórni Paramount Pictures, na scenie nr.5, nakręcono pozostałe zdjęcia. Prace nad nowym filmem kontynuowano od 1 maja. 2 maja w Radio Recorders zorganizowano sesję nagraniową podczas której zarejestrowano osiem piosenek, w tym m.in. kompozycje „Mama”, „Never Let Me Go”, „Baby, Baby, Baby” i „The Nearness Of You”, które pojawiły się w filmie. Wśród wokalistów nagrywających w studiu znalazł się kwartet The Amigos i Gilda Maiken, która wykonała utwory, które na ekranie śpiewa Stella Stevens. Pozostałe nagrania, tj. „Dissertation Of The State Of Bliss (Love & Learn)”, „Celito Linda”, „Love Is A Lonely Thing” oraz „Just One More Chance” nie zostały wykorzystane w ścieżce dźwiękowej.
W połowie maja (16 maja) na plan filmowy został zaproszony (po wcześniejszym spotkaniu i rozmowie, 20 kwietnia, z Tomem Diskinem) brytyjski wokalista Billy Fury, nazywany przez europejską prasę „angielską odpowiedzią na Elvisa”. Na spotkanie przyjechał wraz ze swoim menedżerem, Larrym Parnesem. Celem ich wizyty było zaprezentowanie Presleyowi złotych i srebrnych płyt przyznanych mu przez angielski przemysł muzyczny. W artykule opublikowanym w magazynie „Elvis-Today” możemy znaleźć bardzo obszerne wspomnienia brytyjskiej gwiazdy rock’n’rolla z tego spotkania. „Byłem naprawdę zaskoczony. Wiedział dużo o tutejszej scenie muzycznej. Jego pierwsze słowa, które do mnie skierował brzmiały: ‘więc , w końcu udało nam się spotkać’”, relacjonował Billy Fury. Kilka źródeł podało, że Elvis był pod wrażeniem płyty „Sound Of Fury Album” z maja 1960 roku. Obaj muzycy rozmawiali z sobą blisko dwadzieścia minut. „Billy jest OK. Elegancki facet” stwierdził Elvis w rozmowie z reporterem Jonahem Ruddym. „Wygląda na fajnego faceta. Nie mieliśmy okazji porozmawiać zbyt długo. Musiałem pracować”, wyznał Presley. Jego słowa potwierdził Billy Fury, który wspominając spotkanie po dwudziestu latach stwierdził, że „naprawdę nie rozmawialiśmy zbyt wiele. Byłem na planie cały dzień i obserwowałem go. Wszystko co zdołaliśmy powiedzieć jeden do drugiego to ‘Hi’. Był jedną z najmilszych osób jaką kiedykolwiek spotkałem – do każdego mówił ‘sir’”. Także menedżer brytyjskiej gwiazdy mówił o Presleyu w samych superlatywach, „co za wspaniały facet. Bycie największą gwiazdą na świecie i bycie zajętym pracą nad filmem mogło sprawić, że potraktowałby nas ‘od ręki’. Ale on nie mógł być milszy. Cały ten sukces a on wciąż pozostaje naturalnym i zwyczajnym facetem”.
Billy Fury odwiedził Elvisa w dniu, w którym ten kręcił sceny w nocnym klubie z utworami „Return To Sender” i „Because Of Love”. Obu artystom wykonano cztery pamiątkowe zdjęcia. Spotkanie wywarło jednak tak wielki wpływ na Furego, że pod koniec 1962 roku zarejestrował i wydał swoją wersję ballady „Because Of Love”. Piosenka ukazała się 18 października na singlu i dotarła do wysokiego dziewiętnastego miejsca na liście przebojów.
Wiele źródeł biograficznych wspomina, że wolne od pracy na planie niedziele Elvis spędzał wraz ze swoimi przyjaciółmi i innymi aktorami na grze w football w położonym niedaleko hollywoodzkiej posiadłości Presley’a parku De Neve (De Neve Park). Wśród graczy można było spotkać takie legendy kina i piosenki jak Gary Crosby, Ty Hardin, Bob Conrad, Ricky Nelson, Pat Boone czy Max Bear Jr. Serwis ElvisNews zwraca jednak uwagę, że „drużyna Elvisa była podejrzanie niezwyciężona”.
Równo tydzień po wizycie angielskiego gwiazdora na planie zdjęciowym Elvis wrócił na kilkadziesiąt minut do studia nagraniowego by zarejestrować wokal do piosenki „We’ll Be Together”. W sesji udział wzięli gitarzyści Robert Bain i Anton Hendrickson oraz grupa The Amigos. Nad przebiegiem nagrań czuwali Joseph Lilley (producent z Paramount Pictures) i inżynier dźwięku Thorne Nogar. Utwór nagrano za jedenastym podejściem.
Na dzień przed zakończeniem zdjęć, 11 czerwca, Elvis po raz kolejny przekazał walabię (tj. małego kangura), którą otrzymał od fanów z Australii do ZOO w Memphis.
Dwunastego czerwca 1962 roku padł ostatni klaps na planie filmu „Girls! Girls! Girls!”. Kręceniu sceny finałowej, w której Elvis pojawia się m.in. w towarzystwie Laurel Goodwyn i bliźniaczek Ginny i Elizabeth Tiu przyglądał się brytyjski reporter Jonah Ruddy z gazety New Musical Express. W swoim artykule z 13 czerwca 1962 roku tak relacjonował swoją wizytę w hollywoodzkim studiu filmowym:
„Pracował w czarnej jedwabnej koszuli rozpiętej koło szyi. Miał czarne jedwabne spodnie i półbuty firmy Wellington. Był opalony i człowieku, wyglądał naprawdę dobrze. Żaden pisarz nie mógł zliczyć wszystkich dziewczyn dziewczyn dziewczyn (aluzja do tytułu filmu, przyp. autor), które brały udział w scenie. Z Samoa, z Thaiti, z Syjamu, z Filipin, wszystkie szczupłe o łagodnym spojrzeniu, uśmiechnięte i o apetycznie zaokrąglonych kształtach. Dwadzieścia pięć, naliczyłem. Plus sześć amerykańskich dziewczyn podobnie obdarzonych ale bardziej ubranych ”.
Dziennikarz ze szczegółami opisał także pracę aktorów i reżysera. „Kamera ruszyła a Elvis znalazł się pośrodku sceny ‘Rajskiej Zatoki’ i zaczął wirować jak szalony z amerykańskimi dziewczynami. Jedna kamera na żurawiu uniosła się w górę a następnie opadła w dół. Druga zrobiła najazd i zbliżenie i…Taurog zawołał ‘Cięcie. Świetnie Elvis. Świetnie dziewczęta’. Teraz zrobimy to jeszcze raz ale tym razem musicie się trzymać bliżej Elvisa”.
W przerwach pomiędzy kolejnymi ujęciami Elvis popijał kawę w otoczeniu dwóch swoich ‘przyjaciół’ i „ocierał ręcznikiem pot z czoła”. Ruddy zauważył jednak w swoim tekście, że piosenkarz cały czas bacznie przyglądał się pracy choreografa, Charlesa O’Currana, który w trakcie jego przerwy ćwiczył układy taneczne z dziewczynami. Kończąc swój artykuł dziennikarz stwierdził: „oglądając go (Elvisa, przyp.autor) w pracy bardzo szybko poznasz, że jest profesjonalistą. Na planie jest zawsze punktualnie, zawsze zna swoje kwestie, zna procedury i działanie. Kiedy zobaczyłem go w akcji z dwudziestoma pięcioma dziewczynami wijącymi się jak szalone upewniłem się co miał na myśli mówiąc ‘im więcej filmów tym więcej zabawy’”.
Jak podał na swojej stronie internetowej australijski fan klub Elvisa, w trakcie zdjęć do filmu zdarzył się tylko jeden nieprzyjemny incydent. Firma Coppertone wykorzystała imię Elvisa bez porozumienia z nim samym ani z żadną osobą z jego menagemantu na olejku do opalania w czerwcowym wydaniu magazynu Ladies Home Journal. Pułkownik Parker i Hal B.Wallis powstrzymali jednak produkcję.
Girls! Girls! Girls!
W pierwszych dniach października (2 października) 1962 roku, podczas gdy prace nad kolejnym, dwunastym filmem z udziałem Elvisa były już bardzo zaawansowane, wytwórnia RCA Victor zrealizowała singiel z piosenkami z filmu „Girls! Girls! Girls!”. Na stronie A znalazło się nagranie „Return To Sender”, na stronie B natomiast ballada „Where Do You Come Frome”. Płyta, a w szczególności pierwsza piosenka z miejsca zjednała sobie przychylne opinie zarówno wśród fanów jak i krytyków muzycznych. Na krótko po premierze utwór dotarł do drugiego miejsca w zestawieniu tzw. Gorącej Setki Tygodnika Billboard (Billboard Hot 100) w Stanach Zjednoczonych, a w Wielkiej Brytanii wspiął się na sam szczyt listy przebojów. Ballada „Where Do You Come From” utknęła w USA na odległym dziewięćdziesiątym dziewiątym miejscu listy przebojów Billboardu.
Singiel był zapowiedzią albumu ze ścieżką dźwiękową, który ukazał się równo miesiąc później, 9 listopada.
Z siedemnastu nagranych podczas marcowej sesji piosenek producenci z RCA wybrali trzynaście. Wśród nagrań znalazły się dwa utwory, „Where Do You Come From” i „I Don’t Want To”, które nie weszły w skład ścieżki dźwiękowej filmu. Piosenki „I Don’t Want To” użyto jedynie podczas montażu oficjalnego zwiastuna filmu. Magazyn Variety recenzując film zwrócił uwagę na dużą ilość muzyki, która mu towarzyszy. „Faktycznie, wliczając świetny numer finałowy w filmie jest aż dwanaście piosenek. Trwają średnio dziewięć minut i są rozdzielane zaledwie dwuminutowymi przerwami. Oczywiście, jednym z najważniejszych momentów w filmie jest wykonane przez Elvisa ‘Return To Sender’, klasyk Presley’a a jednocześnie melodia bardzo z nim związana”.
Todd Slaughter z angielskiego fanklubu Presley’a w książce „The Elvis Archives” nazwał ścieżkę dźwiękową „przyzwoitą z wybijającą się ‘Return To Sender’”. Także Leszek C. Strzeszewski zwrócił uwagę na wysoką jakość utworu promującego płytę pisząc na łamach biografii „Elvis”, „to właśnie z tego filmu pochodzi słynny przebój ‘Return To Sender’”.
W związku z tym, że album „Girls! Girls! Girls!” ukazał się na krótko przed końcem roku wydawca dołączył do niego specjalny upominek dla fanów, kalendarz na rok 1963 ze zdjęciami Elvisa wykonanymi podczas promocyjnej sesji zdjęciowej do filmu. Kupując płytę w sklepie muzycznym można było także otrzymać specjalną wkładkę z listą filmowych albumów Presley’a oraz zestawieniem jego złotych singli. Członkowie oficjalnego fan klubu piosenkarza z kolei otrzymali dodatkowe zdjęcie z bożonarodzeniowymi życzeniami (na fotografii widnieje Pułkownik Parker przebrany za Św. Mikołaja stojący obok bałwana. Tekst na karcie brzmiał: „Season’s Greetings From Elvis And The Colonel” czyli „Świąteczne życzenia od Elvisa i Pułkownika”).
Oficjalna premiera filmu odbyła się na Hawajach 31 października 1962 roku. Pokazano go po raz pierwszy w kinie w Honolulu. Trzy tygodnie później, 21 listopada, „Girls! Girls! Girls!” trafił na ekrany kin na całym świecie. Krytycy nie ocenili go zbyt wysoko. W recenzji z 7 listopada 1962 roku zamieszczonej w prestiżowym magazynie Variety jeden z dziennikarzy pisał: „produkcja Hala Wallisa wyreżyserowana przez Normana Tauroga umieszcza artystę nie w dramatycznej lecz czysto eskapistycznej lekkiej muzycznej historii. Słaba fabuła… mówiąca o romantycznym zainteresowaniu dwóch dziewczyn (jednym chłopakiem). Wyświechtana opowieść o biednym rybaku, który spotyka bogatą dziewczynę, która jednak nie mówi mu o tym że jest bogata i naturalnie zakochuje się w nim. Presley jest jednak znacznie bardziej zainteresowany odzyskaniem eleganckiej żaglówki pierwotnie zbudowanej przez jego ojca, a która później musiała przejść w obce ręce. Motyw podłego drania, który okaże się być wilkiem, ale nie w przebraniu, występuje tutaj także”. W tym samym tekście zwrócono uwagę na to, że film jest jedynie pretekstem do pokazania na ekranie Elvisa i jego muzyki. „’Girls! Girls! Girls!’ – jest właśnie tym filmem, w którym Elvis Presley jest główną atrakcją”, stwierdził autor recenzji.
Uwadze krytyków nie uszły jednak doskonałe sekwencje taneczne zaprezentowane w nowym obrazie. Szczególnie rozpisywano się na temat sceny finałowej oraz sceny z utworem „The Walls Have Ears”. David T.Cardwell w swoim artykule zatytułowanym „Girls! Girls! Girls!” poświęcił tym momentom wiele miejsca pisząc: „jeżeli nie widziałeś wcześniej Elvisa ubranego w cały czarny strój WOW Naprawdę coś straciłeś! Jeżeli myślałeś wcześniej, że on był przystojny – poczekaj aż zobaczysz ten film – hey, poczekaj, Elvis tańczy flamenco! Rzeczywiście, Elvis użył tego rodzaju tańca po tym jak poprosił swojego choreografa tańca, Charlesa O’Currana, o kilka lekcji w swoim domu. Jedna ze scen naprawdę tobą wstrząśnie gdy zobaczysz jak El (i jedna z dziewczyn, naturalnie) tańczy do piosenki zatytułowanej ‘The Walls Have Ears’ kiedy wszystko wokół nich zaczyna spadać”.
Jedenasty film z udziałem Elvisa nie zdołał jednak uniknąć porównań ze swoim wielkim poprzednikiem z 1961 roku, komedią „Blue Hawaii”. Kilka lat temu Alan Hanson, autor książki „Elvis’57: The Final Fifties Tours” stwierdził, że „jako nowa wersja ‘Blue Hawaii” „Girls! Girls! Girls!” nie dorównało poziomem swojemu poprzednikowi ale dobrze radziło sobie w kasach biletowych co przekonało osoby na szczeblu kierowniczym studia, że odnaleźli plan na filmy z Elvisem Presleyem. To była formuła, o której oni wiedzieli, że nie trzeba jej będzie zmieniać w przyszłości”.
Trwająca 106 minut komedia „Girls! Girls! Girls!” choć na ekrany kin weszła zaledwie na miesiąc przed końcem roku zdołała dotrzeć do wysokiej, trzydziestej pierwszej pozycji w zestawieniu pięćdziesięciu najważniejszych filmów 1962 roku (Top Grossing Films Of 1962). Sukces ten przyczynił się do umieszczenia Presley’a na innej równie ważnej liście – Top Box Office Draw (najlepiej zarabiającego artysty) tworzonej przez Amerykański Przemysł Filmowy. Pod koniec 1962 roku aż trzy filmy z udziałem Elvisa znajdowały się na wysokich pozycjach w rankingu: „Blue Hawaii” na miejscu czternastym, „Girls! Girls! Girls!” na trzydziestym pierwszym i „Kid Galahad” na trzydziestym siódmym.
W sumie najnowsza produkcja z udziałem Elvisa przyniosła łączny dochód w wysokości 2.6 miliona dolarów!
„Girls! Girls! Girls!” zaliczany jest do absolutnej klasyki filmów z udziałem Presley’a a pochodzące z niego piosenki na stałe zapisały się w pamięci fanów i historii muzyki. W latach siedemdziesiątych podczas swoich koncertów Elvis spełniając prośby wielbicieli wykonał kilkukrotnie utwór „Return To Sender”. Pierwszy raz podczas show w Asville Civic Center, 24 lipca 1975 roku. Ostatni, 12 lutego 1977 roku w Hollywood na Florydzie. Czasami śpiewał jedynie kilka wersów a czasami jak podczas słynnego show w Hampton Coliseum 1 sierpnia 1976 roku, w całości. „Fakt, że Elvis pamiętał tą piosenkę i wykonał ją bez żadnych prób jest czymś”, napisał jeden fanów w komentarzu pod materiałem zawierającym nagranie z sierpniowego koncertu.