FOLLOW THAT DREAM – z hawajskiego raju na słoneczne brzegi Florydy
FOLLOW THAT DREAM
– z hawajskiego raju na słoneczne brzegi Florydy
(Część 1)
Mariusz Ogiegło

Oceniając tuż po premierze następny, dziewiąty już film z udziałem Elvisa Presleya, Bosley Crowther (a właściwie Francis Bosley Crowther Jr, bo tak brzmiało jego pełne imię i nazwisko) z dziennika The New York Times stwierdził: „Sądząc po tym mozolnie zrealizowanym, prostym widowisku o zwykłych ludziach można odnieść wrażenie, że ktoś zrozumiał w końcu, że filmy z Presleyem stały się ostatnio zbyt wypolerowane*. W każdym razie, w porównaniu z wczorajszą porcją kukurydzianej papki od United Artist, 'Blue Hawaii’ było dla koneserów niczym kawior„.
W rzeczywistości, nakręcony latem 1961 roku obraz „Follow That Dream” faktycznie odbiegał od dotychczasowych produkcji z udziałem słynnego piosenkarza. Ta z pozoru błaha, naiwna komedia zawierała bowiem nie tylko kilka naprawdę zabawnych i zapadających w pamięć scen, ale dla wielu uważnych widzów okazała się również sprawnie zrealizowaną satyrą ówczesnej sytuacji politycznej panującej w USA.
What A Wonderful World
Scenariusz filmu, do którego zdjęcia rozpoczęły się już w połowie lipca 1961 roku (a więc nieco ponad miesiąc po ukończeniu prac nad obrazem „Blue Hawaii”), został oparty na bestsellerowej powieści „Pioneer, Go Home!” Richarda P. Powella. Urodzonego w listopadzie 1908 roku amerykańskiego pisarza, któremu największy rozgłos przyniosła wydana w 1956 roku powieść „The Philadelphian”. „Poruszająca saga rodziny o skromnych korzeniach wspinającej się po drabinie społecznej Filadelfii„, jak promował ją po latach wydawca, a którą Warner Bross przeniósł na duży ekran jako „The Young Philadelphians” zaledwie trzy lata po premierze.
Film z udziałem takich gwiazd ówczesnego kina jak Paul Newman, Robert Vaughn czy Barbara Rush przebojem wdarł się na ekrany amerykańskich kin pod koniec lat pięćdziesiątych i już po pierwszym tygodniu od premiery plasował się na drugim miejscu najpopularniejszych produkcji w USA. Tuż po głośnym „Pół żartem, pół serio” z Marilyn Monroe, Tonym Curtisem i Jackiem Lemmonem w rolach głównych. Wyreżyserowany przez Vincenta Shermana dramat prawniczy otrzymał również kilka nominacji do najbardziej prestiżowych nagród w całej branży filmowej. Trzech do Oscara – za najlepsze zdjęcia, kostiumy oraz najlepszą męską rolę drugoplanową dla Roberta Vaughna oraz jedną nominację do Złotego Globu. Również za męską rolę drugoplanową dla Roberta Vaughna.
Po olbrzymim sukcesie filmu, a wcześniej samej książki, która na liście bestsellerów spędziła ponad pół roku, wiele osób oczekiwało, że w swojej następnej powieści Powell ponownie zajmie się więc poruszoną w „The Philadelphian” tematyką prawniczą, życiem wyższych sfer oraz intryg politycznych. Tymczasem, ku zaskoczeniu wszystkich, autor przedstawił swoim czytelnikom zupełnie inną propozycję. „Wiesz, po tym jak 'The Philadelphian’ została wydana, wszyscy myśleli, że teraz (tata, przyp. autor) napisze coś w stylu 'Philadelphian II’„, mówiła w rozmowie z serwisem BookThink, córka autora – Dorothy Powell Quigley. „Zamiast tego napisał i wydał całkowicie humorystyczną powieść 'Pioneer, Go Home!’ na podstawie której nakręcono później film z Elvisem Presleyem„.
Bohaterami swojej nowej powieści, zrealizowanej przez wydawnictwo Charles Sribner’s Sons w 1959 roku, Powell uczynił tym razem sześcioosobową rodzinę Kwimperów z hrabstwa Cranberry w New Jersey, której w drodze na wakacje kończy się paliwo. Na domiar złego, kierujący samochodem Papa Kwimper, myli drogę i skręca wprost na nieukończoną i nie otwartą jeszcze oficjalnie autostradę przy której nie wybudowano jeszcze żadnej stacji benzynowej, żadenego domu ani jakiekolwiek innego miejsca w którym podróżujący mogliby uzupełnić zapasy benzyny.
Nie mając więc innego wyjścia, Kwimperowie parkują swój samochód na poboczu i oczekując na pomoc osiedlają się na pobliskiej plaży. Budują na niej prowizoryczną chatę i zaczynają wieść spokojne, sielankowe życie z dala od wszelkiej biurokracji i opieki społecznej, której największym przeciwnikiem okazuje się być senior rodu (notabene przez całe życie pozostający na łasce różnych rządowych programów socjalnych. Począwszy od renty dla swojego syna Toby’ego aż po zasiłek na opiekę dla dwójki adoptowanych bliźniaków, Eddy’ego i Teddy’ego).
Jednak wiadomość o osadnikach rozchodzi się po okolicy bardzo szybko i niebawem dociera również do lokalnych urzędników, którym obecność Kwimperów jest mocno nie na rękę. Szczególnie na kilka dni przed uroczystą ceremonią otwarcia ulicy.
Dlatego też, za wszelką cenę postanawiają pozbyć się niechcianych gości. Ku swojemu zaskoczeniu trafiają jednak na opór Papy Kwimpera, który po kolejnym starciu z przedstawicielami władz, nie tylko decyduje się osiedlić na plaży na stałe ale zamierza również udowodnić im, że zajmuje powyższe tereny zgodnie z prawem. W tym celu powołuje się na starą, sięgającą jeszcze XIX wieku, zasadę homestandingu. To jest stylu życia polegającego na samowystarczalności (co w praktyce oznaczało m.in zrzeczenie się praw do wszystkich pobieranych świadczeń na rzecz spokojnego życia na „własny rachunek”, a więc zagwarantowania sobie środków do życia, jedzenia, zatrudnienia etc).
I kiedy w końcu wydaje się, że Kwimperowie wygrali batalię z bezduszną urzędniczą machiną, na ich drodze niespodziewanie zaczynają pojawiać się kolejne kłopoty. Walcząca dotąd jedynie z miejscowymi politykami rodzina osadników musi bowiem stawić czoła lokalnej mafii oraz przeciwstawić się działalności otwartego przez jej członków, nielegalnego kasyna.
W notce promującej pierwsze wydanie książki, wydawca książki „Pioneer, Go Home!” zanotował: „Możliwe, że niektórzy czytelnicy dostrzegą w tej komedii wątek walki Małego Człowieka z Wielkim Rządem. Mogą też uznać ją za studium klasycznego pionierskiego ducha i jego szans na przetrwanie we współczesnej Ameryce„.

Co ciekawe, opisana w powieści Powella historia nie była jedynie czystą fikcją literacką. Do jej opisania zainspirowały bowiem autora prawdziwe wydarzenia, które rozegrały się na Florydzie pod koniec lat dwudziestych. A konkretnie w 1927 roku, kiedy to władze stanu rozpoczęły prace nad budową pierwszego, drewnianego mostu łączącego stały ląd z wyspą Pine Island (dotychczas dostęp do wyspy możliwy był jedynie drogą morską).
Po swojej przeprowadzce do Fort Myers na Florydzie (tuż po zakończeniu II Wojny Światowej), Powell dowiedział się bowiem, że pogłębiając dno morza pod budowę przeprawy, robotnicy zupełnie przypadkiem stworzyli z wydobywanej ziemi niewielki obszar, który nie występował dotąd na żadnych mapach. Sytuację tą postanowiło wykorzystać kilku osadników, którzy wybudowali na tym terenie prowizoryczne szałasy i zaczęli prowadzić działalność gospodarczą. Głównie rybactwo. Ostatecznie państwo przyznało im tytuły własności a założona przez nich społeczność funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Znana jest jako Matlacha, niewielka, bo licząca sobie zaledwie nieco ponad półtora kilometra kwadratowego (dokładnie 1,73 kilometra kwadratowego) wioska rybacka, którą według ostatniego spisu ludności (z 2020 roku) zamieszkuje pięciuset dziewięćdziesięciu ośmiu mieszkańców.
Akcja książki Powella rozgrywa się w fikcyjnej miejscowości Columbiana, która z opisu przypomina Florydę. Wydarzenia przedstawione w filmie z udziałem Presleya mają z kolei miejsce na Florydzie. I jest to w zasadzie jedyne poważne odstępstwo od literackiego pierwowzoru jakiego podczas pisania scenariusza dopuścił się Charles Davis Lederer. Ceniony amerykański reżyser i scenarzysta (był też członkiem tzw. Algonquin Round Table, tj. grupy nowojorskich pisarzy, krytyków i satyryków, którzy w latach dwudziestych i trzydziestych spotykali się w hotelu Algonquin), który w swoim niezwykle bogatym portfolio miał między innymi takie filmowe hity jak „Mężczyźni wolą blondynki” z udziałem Marlin Monroe, „Ocean’s 11” (oryginalną wersję z 1960 roku z Frankiem Sinatrą, Deanem Martinem i Sammym Davisem Jr w rolach głównych) oraz legendarny „Bount na Bounty” z Marlonem Brando w roli pierwszego porucznika, Fletchera Christiana.
Mówiąc o scenariuszu warto dodać, że według niektórych źródeł, początkowo wcale nie został on stworzony z myślą o Presleyu. W zasadzie, słynnego piosenkarza nie brano wcale pod uwagę aż do momentu gdy Walter Mirisch, utytułowany i wielokrotnie nagradzany** producent z United Artists, nie stwierdził podczas jednej z narad, że „jest to wprost idealny materiał dla Elvisa„.
- Dosłownie w recenzji został użyty zwrot „too glossy” co można tłumaczyć, że filmy z Presleyem zaczęły być co raz bardziej dopracowane pod względem wizualnym – były zbyt „wypolerowane” i „błyszące”. Co raz częściej przypominały widokówki z pięknych miejsc z wykorzystaniem co raz słabszych scenariuszy
- Walter Mirisch otrzymał m.in Oscara za produkcję dramatu „W upalną noc” z 1967 roku oraz tytuły „Najlepszego producenta roku” przyznawane mu m.in przez stowarzyszenia Producer’s Guild Of America (w roku 1967), National Association of Theatre (w 1972 roku) czy ShowRama (w 1975 roku)
CDN.
