Elvis: Gwiazdkowe fakty i mity
Elvis, Boże Narodzenie i…
(Część 1)
Elvis Presley kochał Boże Narodzenie. Jego słabość do grudniowych Świąt jest obecnie niemal tak samo legendarna jak on sam. Co roku w okresie Bożego Narodzenia w mediach pojawiają się dziesiątki wspomnień dotyczących Gwiazdki w Graceland, Gwiazdki z Elvisem. Jedne historie są prawdziwe, inne nieco „podkolorowane” dla celów medialnych a jeszcze inne… zupełnie nieprawdziwe.
W tym roku pomyślałem, że przedstawię Wam kilka „faktów i mitów” związanych z Elvisem Presleyem i szeroko rozumianymi Świętami Bożego Narodzenia (mowa będzie bowiem nie tylko o celebrowaniu samych Świąt…)
Królewskie gwiazdkowe prezenty
„Spójrz na ten śnieg. Przypomina mi Święta w Graceland’, powiedział sentymentalnym tonem. ‚Wśród wszystkich świąt to jest mój ulubiony czas w roku. Świętowalibyśmy go (Gladys i Vernon) w gronie przyjaciół członków rodziny i niewielkiej grupy oddanych fanów. Choinka znajdowałaby się w jadalni a pod nią prezenty. Alberta, nasza pokojówka, podałaby kolację a później gralibyśmy świąteczną muzykę”, miał powiedzieć Elvis Presley do Priscilli podczas jednej z długich rozmów jaką odbyli w wynajętym domu przy Gothestrasse w Bad Nauheim w Niemczech pod koniec lat pięćdziesiątych.
Nie bez przyczyny przywołałem w tym miejscu te właśnie wspomnienia. Elvis mówi w nich bowiem o prezentach, które zawsze były bardzo ważną częścią Świąt Bożego Narodzenia w Graceland. Presley uwielbiał obdarowywać (nawet bardziej niż samemu być obdarowywanym). Nie tylko swoich najbliższych ale także zupełnie przypadkowe osoby.
Kiedy na świecie pojawiła się Lisa Marie, jedyna córka Elvisa, piosenkarz zawsze dbał o to by w domu pojawiał się Święty Mikołaj (najczęściej rolę tą powierzano ojcu artysty, Vernonowi), który wręczał jej zabawki i upominki.
Ale magię „królewskich” Świąt mogli odczuć również dorośli. I tak na przykład Urzędujący w latach siedemdziesiątych szeryf hrabstwa Shelby, Bill Morris, otrzymał od Presleya na Gwiazdkę nowiutki model samochodu Mercedes – Benz. Z kolei Jerry Schiling na kartach swojej książki „Me And Guy Named Elvis” wspominał, że na kilka dni przed Świętami Elvis „siadał w living roomie wraz ze swoim ojcem i robił listę pięćdziesięciu organizacji charytatywnych z całego Memphis, które prosiły go o wsparcie finansowe. Przeglądał listę i wypytywał Vernona o poszczególne grupy. Ten z kolei robił dokładne rozeznanie i mógł odpowiedzieć Elvisowi czym zajmują się poszczególne organizacje i komu pomagają. Każdego roku każda z tych pięćdziesięciu organizacji otrzymywała czek od Elvisa w wysokości tysiąca dolarów”.
Elvis kochał dawać i patrzyć na zaskoczone i uradowane twarze obdarowywanych. I jak dodał Jerry Schiling „nie trudno sobie wyobrazić, że był to facet dla którego trudno było znaleźć odpowiedni prezent”. A jednak upominki świąteczne Elvis również otrzymywał…
„Pamiętam, że na jedno Boże Narodzenie podarowaliśmy mu leżak do biura, który bardzo mu się spodobał”, wspominał mi kuzyn Presleya, Danny Smith. Z kolei Priscilla Presley na kartach bestsellerowej publikacji „Elvis By The Presleys” zapamiętała: „(Elvis, przyp. autor) zapewniał mnie, że prezent, który otrzymał ode mnie – zestaw bongosów – był najlepszym jaki kiedykolwiek dostał”. Priscilla wręczyła mu ten instrument na Gwiazdkę 1959 roku. „Później dowiedziałam się, że w piwnicy miał jeszcze dwadzieścia innych par bongosów”.
Tego samego roku ojciec Elvisa, Vernon, podarował synowi gitarę elektryczną.
Cytowany powyżej Jerry Schilling w swojej publikacji także przypomniał historię gwiazdkowego prezentu, którym został obdarowany Elvis. „Doszliśmy do wniosku, że idealnym świątecznym prezentem dla Elvisa będzie figura do Ogrodu (Medytacji, przyp.autor). Marty (Lacker, przyp. autor) i ja byliśmy w kontakcie z moim dawnym nauczycielem sztuki Johnem McIntire […], u którego zamówiłem wysoką na cztery stopy figurę Jezusa ubranego w szaty z wyciągniętymi rękami oferującymi pociechę wszystkim poszukującym”.
Posąg Jezusa podarowany Presleyowi w 1965 roku przez członków Mafii z Memphis stoi w usytuowanym na tyłach Graceland Ogrodzie Medytacji po dziś dzień.
Inny warty wspomnienia prezent, a jednocześnie piękną historia z nim związana, którą chciałbym jeszcze przypomnieć w tym miejscu został podarowany Elvisowi w roku 1964. Była nią Biblia, którą członkowie Mafii z Memphis zakupili na prośbę Marty Lackera. Na jej okładce znajdowało się 'Drzewo życia’ a na każdej z jego gałęzi wypisane imię współpracowników piosenkarza. Pod drzewem natomiast znajdował się wypisany w trzech językach (angielskim, hebrajskim i łacińskim) ulubiony cytat Elvisa: „i poznacie prawdę a prawda was wyzwoli„.
Jak podają źródła, Elvis nie chciał przyjąć tego prezentu ponieważ wśród imion zabrakło nazwiska Larry Gellera. Nalegał by okładkę poprawiono tak by nikt z jego współpracowników i przyjaciół nie został już pominięty.
„Blue Christmas” ulubioną świąteczną piosenką Elvisa?
Elvis Presley wykonywał na scenie gwiazdkowy przebój „Blue Christmas” aż do 1977 roku.
Kompozytorami utworu byli Bill Hayes i Jay Johnson, a popularność piosenka zyskała dzięki wykonaniu wokalisty country, Ernsta Tubba. Niemal do końca życia Elvis zapowiadał ją na swoich koncertach jako „swoją ulubioną świąteczną piosenkę„. I aż trudno w to uwierzyć, ale podczas wrześniowej sesji w 1957 roku… wcale nie zamierzał jej nagrywać! „Elvis lubił Tubba, ale nie chciał robić jego piosenki„, wspominał na łamach lokalnej gazety z Nashville, Gordon Stoker z kwartetu The Jordanaires. „Kazano mu zrobić tą piosenkę. Sprzeczał się z nimi (producentami sesji, przyp. autor) i klął przez kilka godzin, aż w końcu kazał nam zrobić najgorsze tło wokalne, jakie tylko mogliśmy – tak, żeby tylko tego nie nagrać. Wokaliści śmiali się więc i zanosząc kaszlem śpiewali w tle woo – woo- woo„. Z kolei Millie Kirkham w wywiadzie dla stacji telewizyjnej CNN opowiadała: „Powiedziano nam, że mamy się dobrze bawić – robić coś głupiego. Kiedy skończyliśmy nagrywać wszyscy się śmiali”.
CDN.
(info: Mariusz Ogiegło)