„Elvis” podbija Cannes!
Sukces filmowej biografii króla rock’n’rolla
Od kilku dni oczy całego filmowego świata zwrócone są w kierunku Cannes gdzie od 17 maja odbywa się doroczny Festiwal Filmowy. Wczoraj oczy kinomanów, krytyków ale także i fanów muzyki skierowały się również w kierunku Memphis i jego najsłynniejszego mieszkańca, Elvisa Presleya.
To właśnie jego historię opowiada najnowsze dzieło australijskiego reżysera Baza Luhrmanna – obraz „Elvis”, który wczoraj wieczorem został wyświetlony w europejskiej stolicy filmowej.
I trzeba przyznać, że podobnie jak sam film, także i jego promocja w Cannes została zorganizowana z gigantycznym rozmachem. Niemal na każdym kroku czuć było „ducha Elvisa”. O uroczystej premierze filmowej biografii króla rock’n’rolla przypominały zarówno pokaźnych rozmiarów banery jak i iluminacje świetlne a także… jego nieśmiertelna muzyka.
Na długo wyczekiwany premierowy pokaz zjechała niemal cała obsada – Tom Hanks, który w filmie zagrał Pułkownika Parkera, Austin Butler – filmowy Elvis oraz Olivia DeJonge – Priscilla. Na czerwonym dywanie aktorom towarzyszyli również twórca filmu Baz Luhrmann oraz osoby z najbliższego otoczenia słynnego piosenkarza – Jerry Schilling i jego była żona Priscilla Presley.
Ale to nie wszystko, bo samo wydarzenie przyciągnęło także największe i najgorętsze osobistości ze świata muzyki i filmu. Wystarczy wymienić choćby Sharon Stone czy Kylie Minogue.
O tym jaki będzie „Elvis” mówiło się od wielu miesięcy. Spekulacje na ten temat trwają z resztą do dzisiaj na licznych grupach dyskusyjnych poświęconych Presleyowi. I pewnie trwać będą jeszcze długo po 24 czerwca – na ten dzień bowiem zaplanowana jest światowa premiera filmu. Jednak ci, którzy wczoraj jako pierwsi mieli możliwość obejrzenia filmowej biografii króla z Memphis byli nią tak oczarowani, że nagrodzili ją rekordową – dwunastominutową owacją na stojąco! Z kolei jedna z pierwszych opinii (wygłoszona przez The Times) jaka została odnotowana przez media brzmiała – „to najlepszy film Baza Luhrmanna od czasów 'Romea i Julii'”!
Na reakcję tych ostatnich nie trzeba było z resztą czekać zbyt długo. Pierwsze recenzje filmu Luhrmanna pojawiły się w Internecie zaledwie kilkadziesiąt minut po zakończeniu seansu.
Zdecydowana większość recenzji była pozytywna. Krytycy przyjęli produkcję z mniejszym lub większym entuzjazmem lecz przez cały czas wypowiadają się o niej bardzo pozytywnie. I tak dla przykładu, magazyn Variety określił obraz jako „oszałamiający, porywający, wciągający i pełen energii„. Autor tekstu zwrócił jednocześnie uwagę na fakt, że Luhrmann od początku „nie jest zainteresowany reżyserowaniem konwencjonalnej biografii Elvisa. A kto by z resztą tego chciał? Luhrmann nakręcił film, w którym przeskakuje z jednego punktu kulminacyjnego do drugiego, odrzucając przy tym wszystko co zbyt prozaiczne (cała dekada występów Elvisa w hollywoodzkich musicalach przeleciała w oka mgnieniu)„.
Z kolei David Rooney z The Hollywood Reporter już w pierwszych akapitach swojej recenzji pisze tak: „to jak będziecie się czuli z 'Elvisem’ Baza Luhrmanna będzie zależeć w dużej mierze od tego co myślisz o charakterystycznym brokatowym maksymalizmie Baza Luhrmanna. Już sama sekcja otwierająca, która jest hiper-kofeinowa, nawet zanim Austin Butler rozpocznie energicznie wymachiwać biodrami w scenie w której Elvis Presley ubrany w szykowny różowy garnitur wchodzi na scenę by wykonać 'Heartbreak Hotel’ – przyprawia o zawrót głowy. Eksplozja kolorów, dzielony ekran, grafika w stylu retro i więcej ujęć w scenie niż jest w stanie zliczyć ludzkie oko. Jeśli dodać do tego rozbudowaną, wpadającą w ucho ścieżkę dźwiękową to otrzymujemy Baza razy bazylion„.
I dalej czytamy: „Choć scenariusz rzadko dorównuje zdumiewającym efektom wizualnym to sympatia jaką reżyser czuje do swojego bohatera jest zaraźliwa i fascynująca„.
Uwadze recenzentów nie umknęła również osoba wcielającego się w postać legendarnego gwiazdora Austina Butlera. Magazyn Variety w swojej ocenie wydaje się być nieco powściągliwy, by nie powiedzieć, że miejscami wręcz chłodny. „Austin Butler, 30-letni aktor wcielający się w postać Elvisa ma oczy jak z bajki, usta jak u cherubinka i świetnie odwzorowuje królewskie energiczne ruchy. W miarę dobrze oddaje też aksamitny, ciepły styl Elvisa. Jednak jego podobieństwo do Elvisa nie powala. Butler wygląda raczej jak młody John Travolta skrzyżowany z Jasonem Pristley’em (gwiazdą serialu 'Beverly Hills 90210′, przyp. autor) i myślę, że powodem dla którego to aż tak dokucza jest nie tylko to, że Elvis był (prawdopodobnie) najpiękniejszym mężczyzną XX wieku.
Chodzi również o to, że Butler choć wie, jak wnieść do filmu seksapil starego dobrego chłopaka to brakuje mu tego Elvisowego niebezpieczeństwa. W uśmiechu Elvisa kryło się spojrzenie demona. Od pół wieku żyjemy w dobie naśladowców Elvisa i Butler podobnie jak większość z nich ma w sobie coś zbliżonego ale nieprawdziwego. Nie do końca udaje mu się przywołać wewnętrzną aurę majestatu hound doga Elvisa„.
Zupełnie inaczej młody aktor wypadł w ocenie recenzenta z The Hollywood Reporter, który w swoim tekście zanotował: „Jeśli chodzi o najważniejsze pytanie, czy Butlerowi udało wcielić się w jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon w historii amerykańskiej popkultury, odpowiedź brzmi: tak, bez najmniejszych zastrzeżeń. Jego ruchy sceniczne są seksowne i hipnotyzujące. Jego melancholijne zagubienie maminsynka jest godne uwielbienia a on sam oddaje tragiczny paradoks fenomenalnego człowieka sukcesu, który kurczowo trzyma się amerykańskiego snu, nawet gdy rozpada mu się w rękach„.
Rzecz jasna, zaskoczeniem dla nikogo nie były laury, które spadły na fenomenalnego Toma Hanksa, który zdążył nas już chyba przyzwyczaić do tego, że w każdej roli – czy to Foresta Gumpa, dociekliwego Roberta Langdona czy przebiegłego i przedsiębiorczego Pułkownika Parkera, wypada po prostu doskonale.
Na ekrany polskich kin, podobnie jak i na całym świecie, „Elvis” wejdzie już 24 czerwca. Wczorajszy pokaz na festiwalu w Cannes rozniecił na nowo atmosferę wyczekiwania na tą premierę. Dotychczasowe wypowiedzi członków rodziny Elvisa, recenzje prasowe a także ujawnione materiały (trailery, zdjęcia i fragmenty ścieżki dźwiękowej) każą wierzyć, że w końcu otrzymamy film godny króla.
To ważne, nie tylko przez wzgląd na szacunek dla samego Elvisa. To szalenie istotne także z innego powodu. To bowiem w jaki sposób Elvis zostanie pokazany w tym filmie sprawi jak będzie postrzegany przez kolejne dekady. Miejmy więc nadzieję, że lata pracy nad scenariuszem pozwoliły twórcom filmu uniknąć powielania wielu stereotypów, które od lat z upodobaniem powtarzane są w różnego rodzaju mediach.
(Info: Variety/The Hollywood Reporter/The Times/EP. His Truth Is Marching On/Mariusz Ogiegło)