„Świat zna Elvisa Presleya ale nie zna mnie” – król rock’n’rolla we wspomnieniach Larry Gellera
Osobisty fryzjer i powiernik Elvisa Presleya w ekskluzywnym wywiadzie dla bloga ELVIS: Promised Land
Kiedy w 1964 roku Larry Geller odebrał telefon od jednego ze współpracowników Elvisa Presleya nie przypuszczał nawet, że ten dzień na zawsze zmieni jego dotychczasowe życie.
Z bycia stylistą i fryzjerem największych ówczesnych gwiazd kina Larry Geller stał się osobistym fryzjerem legendarnego króla rock’n’rolla – człowieka, który na zawsze zmienił oblicze światowej muzyki rozrywkowej. A z czasem także jego przyjacielem, powiernikiem i mentorem.
Ten wywiad, który przeczytacie poniżej (dzisiaj i jutro) jest chyba jednym z najbardziej wyczekiwanych wywiadów jakie dotąd dane było mi zrobić. Prośby o rozmowę z Larrym Gellerem otrzymywałem zarówno na skrzynkę meilową jak i podczas osobistych spotkań.
Wczoraj wieczorem to, kolejne, piękne marzenie udało się zrealizować!
Mr. Geller, od kilku miesięcy możemy kupić kosmetyki i odżywki do włosów sygnowane Twoim nazwiskiem, „Wisdome Organics by Larry Geller”. Kiedy i dlaczego zdecydowałeś się na stworzenie tej linii?
W 1960 roku wspólnie z Jay’em Sebringiem otworzyliśmy pierwszy salon fryzjerski dla mężczyzn w Ameryce. Wprowadziliśmy w nim szampony organiczne, odżywki etc, do różnego rodzajów włosów i skóry głowy a także na zdrowy porost włosów. Przyciągnęliśmy tym największe gwiazdy Hollywood, takie jak Frank Sinatra, Marlon Brando, Paul Newman, Steve McQueen, Peter Sellers, Roy Orbison i wielu innych.
W 1964 roku zostałem także osobistym fryzjerem największej i najbardziej uwielbianej gwiazdy w historii – Elvisa Presleya.
To czego nauczyłem się na temat zdrowia, wzrostu i odżywiania włosów podczas pracy w salonie, plus lata praktyk oraz nasz mentalny i duchowy stosunek do życia – to wszystko doprowadziło do mojej filozofii, której kulminacją była holistyczna pielęgnacja włosów, która została przedstawiona na mojej stronie internetowej www.wisdomorganics.com
A czy tworząc wspomnianą linię kosmetyków nawiązywałeś w jakiś sposób do kosmetyków lub odżywek, których używali Twoi sławni klienci?
Moja obecna linia produktów jest końcowym rezultatem mojego dożywotniego doświadczenia w branży kosmetycznej i pielęgnacji włosów, w tym również wielu lat z moimi sławnymi klientami.
Mówiąc o Twoich sławnych klientach nie sposób nie wymienić tak wielkich nazwisk jak chociażby Peter Sellers czy oczywiście… Elvis Presley. Choć jak wspomniałeś na początku ta lista była o wiele wiele dłuższa. Powiedz proszę kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła się Twoja przygoda z fryzjerstwem (stylizacją)?
W czasie studiów mój bliski przyjaciel zasugerował mi, że powinienem zająć się stylizacją fryzur z powodu mojego zainteresowania sztuką, stylizacją i innymi kreatywnymi sposobami spędzania wolnego czasu.
Pamiętasz kto był Twoim pierwszym „sławnym” klientem?
Piosenkarz Glen Campbell.
A Elvis Presley? Kiedy i w jakich okolicznościach poznałeś go po raz pierwszy? Większość osób uważa, że miało to miejsce na planie filmu „Roustabout” ale przygotowując się do naszej rozmowy przeczytałem, że było to po jednym z koncertów w latach pięćdziesiątych? Czy to prawda?
W 1957 roku byłem nastolatkiem mieszkającym w Hollywood. Wraz z przyjaciółmi dowiedzieliśmy się, że Elvis Presley przyjeżdża do miasta by zagrać koncert. Podobnie jak tysiące innych fanów udaliśmy się więc do Pan Pacific Auditorium.
Gdy tłumy wchodziły do budynku ja wraz ze swoimi przyjaciółmi udaliśmy się na jego tyły gdzie zobaczyliśmy Elvisa stojącego w towarzystwie swoich ochroniarzy. Natychmiast podbiegłem do niego. A on przywitał mnie i uścisnęliśmy sobie dłonie. To było tak potężne doświadczenie, że dosłownie wstrząsnęło moim światem.
Czy tamtego dnia, kiedy po raz pierwszy uścisnąłeś Elvisowi dłoń pomyślałeś choć przez chwilę, że kilka lat później będziesz dla niego pracował i staniesz się jego powiernikiem?
Nigdy nie przyszło mi to do głowy – to było zbyt fantazyjne.
Jeśli pozwolisz, chciałbym jeszcze na moment zatrzymać się przy wspomnianym koncercie z lat 50-tych. Dzisiaj bardzo trudno jest bowiem o relacje naocznych świadków tamtych wydarzeń. Jak zapamiętałeś ten występ z 1957 roku?
Jak na ironię, ani ja ani żaden z moich przyjaciół nigdy nie weszliśmy do audytorium by zobaczyć Elvisa występującego na scenie. Po prostu, nie mieliśmy biletów! Ale miałem za to coś znacznie lepszego – osobiste spotkanie z Elvisem.
Kiedy i w jakich okolicznościach otrzymałeś propozycję pracy dla Elvisa?
Do 1964 roku, stałem się jednym z najlepszych fryzjerów w Hollywood z imponującą bazą sławnych klientów. Pewnego popołudnia, tuż przed wyjazdem do domu Petera Sellersa, któremu miałem wystylizować włosy, w moim salonie fryzjerskim odebrałem telefon od jednego z doradców Elvisa, który zaprosił mnie do jego domu w Bel Air. Miałem ułożyć mu włosy.
Po pracy z najsłynniejszymi światowymi gwiazdami poproszono mnie o uczesanie włosów gwiazdy gwiazd. Możesz sobie wyobrazić moją ekscytację.
Mogę tylko próbować. Jak więc zapamiętałeś pierwszy dzień pracy dla Elvisa? To było w czasie gdy kręcił film „Roustabout”? Pamiętasz o czym tego dnia rozmawialiście?
Tamtego popołudnia, w kwietniu 1964 roku, po tym jak spędziłem blisko godzinę na stylizacji włosów Elvisa rozpoczęliśmy bardzo osobistą, pogłębioną rozmowę na temat życia, śmierci, karmy, duszy, historii naszych rodzin, jego kariery a także wielu innych intymnych szczegółów. Rozmawialiśmy tak jeszcze przez dwie godziny.
Opowiedziałem mu o wszystkich duchowych książkach, które przeczytałem, medytacji i innych aspektach mojego życia. Nagle Elvis poprosił mnie abym natychmiast przerwał swoją pracę i zaczął pracować dla niego na pełny etat. Zgodziłem się nie wiedząc wówczas, że od tej pory nasze życie zmieni się na zawsze.
Oczywiście, zdałem sobie sprawę, że Elvis poprosił mnie nie tylko o to abym stał się odpowiedzialny za jego włosy i wizerunek największej gwiazdy obecnej w filmach, na płytach czy wszelkiej grafice. Poprosił mnie również abym przyniósł mu książki na temat religii, metafizyki i filozofii i stał się dla niego rodzajem mentora. Ten ostatni aspekt był dla mnie o wiele bardziej znaczący i stał się więzią naszych duchowych poszukiwań.
No właśnie, Elvis poszukujący. Kiedy rozmawiałem z Donniem Sumnerem z The Stamps Quartet wspomniał, że jednym z tematów, które dość często poruszał z Elvisem były Teologie Wschodu. Ty także rozmawiałeś z Elvisem na podobne tematy. Czego, Twoim zdaniem, Elvis poszukiwał studiując (analizując) różne religie? Na jakie pytania próbował znaleźć odpowiedzi?
Od samego początku pokazywałem i przynosiłem Elvisowi książki obejmujące swoją tematyką całą światową skarbnicę mądrości. Nauki starożytne i współczesne, wschodnie i zachodnie. Przez lata zgromadziliśmy imponującą bibliotekę. Gdziekolwiek Elvis się udawał, jego współpracownicy zabierali ze sobą dwa ogromne kufry wypełnione jego ulubionymi książkami, ponieważ stał się on nienasyconym czytelnikiem.
Wielokrotne pytania o pochodzenie, znaczenie i ostateczny cel życia, którego szukali filozofowie, myśliciele,wielcy artyści i przywódcy duchowi były dokładnie tym o co chodziło w poszukiwaniach Elvisa. To było lata świetlne od jego wizerunku króla rock’n’rolla. Ale, jak często mówił Elvis: „świat zna Elvisa Presleya ale nie zna mnie”.
Na przestrzeni lat rozmawialiśmy o tych i wielu innych zagadnieniach.
Wspomniałeś też, że rozmawiałeś z Elvisem także na temat jego kariery? Rozpocząłeś pracę dla niego w latach 60-tych, kiedy większość czasu spędzał w Hollywood. Czy Elvis obawiał się utraty popularności/załamania kariery? Co sądził o filmach, w których musiał występować (o piosenkach, które do nich nagrywał)?
Przemyślenia Elvisa dotyczące jego kariery to bardzo obszerny temat. W zasadzie zawsze myślał o rozwoju swojej kariery – zwłaszcza po tym gdy znudziły go filmy typu teeny – bopper, które kręcił w latach sześćdziesiątych. Co stało się nawet bardziej niż usprawiedliwione po latach spędzonych w trasie i nie robienia filmów w ogóle.
Był sfrustrowany swoim menedżerem, Pułkownikiem Parkerem, który doprowadzał go do przekonania, że poszukuje dla niego odpowiednich ról filmowych. Elvis chciał zostać aktorem dramatycznym i poczuł się oszukany. Powtarzał: „w co oni mnie pakują. W każdym z tych lekkich, głupich filmów każą mi śpiewać i wydawać album. Chodzi tylko o pieniądze dla studia i firmy nagraniowej. Ale mnie nie chodzi tylko o pieniądze – jestem artystą. Jestem więcej winien moim fanom. Jestem winien to sobie”.
Priscilla Presley, podczas naszej ubiegłorocznej rozmowy telefonicznej, wyznała, że Elvis „był bardzo zaniepokojony gdy do Stanów nadeszła Brytyjska Inwazja ponieważ on był artystą solowym”. Zgodzisz się z tą opinią? Czy, Twoim zdaniem, Elvis obawiał się (czuł się zagrożony) takich grup jak The Beatles czy The Rolling Stones?
W pewnym stopniu Elvis czuł się zagrożony. Wiedział, że piosenki filmowe, które śpiewał, były niewystarczające. Zdawał sobie sprawę z tego, że muzyka się zmienia i chciał zachować znaczenie (pozycję na rynku, przyp. autor). Jednocześnie desperacko chciał rozwinąć swoją karierę grając poważne i dramatyczne role.
Lubił muzykę The Beatles a także innych grup, które wówczas powstawały. Kiedy przestał robić filmy i zaczął koncertować w jego repertuarze znalazły się właśnie piosenki The Beatles a także Neala Diamonda, Bee Gees i prawie cała reszta muzyki z tamtych czasów.
Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy grupie The Beatles. Ty byłeś świadkiem spotkania tego legendarnego zespołu z Elvisem w 1965 roku. Jak zapamiętałeś ten dzień? W jakiej atmosferze przebiegało spotkanie? Jak wspominasz słynny jam session, który miał wówczas miejsce w posiadłości Elvisa? Pamiętasz może piosenki jakie wówczas grano?
Ta noc z sierpnia 1965 roku, kiedy The Beatles przybyli do domu Elvisa w Bel Air była monumentalna. Dla całej czwórki, ich świty oraz ich menedżera.
Byliśmy z Elvisem w jego łazience. Powiedział mi wtedy, że kocha ich muzykę i szanuje ich za występy na żywo przed publicznością. Ubolewał również nad „głupimi” filmami, które kręcił i czuł się z tego powodu zakłopotany.
Późnym wieczorem w pokoju wypoczynkowym Elvisa John Lennon, Paul McCartney i Elvis chwycili za gitary i zaczęli jammować przez około dziesięć minut. Zaśpiewali wspólnie dwie piosenki.
Ringo Starr był w drugim pokoju gdzie reszta chłopaków grała w bilard i rozmawiała. Kiedy później poszedłem szukać Georga Harrisona, znalazłem go na podwórku. Spędziliśmy trochę czasu razem. Niezwykłe wspomnienia!
Elvis Presley i The Beatles to dwie ikony muzyki rozrywkowej. Symbole epoki rock’n’rolla. Dlaczego, Twoim zdaniem, podczas ich jedynego wspólnego spotkania nie wykonano ani jednego zdjęcia ani niczego nie nagrano? Czyja to była decyzja? Czy dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu, uważasz, że było to słuszne?
Pułkownik Parker był maniakiem kontroli! Nie chciał też dzielić się prawami z menedżerem The Beatles, Brianem Epsteinem i stracić nad tym kontroli.
To wielka szkoda. Z uwagi na wartość historyczną była to chwila, która powinna była zostać uchwycona na zdjęciach.
- Ciąg dalszy rozmowy z Larrym Gellerem już w poniedziałek, 24 marca 2019
CZĘŚĆ 2
* Wywiad przeprowadził Mariusz Ogiegło. Kopiowanie i wykorzystywanie całości lub fragmentów wywiadu na innych stronach internetowych bez zgody autora zabronione!