Baz Luhrmann przedstawił oficjalny trailer filmowej biografii Elvisa Presleya
Filmowa biografia króla rock’n’rolla już w czerwcu trafi na ekrany kin!
Trwa trzy minuty i piętnaście sekund. Wystarczająco by rozpalić wyobraźnię rzeszy fanów legendarnego króla rock’n’rolla, Elvisa Presleya, do czerwoności. Co takiego?
Dokładnie tyle trwa trailer filmowej biografii Presleya, który zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, australijski reżyser Baz Luhrmann zamieścił dzisiaj w mediach społecznościowych.
Zaprezentowany materiał robi naprawdę bardzo pozytywne wrażenie i pozwala z nadzieją oczekiwać na premierę, która ma nastąpić już za kilka miesięcy.
Na podstawie ujawnionych materiałów można co prawda już dzisiaj zaryzykować stwierdzenie, że wcielający się w rolę Elvisa Austin Butler nie zbliży się raczej do fenomenalnej roli Rami Maleka w „Bohemian Rhapsody” (jego podobieństwo do Presleya, szczególnie tego z lat 70-tych oraz jego charakteryzacja, wydają się być momentami nieco przerysowane) to można odnieść słuszne wrażenie, że będzie to film, który powinien zobaczyć każdy. Bez względu na to czy jest fanem Elvisa czy nie.
Zrealizowany z rozmachem i dbałością o najdrobniejsze detale (stroje, scenografie i muzykę – w filmie usłyszymy oryginalne nagrania Elvisa) obraz Luhrmanna ukazuje niezwykłą drogę jaką Elvis przebył od biednego dzieciństwa w Tupelo aż na sam szczyt. A wystarczy obejrzeć tylko zaprezentowane dzisiaj fragmenty filmu (nie znając zupełnie biografii piosenkarza) by pojąć, że nie była to prosta droga.
Z początku ścieżka, na którą wkracza przyszły gwiazdor rock’n’rolla, wydaje się być spełnieniem jego marzeń. Kolorowa jak wesołe miasteczka do których lubił chodzić. Pełna dźwięków, muzyki, którą chłonął od najmłodszych lat. Z czasem jednak droga ta staje się coraz bardziej wymagająca. W zamian za kolejne sukcesy i niespotykane dotąd uwielbienie Elvis musi słono płacić. Oddaje swoją karierę w ręce jednego człowieka – Pułkownika Parkera (film mocno zgłębia relację pomiędzy Presleyem a jego menedżerem). Wyrzeka się normalnego życia. Kupuje Graceland, stylową posiadłość, która odtąd będzie całym jego światem. A im bliżej szczytu tym cena staje się wyższa…
Życie Elvisa, który dla wielu wciąż jest ucieleśnieniem amerykańskiego mitu o pucybucie, który stał się milionerem, nie zawsze było bajką. I wydaje się, że właśnie taką historię Elvisa – prawdziwą, pełną niezliczonych sukcesów ale też osobistych rozterek i dramatów, chce pokazać nam Baz Luhrmann.
I pozostaje wierzyć, że tak właśnie będzie. W udzielonym przed kilkoma dniami wywiadzie, Brian May, gitarzysta grupy Queen, wyznał, że „Elvis bez wątpienia zasługuje” na filmową biografię. Jednocześnie dodał także: „Mam nadzieję, że zostanie on zrobiony z należytym szacunkiem i uczuciem. Bez schodzenia na drogę skrajnej gloryfikacji, której tak naprawdę nikt nie chce oglądać. Ludzie chcą zobaczyć prawdziwą osobę. Byłbym podekscytowany mogąc to zobaczyć. To będzie bardzo interesujące móc zobaczyć Elvisa w jego prawdziwym świetle, oczywiście na tyle na ile jest to możliwe„.
Premiera filmu, który reżyser roboczo zatytułował po prostu „ELVIS” zaplanowana jest na 24 czerwca 2022. roku. Mimo to wielbiciele Elvisa w wielu krajach już dzisiaj rozpoczęli gorączkowe odliczanie do pierwszych kinowych pokazów. Także w Polsce.
W naszym kraju fani od kilku dni „skrzykują” się na grupach poświęconych Presleyowi i planują wspólne, grupowe wyjścia do kin.
Niestety, jak dotąd większość kinowych produkcji dedykowanych Elvisowi szerokim łukiem omijały nasz kraj. Czy tym razem będzie inaczej? Czy tym razem polska publiczność otrzyma szansę by poznać historię i zrozumieć fenomen artysty, który dał światu rock’n’rolla i stał się jednym z najważniejszych wykonawców XX wieku?
Wygląda na to, że TAK! Polski oddział Warner Bros, odpowiedzialny za dystrybucję filmu, potwierdził przed kilkoma minutami, że dzieło Luhrmanna będzie wyświetlane w polskich kinach już od 24 czerwca br.
Tak więc, do zobaczenia na sali kinowej!
(Info: Baz Luhrmann/Express.co.uk/WarnerBrosPL/Mariusz Ogiegło)