„Elvis. A New Way” – król rock’n’rolla (raz jeszcze) z orkiestrą…
Na fali sukcesu „If I Can Dream” i „The Wonder Of You”…
Albumy „If I Can Dream” z 2015 roku i wydany w roku ubiegłym krążek „The Wonder Of You” przyniosły gigantyczne zyski. Pomimo iż od śmierci Elvisa Presley’a minie w tym roku czterdzieści lat wszystko wyglądało tak jakby artysta wciąż żył i był u szczytu swojej popularności. Płyty pokrywały się złotem a wielkie hale koncertowe wypełniały kilkutysięczne tłumy wielbicieli.
Nie dziwi więc fakt, że projekt jakim było połączenie wokalu króla rock’n’rolla z nowymi aranżacjami Królewskiej Orkiestry Filharmonicznej szybko znalazł naśladowców.
W roku ubiegłym do sprzedaży trafiły albumy „Elvis: The New Recordings” oraz „Elvis: The New Sessions”, na których Presley zaśpiewał do podkładów opracowanych przez współczesnych muzyków filharmonicznych.
15 stycznia br. do sprzedaży trafi kolejny, trzeci już album, z powyższej serii. Płyta zatytułowana „Elvis: A New Way” zawierać będzie czternaście przebojów Elvisa Presley’a, m.in „Big Love, Big Heartache”, „Love Me Tonight” i „Never Ending” wzbogaconych o partie skrzypiec, instrumentów dętych i kotłów.
Całość, jak czytamy w prasowych komunikatach, tworzy efekt „bliższy i bardziej spójny” dla współczesnego odbiorcy.
Warto jednak dodać, iż całość płyta brzmi przyjemnie ale do pierwowzorów zrealizowanych przez wytwórnię Sony… bardzo jej daleko. W Internecie można nawet znaleźć głosy powątpiewania w autentyczność orkiestry, która wzięła udział w nagraniach…
(info: Day By Day/Mariusz Ogiegło)
„If I Can Dream” i „The Wonder of You” to super płyty. Dzięki nim sporo moich znajomych udało mi się przekonać do Elvisa ale co za dużo (i kiepskiej jakości) to niezdrowo.
Za rok pod koniec roku „Christmas Album” Elvis with The Royal Philharmonic… a więc będzie jak trzeba jeśli chodzi o poziom muzyczny i realizacyjny. Produkty typu „Elvis. A New Way” doradzam omijać łukiem szerokim… bo to tandeta nie godna Króla.
T.C.B.