W 90.rocznicę urodzin Elvisa Presleya…

Ile wiemy o Presleyu?
Mariusz Ogiegło

Larry Geller, osobisty fryzjer, przyjaciel i powiernik legendarnego króla rock’n’rolla, wyznał podczas naszej rozmowy, że Elvis często powtarzał: „Świat zna Elvisa Presleya ale nie zna mnie„.

Jutro, 8 stycznia 2025 roku, minie dokładnie dziewięćdziesiąta rocznica urodzin jednego z najważniejszych wokalistów wszechczasów. Okrzykniętego przez dziennikarzy na całym świecie tytułami król rock’n’rolla a z czasem artysta XX wieku.

Muzyka i osoba króla z Memphis wciąż fascynują. Jego artystycznymi dokonaniami zachwycają się kolejne pokolenia fanów. I co ważne (a czego osobiście doświadczyłem podczas sobotniego spotkania w Krakowie), przybywa mu też bardzo młodych wielbicieli. Nieukrywaną radość sprawiło mi spotkanie z bardzo atrakcyjnymi młodymi dziewczynami ubranymi w śliczne sukienki w stylu lat pięćdziesiątych z wyraźnie wyeksponowanymi dodatkami czy elementami biżuterii na których dumnie prezentowało się imię naszego idola czy też chłopaków wystrojonych w barwne koszule w stylu lat siedemdziesiątych (podobne do tych jakie Elvis nosił w filmie „That’s The Way It Is”) i słuchanie z jakim zachwytem wypowiadają się na temat słynnego piosenkarza (i obserwowanie jak bawią się w rytm jego przebojów). Byli w takim wieku, że przecież podobnie jak ich rówieśnicy, mogliby właśnie umawiać się na randki, spotykać ze znajomymi lub stać w kolejce po bilet na koncert Taylor Swift czy innej współczesnej supergwiazdy. A jednak, wybrali Elvisa!

90 lat później…

I choć z jednej strony wciąż rosnąca liczba młodych osób, która zasila szeregi nie tylko polskich ale i zagranicznych fanklubów Elvisa bardzo cieszy to z drugiej, skłania do refleksji. Każe bowiem zadać sobie pytanie, jaki wizerunek Elvisa Presleya, szczególnie w naszym kraju, znają osoby, które właśnie zaczynają swoją przygodę z jego muzyką?

Niestety, żyjemy w czasach w których pogoń za tanią sensacją, bzdurą i klikalnością niemal całkowicie wyparła już profesjonalne dziennikarstwo (choć to oczywiście na nasze szczęście wciąż jeszcze broni się rękami i nogami i nadal można jeszcze liczyć na godne uwagi, poparte faktami artykuły czy audycje radiowe) więc na rzetelne teksty poświęcone Elvisowi niestety raczej nie ma co liczyć. Zdecydowanie lepiej „klikają” się przecież te o „opuszczonych spodniach”, „narkotykowych ekscesach” czy też „znęcaniu się nad żoną”. A że nie ma w nich za grosz prawdy to już nieistotne bo przecież na koniec „pieniądze i tak się zgadzają”.

Może więc dziewięćdziesiąta rocznica urodzin Elvisa Presleya to dobry moment by choć w kilku słowach (i choć w tym miejscu) przypomnieć kim był Elvis Presley i co znaczył dla świata. Nie tylko świata rozrywki.

W ubiegłym roku na całym świecie obchodzono inną, ważną rocznicę (niestety, kolejną dość mocno przemilczaną w naszym kraju). A mianowicie, siedemdziesiąt lat od momentu nagrania przez Presleya piosenki „That’s All Right (Mama)”. Utworu, którym Elvis zapoczątkował nie tylko nowy gatunek muzyczny – rock’n’roll ale też piosenki, która dała początek całej społeczno-kulturowej rewolucji.

Rewolucji, która objęła wszystkie dziedziny życia i której skutki odczuwamy po dzień dzisiejszy! „(Elvis, przyp. autor) Zmienił świat, w którym żyjemy„, powiedział mi jego ochroniarz, Sam Thompson. „Nie tylko muzykę ale także sposób myślenia, ubrań, które zaczęliśmy kupować i rzeczy o których myśleliśmy„.

W latach pięćdziesiątych, a szczególnie po roku 1956 gdy Elvis odniósł ogólnokrajowy sukces za sprawą singla „Heartbreak Hotel”, nie było chyba w całych Stanach Zjednoczonych chłopaka, który nie chciałby wyglądać jak Elvis. Nastoletni wielbiciele czesali się jak on, zapuszczali bokobrody a nawet starali się kopiować jego, kontrowersyjny jak na ówczesne czasy sposób ubierania.

Z kolei dziewczęta, ku niezadowoleniu swoich rodziców, z dumą i na różne sposoby manifestowały swoją miłość do idola. A to zakładając biżuterię z jego podobizną, a to strojąc się w sukienki z wychawtowanym jego imieniem lub też przypinając do bluzek broszki z napisem „kocham Elvisa” czy w końcu przeglądając się w lusterku ze zdjęciem Presleya umieszczonym na odwrocie.

Z resztą, sam przemysł pamiątkarski również stał się nieodzowną częścią fenomenu Elvisa i zapoczątkowanej przez niego rewolucji.

W latach pięćdziesiątych Presley stał się pierwszym młodzieżowym idolem (przed jego pojawieniem się na scenie pojęcie muzyki młodzieżowej w zasadzie nie istniało), któremu popularnością nie dorównywał żaden ze współczesnych artystów. Popyt na wszystko co się z nim wiązało – dosłownie wszystko, był tak olbrzymi, że jego menedżer, Pułkownik Parker, skierował na rynek tysiące produktów opatrzonych jego imieniem, nazwiskiem, wizerunkiem lub zdjęciem. Wspomniane lusterka sprzedawały się równie dobrze co śniadaniówki, grzebienie, gry planszowe, szminki, pluszaki czy przypinki z wyznaniem miłości (choć z racji kontrowersji jakie budził, te z napisem „nienawidzę Elvisa” też nieźle się sprzedawały).

Presleyomania ogarnęła najpierw USA a później rozlała się na cały świat. „Dotąd nie znaliśmy takich amerykańskich głosów„, przyznał John Lennon gdy po raz pierwszy usłyszał „Heartbreak Hotel”. „Dotąd wszyscy śpiewali jak Sinatra i bardzo dobrze się wypowiadali. Nagle na taśmie pojawia się echo i rozgrywają się te wszystkie bluesowe rzeczy„.

Nagrania Presleya szturmowały wszystkie listy przebojów. W latach pięćdziesiątch, zdarzało się niejednokrotnie że jeden jego przebój ustępował miejsca kolejnemu. Producent telewizyjny Jack Good, trafnie z resztą zauważył kiedyś, że „listy przebojów to nic innego jak wieloodcinkowy serial z Elvisem Presleyem w roli głównej„.

Płyty z jego utworami rozchodziły się w niespotykanych dotąd nakładach. Co więcej, dochodziło nawet do zjawisk zupełnie obcych ówczesnemu rynkowi wydawniczemu. Na piosenkę „Love Me Tender” – tytułowy utwór z jego pierwszego filmu, wpłynęło bowiem milion zamówień zanim wytwórnia RCA Victor zdołała ją w ogóle wydać (kilka lat później, podobna sytuacja miała miejsce z singlem „Stuck On You”)!

Elvis zmieniał całą ówczesną scenę muzyczną. „Elvis był jednym z pierwszych wokalistów, którzy wprowadzili rewolucję rockową (drugimi byli The Beatles) i którzy sprawili, że kompozytorzy z Bril Building zaczęli odchodzić z firmy„, mówił mi przed kilku laty Phillip Springer, który napisał dla Elvisa balladę „Never Ending”. „Z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że od teraz odbiorcami (kupującymi) piosenek byli nastolatkowie – dzieciaki. Drugim, fakt, że nikt już nie pisał utworów na fortepian. Wszyscy młodzi pisarze komponowali swoje piosenki na gitarę.

Myślałem, że to jest tragedia dla biznesu muzycznego ponieważ rodzaj muzyki, którą (Elvis, przyp. autor) grał był całkowitym przeciwieństwem tego czym zajmowali się dawni kompozytorzy i wydawcy„.

Inspirował kolejne pokolenia muzyków. Wokalistów i zespołów. „Bez Elvisa nie byłoby Beatlesów„, powie w jednym z wywiadów John Lennon.

Presley zmieniał dosłownie wszystko. Z uwagi na jego gorszący sposób poruszania się, był pierwszym artystą, którego występ ocenzurowano w telewizji (słynny „Ed Sullivan Show”, w którym pokazano go tylko od pasa w górę). Pierwszym na którego koncertach dochodziło do masowej histerii. Ale też pierwszym, na którego występach bawiła się Biała i Czarna młodzież. „Zanim ktokolwiek zrobił cokolwiek, Elvis już to zrobił„.

Niespotykane dotąd wydarzenia towarzyszące premierze jego pierwszego filmu (bezpieczeństwa osób tłumnie zebranych przed kinem musiało pilnować kilkuset specjalnie zaangażowanych policjantów), westernu „Love Me Tender”, a także jego komercyjny sukces (koszty jego produkcji zwróciły się w ciągu tygodnia) sprawiły, że poważni hollywoodzcy producenci zaczęli inwestować w kino młodzieżowe i nastoletnią publiczność.

Sam Elvis natomiast, który w ciągu całej swojej kariery (w latach 1956 – 1969) wystąpił w trzydziestu jeden filmach, w większości komediach romantycznych wypełnionych po brzegi piosenkami (które RCA wydawała na swoich płytach i sprzedawała w wielotysięcznych nakładach), w latach sześćdziesiątych stał się jednym z najlepiej opłacanych aktorów Hollywood. „Gdyby ktoś mi powiedział, że (Elvis, przyp. autor) nigdy nie brał lekcji aktorstwa lub, że nigdy wcześniej nie stał przed kamerą, nie uwierzyłabym„, zapewniała jego ekranowa partnerka, Debra Paget w wywiadzie z 1957 roku. „Jego gra była przekonywująca. Zawsze znał swoje kwestie. Po mistrzowsku wychwytywał również czysto techniczne aspekty, takie jak choćby wchodzenie i wychodzenie z zasięgu kamery a także wiele innych sztuczek, których opanowanie zwykle wymaga miesięcy a nawet lat. Był jednak w tym wszystkim bardzo skromny. Był prawie jedyną osobą, która nie uważała, że coś robi dobrze„.

I nawet jeśli w latach sześćdziesiątych kariera Elvisa nieco zwolniła – piosenkarz niemal całkowicie zrezygnował z koncertów przed publicznością a w sprzedaży głównie ukazywały się już ścieżki dźwiękowe z jego kolejnych filmów, to w grudniu 1968 roku eksplodowała na nowo za sprawą programu telewizyjnego zrealizowanego przez stację NBC. Wyreżyserowane przez Steve’a Bindera widowisko „ELVIS” (znane szerzej jako „NBC TV Comeback Special”) okazało się najchętniej oglądanym programem telewizyjnym całego roku! Z kolei zaśpiewana na zakończenie ballada, „If I Can Dream” – pierwszy w karierze protest song Presleya, pierwszym od wielu lat utworem, który poszybował na szczyty list przebojów (dwunaste miejsce w zestawieniu Hot 100 tygodnika Billboard). „Nigdy nie zaśpiewam już żadnej piosenki, w którą nie będę wierzył„, deklarował wówczas Elvis. „Nigdy nie zagram też w żadnym filmie, w który nie uwierzę„.

I tak też zrobił. Po występie w obrazie „Change Of Habit” Elvis pożegnał się na zawsze z aktorstwem i wrócił do nagrywania płyt. Tym razem utworów nawiązujących do gatunków muzycznych, które ukształtowały całą jego muzyczną osobowość i miały wpływ na całą jego karierę. Country, bluesa czy gospel (za tą ostatnią otrzymał aż trzy nagrody Grammy). Zorganizowana na początku 1969 roku sesja nagraniowa przyniosła całą paletę nowych hitów – „Kentucky Rain”, „Don’t Cry Daddy” czy „In The Ghetto” i „Suspicious Minds”, które wkrótce stały się ozdobą i ulubioną częścią jego koncertów.

Elvis wrócił do działalności estradowej w lipcu 1969 roku a jego pierwszy koncert w International Hotel w Las Vegas stał się ogólnokrajowym wydarzeniem. „Koncert otwierający (tzw. opening night) był niesamowity, bo Elvis miał tak wiele do udowodnienia. Wszyscy daliśmy wtedy z siebie tyle ile tylko mogliśmy„, powiedział mi perkusista Ronnie Tutt.

Niedługo potem hotel International stał się obiektem pielgrzymek fanów z całego świata. Fani podróżowali do USA z Anglii, Belgii, Francji a nawet Japonii by tylko zobaczyć swojego idola na scenie (lub przy dużej ilości szczęścia spotkać go za kulisami). „Niektórzy fani podróżujący Stanów każdego roku, poczynając od 1972, widzieli sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt jego koncertów. Niesamowite!„, mówił podczas naszej rozmowy Todd Slaughter z brytyjskiego fanklubu Presleya.

Elvis kontynuował swoją działalność estradową aż do 26 czerwca 1977 roku, dając łącznie tysiąc sto czterdzieści sześć wyprzedanych koncertów. Punktem kulminacyjnym tego etapu jego kariery okazał się występ na Hawajach, z 14 stycznia 1973 roku, pierwszy w historii telewizji transmitowany za pośrednictwem satelity. Program „Aloha From Hawaii” obejrzało wówczas ponad miliard osób na całym świecie. „Myślę, że wszyscy byliśmy bardziej pobudzeni i podekscytowani przed tym występem niż przed jakimkolwiek innym, który wcześniej zagraliśmy„, skwitował podczas naszej rozmowy Donnie Sumner z kwartetu The Stamps. „Nie dlatego, że odbywał się na Hawajach, ale dlatego, że był to pierwszy satelitarny przekaz. Elvis przechodził do historii. Jesteśmy wdzięczni za to, że mogliśmy brać w tym udział„.

Pomimo spektakularnych sukcesów i zawrotnej kariery Elvis pozostał normalnym człowiekiem. Z dużym poczuciem humoru, oczytanym, inteligentnym, wrażliwym, troszczącym się o innych – zarówno członków swojej rodziny jak i współpracowników. „Myślę, że jednym z powodów dla których wciąż pamiętamy o Elvisie i nigdy o nim nie zapomnimy jest po prostu to kim był. Był osobą, która nie miała niczego a dotarła na sam szczyt ale nigdy nie zapomniał się na nim wziął. Był zawsze gotów nieść pomoc innym, nawet tym, których nie znał„, mówił mi szef jego ochrony, Dick Grob. „Każda zabawka czy wypchany zwierzak, którego dostawał na scenie wracał z nim do Graceland i zajmował przez pewien czas miejsce w Pokoju Trofeów. W okresie Świąt Bożego Narodzenia lub przy innych specjalnych okazjach odwiedzał szpitale i rozdawał prezenty przebywających w nich dzieciom. Jeżeli ktoś został ranny podczas koncertu Elvis zawsze chciał wiedzieć jakiego rodzaju są to obrażenia i jak do nich doszło„.

I choć to co zawarłem w tym tekście to zaledwie tylko mikroskopijna część tego co na temat Elvisa Presleya i jego artystycznych dokonań można napisać i powiedzieć to i tak sprawia, że staje się on najbardziej fascynującą postacią w dziejach amerykańskiej (a także i światowej) rozrywki, która jeszcze długo będzie zachwycać i inspirować.

Wszystkiego najlepszego Elvis!

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: array_push() expects parameter 1 to be array, null given in /home/elvispro/domains/elvispromisedland.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-auto-translate-free/classes/class-wp-translatorea-connector.php on line 29