ELVIS – „nie jestem królem, tylko mężczyzną…”
W 46. rocznicę śmierci Elvisa Presleya
„Bóg dał mi głos. Gdybym kiedykolwiek odwrócił się od Niego byłbym skończony„, powiedział kiedyś Elvis Presley.
Czterdzieści sześć lat temu, we wtorek 16 sierpnia 1977 roku, piosenkarz zmarł w swojej posiadłości Graceland w Memphis. Odszedł w przededniu kolejnej trasy koncertowej.
Gdy lekarze z Baptist Hospital walczyli o życie 42-letniego piosenkarza, członkowie jego zespołu byli w drodze do Portland, gdzie 17 sierpnia miało rozpocząć się dwunastodniowe, wyprzedane do ostatniego miejsca tournee. Finałowe występy trasy miały odbyć się 27 i 28 sierpnia w hali Mid South Coliseum w rodzinnym Memphis.
Po jego zakończeniu, Elvis zamierzał podobno solidnie odpocząć i wprowadzić duże zmiany w swoim życiu. „Na początku 1977 roku (ostatni rok życia) Elvis wreszcie zdał sobie sprawę z wielu spraw, którym z biegiem lat pozwolił się wymknąć i uświadomił sobie, że jego życie było w stanie równowagi„, wyjaśniał mi podczas naszej rozmowy Larry Geller, osobisty fryzjer, zaufany przyjaciel i powiernik Presleya. „Podjął decyzję, którą podzielił się tylko ze swoim ojcem, Charliem Hodgem i ze mną. Zdecydował o zwolnieniu większości swojego otoczenia i zatrzymaniu przy sobie najwyżej trzech lub czterech osób. Chciał nowego menedżera. Był chętny ale i w końcu gotowy na to aby pozwolić Pułkownikowi odejść.
Postanowił także, że cała nasza czwórka wyjedzie na Hawaje (we wrześniu, przyp. autor) i spędzi tam około roku by 'podładować baterie’. Był zdeterminowany aby ponownie stać się zdrowym a następnie wrócić do Hollywood by tam dostać się do prawdziwych filmów.
Chciał rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu ze swoim nowym menedżerem u boku. Miał również wiele innych planów„.
Niestety, nie zdążył ich już zrealizować.
Elvis zmarł mając zaledwie czterdzieści dwa lata. Mimo tak młodego wieku, zdążył jednak dokonać tak wielu ważnych i przełomowych dla amerykańskiej kultury rzeczy, że po latach stwierdzenie, „zanim ktokolwiek zrobił cokolwiek, Elvis już to zrobił” wcale nie brzmi jak przesada.
To Presley, nagrywając w lipcu 1954 roku, „That’s All Right (Mama)” zapoczątkował rewolucję w muzyce na niespotykaną dotąd skalę. To na jego koncertach po raz pierwszy dochodziło do ataków histerii wśród nastoletniej widowni. To płyty i single z jego przebojami ustanawiały kolejne absolutne i ciężkie do pobicia rekordy sprzedażowe. By wspomnieć choćby tytułową balladę z jego pierwszego filmu, „Love Me Tender”, którą zanim wytwórnia RCA Victor zdążyła wytłoczyć na singlu zamówiło ponad MILION OSÓB!
Równie imponująca liczba zamówień, ponad MILION, wpłynęła do RCA na pierwszy singiel Elvisa wydany po jego powrocie z wojska. I to przed ujawnieniem tytułów piosenek, które się na nim znajdą.
„(Elvis, przyp. autor) zmienił świat w którym żyjemy„, stwierdził na zakończenie naszego wywiadu Sam Thompson, przyjaciel i ochroniarz piosenkarza. „Nie tylko muzykę, ale także sposób myślenia, ubrań które kupowaliśmy i rzeczy o których myśleliśmy„.
Elvis w jednej chwili stał się obiektem uwielbienia ze strony młodych i wzmożonych ataków dorosłych jednocześnie.
Był pierwszym amerykańskim artystą rozrywkowym, którego występ w programie telewizyjnym zdecydowano się ocenzurować.
W styczniu 1957 roku, uwagi na jego nieobyczajne ruchy biodrami, kamerzyści pracujący przy niezwykle popularnym widowisku „The Ed Sullivan Show” otrzymali polecenie by filmować go tylko od pasa w górę.
Jednocześnie, każdy z jego telewizyjnych występów – „The Steve Allen Show”, „The Milton Berle Show” czy „The Dorsey Brothers Stage Show”, przyciągał przed telewizory rekordową liczbę widzów.
Nie tylko w latach pięćdziesiątych
Pokazany w grudniu 1968 roku przez stację NBC show „ELVIS”, znany dzisiaj jako „NBC TV Comeback Special”, miał największą oglądalność w całym 1968 roku.
Z kolei zrealizowany pięć lat później, satelitarny koncert „Aloha From Hawaii” – pierwszy w historii ówczesnej telewizji, obejrzało ponad półtora miliarda osób na całym świecie.
Pomimo tych licznych sukcesów i ciągłego życia na tzw. świeczniku, Elvis do końca życia starał się być normalnym, uprzejmym człowiekiem, który pamiętał o swoich skromnych początkach. „Był moim serdecznym przyjacielem„, powiedział mi w 2014 roku Ed Hill z kwartetu The Stamps. „Pracowałem z nim jak z przyjacielem – nie jak z artystą. Nie mogę sobie wyobrazić jak duży wpływ ma na ludzi na całym świecie, a który jest większy z każdym dniem. Zawsze będę pamiętał swój czas spędzony z Elvisem na scenie, podczas nagrywania i to jakim był normalnym facetem. To jest to co jest mi szczególnie drogie… BYŁ ZNAKOMITYM ARTYSTĄ„.
W pożegnaniu Elvisa wzięły udział tysiące osób (szacuje się, że do Memphis zjechało około osiemdziesiąt tysięcy osób). „Stałem na bramie cmentarza Forest Hill, Mid-Town Facility. Byłem obserwatorem„, wspominał podczas naszej rozmowy James Hailey, pracownik Domu pogrzebowego przy cmentarzu Forest Hill, który był uczestnikiem tych sierpniowych wydarzeń. „Przekazywałem oficerom policji kto może uzyskać dostęp na teren cmentarza. Ulica była już pełna ludzi, ramię przy ramieniu, tak daleko jak mogłem tylko dosięgnąć wzrokiem. W górę i w dół Elvis Presley Boulevard.
Później pomagałem przy rozładunku stu samochodów typu Van wypełnionych mnóstwem kwiatów przewiezionych z Graceland do Forest Hill Cemetery Mausoleum . Musiało tam być jakieś trzy tysiące wiązanek dla Elvisa. Te wyrazy uznania rozciągały się daleko, daleko poza teren Mauzoleum. Pomagaliśmy także przy przygotowaniu karawanu gdy ten przybył wraz z czterdziestoma białymi limuzynami. Jest scena w kilku filmach o życiu Elvisa, która pokazuje jak Jerry Johnson i ja zamykamy drzwi do pustego karawanu i cicho rozmawiamy„.
PS. Z okazji przypadającej dzisiaj rocznicy śmierci Elvisa, zachęcam Was do lektury tekstu Krzysztofa Nepelskiego zamieszczonego na stronie RMF24.PL
„’68 Comeback Special” – 55.rocznica wielkiego powrotu na scenę Elvisa Presleya
(Opracowanie: Mariusz Ogiegło)