Gwiazdka z Elvisem – niezwykłe świąteczne historie wprost z Graceland
Świąteczne opowieści z Graceland…
„Graceland w okresie świątecznym zawsze wyglądało pięknie. Drzewka przed domem oświetlone były kolorowymi lampkami od strony ulicy. Dekoracje były dosłownie wszędzie a na wzgórzu stała naturalnej wielkości szopka. Miejsce to stawało się również swoistym centrum towarzyskim, do którego przybywali różni ludzie chcący złożyć życzenia„.
Tak o Świętach Bożego Narodzenia w Graceland, słynnej posiadłości Elvisa Presleya, pisał w swojej książce jego bliski przyjaciel, Jerry Schilling (na zdjęciu poniżej).
Niepisaną tradycją naszego bloga, którą udaje się nam kultywować od kilku już lat stały się natomiast okolicznościowe teksty, w których staram się przybliżać Wam historie gwiazdkowych albumów Elvisa, utworów o tematyce bożonarodzeniowej czy też specjalnych audycji radiowych z jego religijnymi nagraniami. W tym roku, zainspirowany gwiazdkową opowieścią Billy’ego Smitha – kuzyna Elvisa zamieszczoną na jednym z kanałów na YouTubie, postanowiłem przejrzeć stos książek poświęconych Presleyowi i znaleźć w nich najciekawsze a czasami niewiarygodne wręcz bożonarodzeniowe historie, których głównym bohaterem jest nasz idol.
Na początek proponuję wspomnienia cytowanego wyżej Jerry’ego Schillinga, który na łamach książki „Me And A Guy Named Elvis” dość szczegółowo zapamiętał dwie Gwiazdki w Graceland. Jedna z nich miała miejsce w połowie lat sześćdziesiątych. Kolejna w 1975 roku. Tą ostatnią przyjaciel i współpracownik piosenkarza określił mianem najsmutniejszej…
My jednak dzisiaj cofnijmy się do roku 1965…
„Był to też czas (Boże Narodzenie, przyp. autor) kiedy Elvis był najbardziej hojny”, pisał Schilling. „Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem siadał ze swoim ojcem w living roomie i przeglądał listę pięćdziesięciu lokalnych organizacji charytatywnych z Memphis, o których wsparcie poprosiło go miasto. Czytał ją i zadawał Vernonowi pytania dotyczące poszczególnych grup. Vernon z kolei, przeprowadzał wcześniej stosowne rozpoznanie by teraz móc opowiedzieć Elvisowi czym dokładnie zajmuje się każda z umieszczonych na liście organizacji oraz komu dokładnie pomaga.
Co roku każda z tych organizacji otrzymywała od Elvisa czek na tysiąc dolarów. Niektóre gwiazdy z pewnością mogłyby uczynić z takiej darowizny wielkie PR-owe wydarzenie, ale dla Elvisa było to coś prywatnego, osobistego, to była część Świąt Bożego Narodzenia w jego domu„.
Oczywiście, oprócz tego, że Elvis uwielbiał obdarowywać innych sam również otrzymywał prezenty. Według słów Schillinga, znalezienie dla niego odpowiedniego podarunku wcale nie było prostym zadaniem…
„Elvis był o wiele lepszy w dawaniu niż w otrzymywaniu. I, co można sobie wyobrazić, był typem faceta, któremu trudno było wybrać jakiś prezent. W te szczególne Święta (rok 1965, przyp. autor) chłopakom udało się wymyślić coś co naprawdę docenił.
W ostatnim czasie, obok domu, w pobliżu basenu Elvisowi zbudowano „Ogród Medytacji”. Został on zaprojektowany w taki sposób by przypominał tereny należące do Self Realization Fellowship. Pomyśleliśmy więc, że idealnym prezentem świątecznym dla Elvisa będzie umieszczenie w nim posągu. W tym celu wraz z Martym Lackerem skontaktowaliśmy się z moim dawnym nauczycielem sztuki – właścicielem Bitter Lemon i niekwestionowanym członkiem bohemy z Memphis, Johnem McIntire i zamówiliśmy u niego wysoką na cztery stopy figurę Jezusa ubranego w szaty, z wyciągniętymi rękami, niosącego ukojenie każdemu poszukującemu. Postawiliśmy ją na cokole w „Ogrodzie Medytacji” a kiedy pokazaliśmy ją Elvisowi był wyraźnie poruszony (odwiedzający Graceland mogą oglądać ten posąg wciąż w tym samym miejscu)„.
(Info: „Me And Guy Named Elvis”/Mariusz Ogiegło)