FOLLOW THAT DREAM – z hawajskiego raju na słoneczne brzegi Florydy

FOLLOW THAT DREAM
– z hawajskiego raju na słoneczne brzegi Florydy
(Część 4)

Mariusz Ogiegło

Sound Advice

Fot. Na dzień przed rozpoczęciem nagrań w Nashville Elvis celebrował zawarcie związku małżeńskiego przez swojego przyjaciela, Reda Westa

(Elvis, przyp. autor) Był dla mnie jak brat„, stwierdził w jednym z wywiadów Red West, przyjaciel i ochroniarz Presleya. „Był mi nawet bliższy niż moi bracia. Dorastaliśmy razem od liceum a później współpracowaliśmy niemal do samego końca (zakończyli współpracę na rok przed śmiercią piosenkarza, przyp. autor). Przeżyliśmy wiele, naprawdę wiele dobrych chwil. Jeździliśmy do Biloxi na ryby, nocami urządzaliśmy na polu golfowym te wszystkie szalone bitwy na fajerwerki, plus te wszystkie szalone rzeczy które działy się podczas tras koncertowych„.

Pomijając późniejsze burzliwe rozstanie i liczne kontrowersje związane z publikacją książki „Elvis. What Happened?”, nie dziwi więc fakt, że to właśnie Red West wymarzył sobie by Elvis Presley został świadkiem na jego ślubie z Pat Boyd (a właściwie Patricią 'Pat’ Boyd bo tak brzmiało jej pełne imię i nazwisko). Sekretarką tego pierwszego, którą West poznał w Graceland. „Od początku łączyła nas szczególna więź„, wspominała w późniejszych wywiadach Boyd. „(Red, przyp. autor) Był bardzo uczciwym i prostolinijnym człowiekiem„.

Para zdecydowała się na zawarcie związku małżeńskiego po zaledwie trzech tygodniach znajomości a sakramentalne „tak” powiedziała sobie 1 lipca 1961 roku w Holy Trinity Community Church w Memphis.

I choć kościół, w którym Red i Pat wzięli ślub dzieliło od posiadłości Presleya niespełna dwadzieścia kilometrów (niektóre źródła mówią o 16-18 kilometrach) to piosenkarz, wraz ze swoją ówczesną partnerką – Anitą Wood, dotarł na uroczystość mocno spóźniony. Elvis miał zgubić drogę… W zaistniałej sytuacji, jego funkcję (bycia świadkiem) przejął Joe Esposito.

Warto jednak dodać, że wstąpienie w związek małżeński najlepszego przyjaciela Elvisa świętowano już dość hucznie poprzedniego dnia. Nieformalne przyjęcie z udziałem grupy najbliższych współpracowników Presleya (członków tzw. Mafii z Memphis) odbyło się bowiem w Graceland i trwało aż do godziny czwartej nad ranem. Według relacji niektórych uczestników, zakończyło się ono tym, że wszyscy goście wylądowali w… basenie.

Wspominam o tym nie bez powodu bowiem powyższe, radosne wydarzenia nie pozostały bez wpływu na przebieg prac i atmosferę podczas rejestrowania piosenek do nowego filmu. Tymbardziej, że początek nagrań został zaplanowany już na niedzielę, 2 lipca 1961 roku.

Pierwszym istotnym następswem udziału Presleya w uroczystościach weselnych było przeniesienie sesji nagraniowej do Nashville. Do tamtejszego Studia B (ulubionego studia Elvisa), które znajdowało się zdecydowanie bliżej Memphis niż hollywoodzkie hale nagraniowe*.

Kolejnym zaangażowanie do nagrań muzyków i inżynierów dźwięku w większości związanych z tamtejszym studiem co w tamtym czasie gwarantowało zarówno najwyższy profesjonalizm jak i doskonałe, rozpoznawalne brzmienie.

Trzecim i w zasadzie ostatnim aspektem było dostosowanie godzin pracy studia do osobistych preferencji Presleya. A ten najbardziej lubił pracować nocami. Z tego też powodu początek sesji ustalono dopiero na godzinę dziewiętnastą wieczorem.

Kiedy więc piosenkarz zjawił się ostatecznie na 1611 Roy Acuff Place, przy którym usytuowane było Studio B, wewnątrz oczekiwał na niego zespół złożony w większości z najwytrawniejszych i najlepszych dostępnych wówczas na rynku instrumentalistów (część z nich należała do tzw. Nashville A-Team) oraz kilku muzyków z którymi współpracował przez kilka ostatnich lat.

Fot. Następnego dnia po ślubie Elvis zameldował się w Nashville by w tamtejszym Studio B nagrać piosenki do filmu „Follow That Dream” (zdjęcie poglądowe. Pochodzi z innej sesji)

Na gitarach zagrali tego wieczoru Scotty Moore, Hank Garland oraz Neal Matthews z The Jordanaires. Na basie Bob Moore, na bębnach D.J.Fontana oraz Murrey 'Buddy’ Harman, na fortepianie Floyd Cramer a na saksofonie Homer 'Boots’ Randolph. Akompaniament wokalny zapewniła natomiast wspomniana wyżej grupa The Jordanaires (w składzie Gordon Stoker, Neal Matthews, Ray Walker i Hoyt Hawkins) oraz sopranistka Millie Kirkham.

W control roomie zasiedli natomiast Bill Porter – niezwykle ceniony inżynier dźwięku i producent muzyczny, który w na przestrzeni lat współpracował z takimi legendami amerykańskiej piosenki jak Roy Orbison, The Everly Brothers czy Louis Armstrong oraz Hans Salter z United Artists.

Ścieżka dźwiękowa do komedii „Follow That Dream” obejmowała pierwotnie sześć zróżnicowanych zarówno pod względem stylistycznym jak i jakościowym utworów.

Pierwszą z nich była romantyczna ballada „Angel” napisana przez Sida Teppera i Roya C. Bennetta. Zdecydowanie jedna z najlepszych ze wszystkich nagranych tego wieczora (i aż żal, że RCA nigdy nie zdecydowała się wydać jej na singlu).

Zapytany kiedyś w jednym z wywiadów o to czy lubi interpretacje swoich utworów zarejestrowanych przez Presleya, Roy C. Bennett odpowiedział: „może uznasz to za interesujące ale nigdy nie zapraszaliśmy do nagrywania naszych płyt demo wokalistów, którzy w jakikolwiek naśladowaliby Elvisa. Czuliśmy, że Elvis ma zdolność oceny piosenki bez słuchania 'fałszywego’ Elvisa. I wiesz, chyba mieliśmy rację bo zarejestrował aż czterdzieści dwie nasze kompozycje! Na ogół zaśpiewał je w sposób który przewidywaliśmy – bardzo zbliżony do tego z płyt demo. Ale zdażały się wyjątki […] Szczególnie lubiłem jedną zmianę, której dokonał. W piosence 'Angel’ (z filmu 'Follow That Dream’) zmienił jedną naszą nutę w sylabie 'An’ na dwie nuty i łącząc je zamienił na charakterystyczne 'A-Angel’„.

Utwór Teppera i Bennetta zarejestrowano po niespełna siedmiu, w większości kompletnych podejściach i z miejsca rozpoczęto przygotowania do nagrania przyszłego utworu tytułowego. Kompozycji „Follow That Dream” z tekstem Freda Wise’a i muzyką Bena Weismana.

Autorzy z Hill&Range dostawali scenariusze z Hollywood a nas interesowało tylko to, w którym miejscu znajdą się piosenki„, opisywał kulisy powstawania utworów filmowych Ben Weisman. Autor i współautor pięćdziesięciu siedmiu (!) piosenek nagranych przez Presleya. „Czasami było to od sześciu do dziesięciu różnych utworów o których napisanie proszono różne zespoły kompozytorskie. Liczyło się tylko to by zapełnić wszystkie luki w scenariuszu. To była totalna 'wolna amerykanka’„.

Zdaniem kompozytora, również sam Presley nie był w stosunku do przesyłanego materiału zbyt wymagający i nigdy nie domagał się na przykład wprowadzenia w konkretnych utworach jakichkolwiek zmian. „Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek musiał zmieniać którąkolwiek moją piosenkę na jego prośbę„, stwierdził katygorycznie Weisman.

Po latach, ten sam autor, określił nagrane po sześciu próbach „Follow That Dream” mianem swojego ulubionego spośród wszystkich swoich piosenek zaśpiewanych przez Elvisa.

I w zasadzie nie ma w tym nic dziwnego. Piosenka była dynamiczna, chwytliwa, miała optymistyczny przekaz a do tego doskonale wpisywała się zarówno w klimat lat sześćdziesiątych jak również odzwierciedlała przesłanie powstającego właśnie filmu.

Fot. Elvis śpiewa balladę „Angel” w finałowej scenie filmu „Follow That Dream”

O wiele bardziej niż nagrane chwilę po niej „What A Wonderful Life” Sida Wayne’a i Jerry’ego Livingstona, które jak twierdzą przynajmniej niektóre źródła, przez krótki czas również miało pretendować do miana utworu tytułowego.

W odróżnieniu od zarejestrowanych wcześniej „Angel” i „Follow That Dream”, praca nad „What A Wonderful Life” nie przebiegała jednak już tak sprawnie. Próbując uzyskać bowiem satysfakcjonujące brzmienie, Elvis wraz z towarzyszącym mu zespołem powtarzali piosenkę przynajmniej siedem razy. Nie licząc pierwszej, szóstej i siódmej próby, pozostałe rozsypywały się po zaledwie kilku pierwszych taktach. W rezultacie do stworzenia wersji master potrzeba było wykorzystania dwóch różnych podejść – całej siódmej oraz zakończenia szóstej.

Podobny przebieg miały z resztą prace nad kolejnym utworem. „I’m Not The Marrying Kind” napisanym przez amerykańskiego tekściarza Macka Davida (znanego m.in z piosenek napisanych do dwóch głośnych produkcji Walta Disneya z lat pięćdziesiątych – „Alice In Wonderland” i „Cinderella”) oraz amerykańskiego kompozytora i pianisty jazzowego, Shermana Edwardsa.

Ich nowa propozycja, którą w jednej z recenzji określono mianem „typowej piosenki filmowej”, miała w zasadzie prostą aranżację i łatwy do zaśpiewania tekst. Cały problem tkwił jednak w tym, że właściwą część utworu poprzedzał, krótki charakterystyczny wokalny wstęp któremu towarzyszył jedynie skromny akompaniament gitary akustycznej. I to właśnie on, jak pokazały dalsze minuty sesji, okazał się największym utrapieniem podczas nagrywania…

Elvis zupełnie nie mógł wczuć się w utwór, gubił rytm i co rusz nie mógł zgrać się z zespołem i utrafić swoim wokalem we właściwą część piosenki (która następowała po krótkiej pauzie). „Przepraszam, znowu się zgubiłem„, padało najczęściej z jego ust podczas rejestrowania wspomnianej kompozycji.

W rezultacie, piosenkę nagrano dopiero za ósmym (jedynym kompletnym) podeściem. Po całej serii dłuższych bądź krótszych falstartów.

Pomimo tych drobnych potknięć lipcowa sesja w Studio B w Nashville przebiegała nad wyraz sprawnie i w bardzo dobrej atmosferze. Wszyscy obecni w studiu, na czele z Elvisem, wydawali się być w wyśmienitych humorach i można było odnieść wrażenie, że dobrze się bawią pracując nad nowym filmowym materiałem. Nawet wtedy gdy jego jakość zaczęła nieco się pogarszać…

Przez „A Whistling Tune”, jeszcze jedną kompozycję Shermana Edwardsa napisaną tym razem we współpracy z Halem Davidem, autorem m.in głośnego przeboju Toma Jonesa, „What’s New Pussycat”, muzycy przebrnęli niemal błyskawicznie. Utwór ukończono po zaledwie czterech krótkich podejściach, do których później Ray Walker z The Jordanaires dograł gwiazdany wstęp.

Co ciekawe, gotowa piosenka nigdy jednak nie trafiła ani do filmu ani na płytę ze ścieżką dźwiękową. Kilku ekspertów zajmujących się twórczością Presleya, w tym Piers Beagley z australijskiego serwisu Elvis Information Network, twierdziło nawet w swoich opracowaniach, że utwór ten został pominięty z uwagi na swój zbyt odmienny charakter w stosunku do pozostałych nagranych tej nocy piosenek.

Fot. Elvis do tego stopnia nie lubił piosenki „Sound Advice”, że przed jej nagraniem wymógł na RCA deklarację, że ta nie wyda jej na płycie ze ścieżką dźwiękową

Warto jednak przypomnieć, że kompozycja Edwardsa i Davida nie przepadła jednak całkowicie. Elvis nagrał ją bowiem ponownie kilka miesięcy później, w październiku 1961 roku. Tym razem na potrzeby produkcji „Kid Galahad”.

Sesja z wolna zbliżała się do końca. Niestety, wraz z jej zakończeniem nieuchronnie zbliżał się również moment, w którym Elvis musiał zmierzyć się z jego zdaniem najsłabszą piosenką ze wszystkich przewidzianych do nowego filmu. Utworem „Sound Advice” Billa Gianta, Berniego Bauma oraz Florence Kaye.

Mówi się nawet, że Presley do tego stopnia nie przepadał za tym utworem, że tuż przed rozpoczęciem jego nagrywania wymógł na przedstawicielach wytwórni RCA deklarację iż ta nigdy nie umieści nagrania na oficjalnej płycie ze ścieżką dźwiękową. Paradoksalnie jednak, RCA zrobiła to kilka lat później – w roku 1965, umieszczając ją na rocznicowym longplayu (wydanym z okazji dziesięciolecia współpracy Elvisa z RCA) „Elvis For Everyone”.

Zarejestrowana ostatecznie po sześciu podejściach piosenka okazała się być ostatnią oficjalnie nagraną na potrzeby komedii „Follow That Dream” kompozycją. Ale nie ostatnią, która wybrzmiała w filmie!

W jednej ze scen, poprzedzającej wykonanie utworu tytułowego, Elvis zaśpiewał bowiem jeszcze kilka wersów starej amerykańskiej piosenki ludowej „On Top Of Old Smokey”. Ten krótki, trwający niespełna dziesięć sekund, fragment został jednak nagrany na planie filmowym.

Opuszczając około godziny dwudziestej drugiej mury słynnego Studia B i udając się na zasłużony odpoczynek do pobliskiego hotelu Anachor** (położonym przy 1921 West End Avenue) Presley mógł mieć poczucie dobrze wykonanej pracy. W niespełna trzy godziny dostarczył wytwórni RCA oraz studiu filmowemu sześciu zupełnie nowych i całkiem przyzwoitych wersji master, które wkrótce miały ukazać się na jego kolejnych płytach. W tym oficjalnym soundtracku z jego dziewiątego już filmu.

  • Memphis od Nashville dzieli tylko ok. trzech godzin drogi samochodem podczas gdy droga do Los Angeles zajmuje blisko dwadzieścia sześć godzin
  • Elvis spędził w hotelu Anachor całą noc. Następnego dnia, tj. 3 lipca 1961 roku, udał się samochodem w drogę powrotną do Memphis

    CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2 CZĘŚĆ 3
    CDN.



2 komentarze

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: array_push() expects parameter 1 to be array, null given in /home/elvispro/domains/elvispromisedland.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-auto-translate-free/classes/class-wp-translatorea-connector.php on line 29