Ed Bonja nie żyje…
Odszedł osobisty fotograf Elvisa Presleya…
„Wiesz, z Elvisem było tak: 'co widzisz to to dostajesz’. Na scenie czy poza nią był po prostu taki sam. Był zwyczajnym, miłym facetem! Rozmawiał z tobą jak z najlepszym przyjacielem. Nie zachowywał się jak król rock’n’rolla. Był Elvisem – jednym z naszych chłopaków”, powiedział mi podczas wywiadu sprzed kilku lat, Ed Bonja.
I taki sam był Ed Bonja (a właściwie Michael Edward Bonja). Kiedy przeprowadzałem z nim wywiad mogłem zapytać o wszystko. Opowiadał ciekawie. A gdy dopytywałem o kolejne kwestie, cierpliwie udzielał mi odpowiedzi. Bardzo cieszyłem się na jego przyjazd do Rzeszowa. Chciałem uścisnąć mu dłoń i osobiście podziękować za tamtą rozmowę.
Niestety, do Rzeszowa nie dotarłem (z powodów osobistych) a dziś rano boleśnie uświadomiłem sobie, że kolejnej szansy nigdy już nie dostanę…
Ed Bonja, osobisty fotograf Elvisa Presleya w latach 1970 – 1975, autor niezliczonej ilości zdjęć dokumentujących jego występy z lat 70-tych i asystent Pułkownika Parkera, zmarł dzisiaj w wieku 74 lat. Fotograf odszedł w berlińskiej klinice po krótkiej ale bardzo ciężkiej chorobie (białaczka).
Wykonane przez niego zdjęcia, w latach siedemdziesiątych bardzo często trafiały na okładki płyt Presleya. „Elvis Recorded Live On Stage In Memphis” czy „From Elvis Presley Boulevard, Memphis Tennessee”. A to tylko kilka z wielu przykładów.
Ponadto, Ed Bonja dokumentował za pomocą swojego aparatu tak ważne występy jak chociażby legendarny dziś „Aloha From Hawaii” ze stycznia 1973 roku.
Ed Bonja to kolejna osoba z bliskiego otoczenia Elvisa, z którą przyszło nam się pożegnać w ostatnim czasie. Dla mnie to również kolejny rozmówca i bohater mojej pierwszej książki, którego dzisiaj nie ma już z nami. Książki po którą przy każdej takiej okoliczności jest mi co raz trudniej sięgać. Bo odchodzą ludzie, którzy tą książkę tworzyli. Ludzie, których historie i wspomnienia pięknie zapisały się na jej kartach.
Ed, spoczywaj w pokoju. Dziękuję Ci za poświęcony mi czas i wspaniały wywiad.
PS. I na koniec jeszcze ważna jak myślę informacja. Składka o której pisałem wczoraj, a którą pięknie wsparło kilku fanów z Polski, jest wciąż aktywna. Bliscy Eda chcą przeznaczyć zebrane w ten sposób środki na przewiezienie z Niemiec i pochowanie fotografa w Stanach Zjednoczonych, z których pochodził.
(info: Elvis Team Berlin/Elvis Club Berlin/Mariusz Ogiegło)
Ach…Spoczywaj w pokoju Ed. T C B