That’s All Right, Elvis! – jak chłopak z Tupelo stał się królem rock’n’rolla
THAT’S ALL RIGHT, ELVIS!
(część 12, ostatnia)
Mariusz Ogiegło
Szumnie zapowiadane widowisko (na plakatach promujących wydarzenie błędnie napisano imię Presley’a – „Ellis Presley”) rozpoczęło się w piątek, 30 lipca, o godzinie 20:00. Elvis na terenie amfiteatru pojawił się w towarzystwie swoich rodziców, ówczesnej dziewczyny – Dixie Locke, Sama Phillipsa oraz Marion Keisker. Na widowni tego dnia był również Dewey Phillips, który jako pierwszy zaprezentował w radiu utwór „That’s All Right (Mama)”. Gitarzysta Scotty Moore zapamiętał, że na krótko przed wejściem na estradę Elvis był jednym wielkim „kłębkiem nerwów”. W niektórych biografiach można przeczytać nawet, że piosenkarz był tak wystraszony swoim pierwszym publicznym występem, że nie zauważył jak… drżą mu nogi!
„Będzie świetnie”, zapewniał swoją nową gwiazdę Phillips. Jego asystentka w tym czasie starała się wysondować wśród zgromadzonej publiczności czy nazwisko Presley’a jest im znane. „Pamiętam, że rozmawiałam z jakąś kobietą i zapytałam ją, na kogo przyszła”, opowiadała w jednym z późniejszych wywiadów Marion Keisker. „Odpowiedziała: 'Na Marty’ego Robbinsa, zawsze chodzę na jego występy. A kogo ty przyszłaś posłuchać?’. 'Elvisa Presley’a’, a ona na to: 'Kogo?’. 'Po tym koncercie już mnie więcej o to nie zapytasz’ – odparłam”. Jak się wkrótce okazało były to prorocze słowa.
Występ Elvisa Presley’a i Blue Moon Boys zapowiedział Bob Neal. Do dzisiaj zachowało się kilka relacji z tamtego wieczoru ale jego atmosferę najlepiej oddał Scotty Moore w swojej książce. Pozwolę sobie więc przytoczyć właśnie jego słowa. „Z publiczności scena w Shell nie wydaje się taka duża. Kiedy jednak jesteś na estradzie i spojrzysz w stronę publiczności to widzisz jak jest ogromna”, pisał gitarzysta. „Gdy usłyszeliśmy swoje imiona wyszliśmy na scenę i stojąc przodem do widowni zobaczyliśmy rzędy fanów, którzy nie mieli pojęcia czego mają oczekiwać. […] Byliśmy wystraszeni na śmierć. Wszyscy ci ludzie i my z tymi trzema małymi instrumentami. Zaczęliśmy od 'That’s All Right (Mama)’”. Zdaniem Moora Elvis był tak zdenerwowany, że zupełnie nieświadomie zaczął wspinać się na palce u nóg i poruszać nogami w rytm muzyki. Niektóre z tych ruchów do złudzenia przypominały te, które wykonywał podczas lipcowej sesji w SUN. Reakcja widowni zaskoczyła wszystkich. „Ku jego zdziwieniu – przerażeniu – młode dziewczyny na widowni zaczęły szaleć, krzyczeć i bić brawo”. Nikt wówczas nie wiedział dlaczego…
Po zagraniu kolejnego utworu, „Blue Moon Of Kentucky”, Blue Moon Boys zeszli ze sceny ustępując miejsca innym artystom. Po wejściu za kulisy Elvis starał się dociec dlaczego „ludzie krzyczą na niego”. Wówczas ktoś odpowiedział mu, że to z powodu jego „trzęsących się nóg”.
Późnym wieczorem Presley i jego zespół raz jeszcze zostali zaproszeni na scenę. Tym razem ponownie zaprezentowali piosenki z debiutanckiego singla oraz jak zapamiętała Marion Keisker, „I’ll Never Let You Go Little Darlin’” z repertuaru Jimmiego Wakely (Scotty Moore zapamiętał, że była to „nowa piosenka nad którą pracowaliśmy”). Widownia szalała jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. „Uważam się za osobę powściągliwą, przynajmniej w miejscach publicznych, ale na koncercie nagle usłyszałam, że ktoś krzyczy, dosłownie zawodzi, i zdałam sobie sprawę, że to ja, ustatkowana kobieta i matka”, wyznała po latach asystentka nie posiadającego się tego dnia ze szczęścia Sama Phillipsa, Marion Keisker. „Stałam tam i wrzeszczałam, jakby mi kompletnie odbiło w tej durnej głowie”.
Występ w Overton Park Sheel nie tylko „pokazał prawdziwe sceniczne obycie (Elvisa, przyp. autor), fantastyczny luz – coś, co obecnie nazywa się charyzmą”, jak powiedziała Marion Keisker ale także otworzył przed Elvisem wiele nowych drzwi i dał nowe możliwości. Wraz ze wzrostem popytu na debiutancki singiel pojawiły się zaproszenia na występy w klubach poza Memphis oraz na najbardziej prestiżowe imprezy takie jak Grand Ole Opry w Nashville czy Louisiana Hayride w Shreveport.
Pod koniec października utwór „That’s All Right (Mama)” uplasował się na trzecim miejscu zestawienia Country Music Chart. Dzisiaj, po sześćdziesięciu trzech latach ten sam utwór wciąż uznawany jest za jeden z tych, które na zawsze odmieniły oblicze muzyki rozrywkowej. Tylko w roku 2010 magazyn Rolling Stone umieścił „That’s All Right (Mama)” Elvisa Presley’a na sto trzynastym miejscu w rankingu „Pięciuset najważniejszych piosenek wszechczasów”. „Elvis Presley był pierwszą osobą, która połączyła bluesa, country, pop i gospel na zawsze zmieniając oblicze pop kultury”. A to wszystko wydarzyło się w małym studiu SUN w Memphis, TN dokładnie sześćdziesiąt trzy lata temu.