G.I.Blues – zobaczcie nowego Elvisa!
G.I. Blues
– Zobaczcie nowego Elvisa!-
(Część 3)
Mariusz Ogiegło
Elvis Is Back!
Do Los Angeles Presley przybył 20 kwietnia 1960 roku. W podróży towarzyszył mu m.in Charlie Hodge, którego piosenkarz poznał w trakcie służby wojskowej. „Droga pociągiem do Kalifornii była dla mnie niesamowita„, wspominał przyjaciel piosenkarza. „Na każdej małej stacji były tłumy ludzi. Wzdłuż całych Stanów Zjednoczonych. Machali gdy tylko pociąg się pojawił ponieważ wiedzieli, że Elvis w nim był„.
Wielogodzinna podróż stała się również doskonałą okazją dla dziennikarzy by zadać świeżo upieczonemu sierżantowi Presleyowi kilka pytań. Między innymi o to co sądzi na temat zmian jakie zaszły w muzyce podczas jego nieobecności w kraju. „Czy rock’n’roll umarł?„, pytano. „Wielu ludzi mówi, że tak. Moim zdaniem, tylko trochę się zmienił. Muzyka się zmieniła. Znacznie posunęła się naprzód„, zauważył Elvis. „Jest lepsza?„, dopytywano. „Myślę, że poprawia się cały czas. Widzisz, aranżacje są teraz dużo lepsze. Dodaje się do nich więcej instrumentów i tak dalej. Jest coraz lepiej. Ale, kiedy ja zaczynałem w 1956 roku, też słyszałem, że rock’n’roll umrze, że już umarł. Nie mówię, że nie umrze nigdy bo może umrzeć nawet jutro – całkowicie. Tego nie wiem„, tłumaczył Presley.
Zainteresowanie przyjazdem Elvisa do Los Angeles było tak ogromne, że Pułkownik Parker i ludzie odpowiedzialni za jego pobyt w mieście zdecydowali się zastosować nadzwyczajne środki bezpieczeństwa.
By uniknąć tłumów wielbicieli, przypadkowych gapiów i fotoreporterów, którzy od wielu godzin oczekiwali piosenkarza na stacji Union Station, Presleya przewieziono na położoną kilka metrów dalej bocznicę przy której stała już zaparkowana taksówka. Jedna z kilku, ponieważ jak zapamiętał Charlie Hodge, „kiedy dotarliśmy do Los Angeles, umieszczono nas w pięciu lub sześciu różnych samochodach, poczym każdy z nas pojechał w inną stronę. Nie wiem, w którym z nich był Elvis ale oni też tego nie wiedzieli więc nie wiedzieli za którym z nich mają podążać. I tak udaliśmy się do hotelu w Beverly Hills„.
Grupa w skład której wchodzili m.in Pułkownik Parker, Elvis oraz kilku jego przyjaciół, zatrzymała się w eleganckim hotelu Beverly Wilshire.
Następnego dnia, w studiach Paramount Pictures rozpoczęto natomiast etap preprodukcji.
Do filmu obok Presleya zaangażowano kilka naprawdę gorących i uznanych w branży nazwisk.
Główną rolę kobiecą, o którą ubiegały się m.in Dolores Hart, Joan Blackman i Ursula Andress, otrzymała ostatecznie Juliet Prowse – gwiazda musicalu „Can Can” a prywatnie partnerka Franka Sinatry. „Kiedy po raz pierwszy usłyszałam, że będę kręcić film razem z Elvisem pomyślałam sobie, 'o Boże! Ten głośny rock’n’roll i te okropne bokobrody’„, wspominała w jednym z wywiadów aktorka. „Ale kiedy zobaczyłam go na planie 'G.I.Blues’ zrozumiałam, że jest zupełnie inny„. Zdaniem odtwórczyni filmowej Lilly, Elvis „był przykładem chłopaka wewnętrznie rozdartego przez ludzi, którzy nie wiedzieli jaki jest naprawdę„. W książce Petera Haininga tłumaczyła: „Tylko dlatego, że kiedy występował na scenie niektórzy ludzie myśleli, że jest wulgarny, lub co gorsze – że jest ekshibicjonistą. W rzeczywistości jednak nie był ani wulgarny ani się nie popisywał. Po prostu, był człowiekiem, który znajdował się pod wielkim naciskiem innych ludzi i uwięzionym przez swoją własną sławę. Pod tą powierzchnią był bardzo uczuciowy i szczery„.
Urodzona 25 września 1936 roku w Bombaju, w Indiach, Juliet Prowse była, szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, bardzo popularną aktorką, tancerką i wokalistką, która bardzo dobrze znała realia ówczesnego showbiznesu. „Podobnie jak Elvis, Juliet przyciągała dużą uwagę środków masowego przekazu„, pisał o niej autor książki „Prywatne życie Elvisa, Peter Heining. „Doskonale wiedziała, jak ktoś o jej pozycji może być stale prześladowany przez czasopisma brukowe, których jest bardzo dużo w Ameryce, wymyślające różne skandale na jej temat„. Ona sama także zwracała uwagę na ten problem w jednym z wywiadów, mówiąc, że: „problemem dodatkowym było to (w odniesieniu do Presleya, przyp. autor), że Hollywood jest dosłownie zwariowane na punkcie popularności. Cokolwiek się tam robi, to zawsze jest wyolbrzymiane„.
W chwili prac nad komedią „G.I. Blues”, Prowse spotykała się z Frankiem Sinatrą, którego poznała w 1959 roku na planie filmu „Can Can”. „(Sinatra, przyp. autor) Był wtedy kawalerem i nie miał żadnych zobowiązań, więc mógł chodzić z każdą dziewczyną, która mu się podobała. Czasami nawet więcej niż jedną. Nie miałam nic przeciwko temu„, wspominała swoją relację ze słynnym piosenkarzem aktorka.
Mimo to, spragnione sensacji media z miejsca zaczęły spekulować na temat jej rzekomego romansu z Presleyem a w prasie brukowej dosłownie zaroiło się od krzykliwych nagłówków w stylu „Elvis kradnie dziewcznynę Sinatry”. Sama aktorka nie tylko jednak nie zaprzeczała tym rewelacjom ale wręcz podsycała krążące pogłoski, twierdząc że „Elvis i ja zainteresowaliśmy się sobą gdy zaczęliśmy razem pracować„.
Z czasem, cały ten medialny szum jak również fakt, że Elvis spędzał z Juliet niemal każdą wolną chwilę w przerwach pomiędzy ujęciami stały się tematem do żartów ze strony członków ekipy filmowej. Sonny West, przyjaciel i ochroniarz Presleya, przytoczył w jednym z wywiadów taką historię: „Pewnego dnia zażartowaliśmy sobie z Elvisa. Wraz z Juliet był wtedy w jednej z tych przyczep – rodzaju garderoby na kołach. Rozkładano je wokół hali sound stage żeby nie musiał wracać do swojej garderoby. […] Wszystko co się w niej znajdowało to kanapa, stolik przy którym robiono make-up i duże lustro„. Kontynuując swoją opowieść, West mówił: „Tak więc, Elvis i Juliet siedzieli wewnątrz przyczepy a my wszyscy staliśmy na zewnątrz. W pewnym momencie zapukaliśmy do drzwi mówiąc, 'hej Elvis! Frank idzie!’. Elvis otworzył drzwi i oczywiście, Franka nie było. Bardzo się z tego śmialiśmy. Elvis także jednak poprosił, 'nie róbcie tego więcej. To nie jest śmieszne’„.
Pomimo próśb, Red West powtórzył żart jakiś czas później a wygłupy współpracowników na tyle uśpiły czujność Presleya, że gdy któregoś dnia Sinatra naprawdę pojawił się na planie filmowym by odwiedzić swoją dziewczynę, piosenkarz nie zareagował na ostrzeżenia. Szczęśliwie jednak, cała historia zakończyła się happy endem. Słysząc bowiem rozmowę swoich kolegów ze słynnym wokalistą toczącą się przed wejściem do przyczepy, wyszedł mu na spotkanie i zapobiegł wybuchowi skandalu. W książce dołączonej do czteropłytowego zestawu „Cafe Europa” można znaleźć nawet wzmiankę o tym, że Frank Sinatra zastał wówczas swoją partnerkę siedzącą na kanapie ze scenariuszem w ręce.
Oprócz Juliet Prowse Elvisowi partnerowały przed kamerami również inne piękności. Jedną z nich była urodzona we Włoszech w 1941 roku, Leticia Roman, która w „G.I.Blues” wcieliła się w postać Tiny, uroczej kelnerki z klubu Cafe Europa i współlokatorki Lilly.
Debiutującej na dużym ekranie aktorce media również przypisywały płomienny romans z Presleyem. Choć, jak można było wywnioskować z rzekomo jej własnej wypowiedzi przytoczonej przez jedną z gazet w czerwcu 1960 roku, to Presley miał być ubiegać się o względy atrakcyjnej Włoszki. „Ciągle mnie prosi żebym się z nim umówiła ale ja mu odmawiam„, twierdziła Roman. „Nie sądzę by był to dobry pomysł. Wydaje mi się, że nie będzie to nic innego jak tylko randka dla potrzeb reklamowych. Poza tym nie sądzę by moi rodzice się na to zgodzili„.
W postać Marli, dziewczyny jednego z członków grupy filmowego Tulsy McCleana, wcieliła się natomiast Sigrid Maier.
CDN