FLAMING STAR – wymagająca rola dla Presleya
FLAMING STAR
– wymagająca rola dla Presleya –
(Część 4)
Mariusz Ogiegło
Summer Kisses…
Zanim Elvis ponownie stanął przed hollywoodzką kamerą, spędził kilka tygodni ze swoją najbliższą rodziną i przyjaciółmi w rodzinnym Memphis. Swój wolny czas piosenkarz dzielił głównie pomiędzy oglądanie filmów w Memphian Theatre, który wynajmował dla siebie i swoich bliskich niemal każdego wieczora oraz szalone zabawy w popularnych miejscowych parkach rozrywki – Rainbow Rollerdrome (hali do jazdy na wrotkach) czy Fairgrounds Amusement Park. „Czasami chodziliśmy na rolki, do hali, którą wynajmował na całą noc„, opowiadała w jednym z wywiadów jego ówczesna dziewczyna, Anita Wood. „Kupował ochraniacze na łokcie i kolana dla wszystkich chłopaków i niektórych dziewczyn a potem wszyscy wychodzili na parkiet i urządzali wyścigi, pędząc tak szybko jak tylko byli w stanie. Dzieciaki takie jak Billy Smith dostawały przy tym łomot ale zabawa była świetna i wszyscy to lubili. Jeździli tak przez całą noc. Elvis zapraszał też czasami ludzi, których spotkał pod bramą. Zawsze zapraszał swoich fanów by szli z nami (w tym samym wywiadzie, Anita Wood przyznała również, że fani towarzyszyli im w trakcie seansów w kinie).
Czasami chodziliśmy też do wesołego miasteczka, które wynajmował po godzinach. Kiedy był w mieście, zapraszał wszystkich którzy byli wtedy w domu i tych, którzy stali pod bramą. Szliśmy więc wszyscy a następnie przez całą noc jeździliśmy na wszystkim co tylko było i tyle razy ile tylko chcieliśmy„.
Pod koniec lipca natomiast Elvis wyjechał na kilka dni do Las Vegas gdzie pojawił się m.in na koncercie z okazji sześćdziesiątych piątych urodzin Gracie Allen, żony popularnego aktora komediowego, Georga Burnsa. Show odbył się 26 lipca w hotelu Sahara a gwiazdą wieczoru był tego dnia Bobby Darrin (a właściwie Walden Robert Cassotto bo tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko). Odnoszący coraz większe sukcesy amerykański piosenkarz, który w trakcie swojej krótkiej kariery wylansował dziesiątki przebojów, w tym m.in „Splish Splash” (1958), „Dream Lover” (1959), „I Want You With Me” (1960), „I’ll Be There” (1960) czy „You’re The Reason I’m Livin'” (1962). Warto dodać w tym miejscu, że trzy ostatnie tytuły z tej listy do swojego repertuaru włączył również sam Presley. „Elvis Presley i Bobby byli dobrymi przyjaciółmi i cenili się na gruncie muzycznym„, napisano na oficjalnym profilu Darrina. „Ich drogi często się krzyżowały, szczególnie w czasach gdy obaj występowali w hotelu Hilton w Las Vegas„.
Do Hollywood Presley wrócił na początku sierpnia 1960 roku. Zaledwie cztery tygodnie po zakończeniu zdjęć do swojego poprzedniego filmu (prace nad komedią „G.I.Blues” zakończono oficjalnie pod koniec czerwca).
Po przyjeździe do Los Angeles, piosenkarz wraz z grupą swoich najbliższych przyjaciół i współpracowników, w tym kuzynami Sonnym i Redem Westem oraz z Joe Esposito, zatrzymał się – podobnie jak czynił to już wiele razy wcześniej, w eleganckim hotelu Beverly Wilshire. Tym razem jednak nie na długo. „Nasze rozrywki na planie w najmniejszym stopniu nie równały się jednak z całonocnym rodeo w Beverly Wilshire Hotel, którego kierownictwo jak i pozostali goście byli coraz bardziej zmęczeni naszymi nietypowymi godzinami pracy„, zapamiętał w swojej książce „Elvis. Still Taking Care Of Business”, ochroniarz piosenkarza, Sonny West. „Nasze zabawy obejmowały zarówno pokazy karate jak i rozbrzmiewającą o każdej porze nocy muzykę, liczne wygłupy, walki na jedzenie, mecze footbollowe urządzne w hotelowym korytarzu, walki na wodę i krem do golenia a także nieustanną paradę gości wchodzących i wychodzących z naszych apartamentów„.
Na początku września, po tym jak Presley i jego „hałaśliwa grupa przyjaciół” po raz kolejny nadużyli gościnności hotelu (Jerry Hopkins w swojej książce „Elvis. Król Rock’n’Rolla” zwraca uwagę na rosnące już w tamtym czasie „uzależnienie Elvisa od psychostymulantów napędzających wieczorne i weekendowe imprezy„), został poproszony o opuszczenie budynku.
Niedługo potem, 9 września, piosenkarz i jego świta przenieśli się więc do Bel Air – willowej dzielnicy Los Angeles, do okazałej, wzniesionej pod koniec lat czterdziestych, rezydencji zwanej „Domem Healy’ego”.
Posiadłość położona przy 525 Perugia Way jeszcze do niedawna należała do popularnego polityka – księcia Aly’ego Khana (był m.in ambasadorem Pakistanu oraz pełnił funkcję Stałego Przedstawiciela Pakistanu przy ONZ), który zamieszkiwał w niej głównie przez ostatni rok swojego małżeństwa z popularną hollywoodzką aktorką i tancerką, Ritą Hayworth (para rozwiodła się w 1953 roku).
Jak wynika z zachowanych dokumentów, Presley za jej wynajęcie płacił tysiąc czterysta dolarów miesięcznie i korzystał z niej przez kolejnych pięć lat (to właśnie w tym domu doszło do historycznego spotkania na szczycie – pomiędzy Elvisem a członkami grupy The Beatles). „Dom przy Perugia Way znajdował się w ślepej uliczce pośrodku której rosły drzewa i zarośla. Coś w rodzaju wyspy otoczonej chodnikiem„, zapamiętał Sonny West. „W przeciwieństwie do Graceland, podwójne drewniane frontowe bramy były tu zwykle otwarte. Przed domem nie było natomiast zbyt wiele trawnika ponieważ mieścił się on na zboczu wzgórza do którego prowadziła kręta droga. Przed domem z kolei znajdował się masywny asfaltowy podjazd i garaż na trzy samochody.
Dom miał okrągły kształt a w w środku znajdowało się patio o długości pięćdziesięciu stóp, z krzewami i innymi roślinami rosnącymi wzdłuż jego wewnętrznego okręgu. Z kolei wewnątrz budynku, jednym z elementów nowoczesnego wystroju był biały pluszowy dywan.
A ponieważ Elvis dorastał wśród wśród antyków, w swoim nowym domu poszedł w zupełnie innym kierunku i postawił na meble w stylu kalifornijskim„.
Na temat nowej rezydencji Presleya i toczącego się za jej murami życia – a w szczególności odbywających się w niej imprez, szybko zaczęły krążyć plotki, które w szczególny sposób zaczęły przybierać na sile tuż po śmierci piosenkarza. Większość tych informacji, szczególnie tych rozpowszechnianych przez Alberta Goldmana w latach osiemdziesiątych, okazała się jednak nie tylko zwyczajnie nieprawdziwa (zaprzeczył im m.in cytowany wyżej Sonny West i inni współpracownicy Presleya) lecz również tak odrażająca, że nie warto nawet o nich wspominać w tym tekście. „Oczywiście, mieliśmy swój udział w tych przyjęciach choć znacznie lepszym określeniem byłoby, że byliśmy po prostu wyluzowani„, przyznał West. „Częściej oglądaliśmy tam telewizję, rozmawialiśmy i słuchaliśmy nagrań z szafy grającej„.
Wracając jednak do filmu… 1 sierpnia 1960 roku o godzinie dziewiątej rano, zgodnie z postanowieniem zawartej kilka miesięcy wcześniej umowy, Elvis zgłosił się do studia wytwórni 20th Century Fox celem omówienia szczegółów nowej produkcji i zapoznania się z pozostałymi członkami obsady.
Jednym z istotnych tematów, które poruszono w trakcie wspomnianego spotkania przedprodukcyjnego były piosenki, a w zasadzie ich ilość, które Presley miał zaśpiewać na ekranie. Temat ten z resztą budził silne emocje już od chwili gdy tylko nazwisko piosenkarza pojawiło się w obsadzie filmu i pozostawał „kością niezgody” pomiędzy wytwórnią płytową a władzami studia filmowego. Ci pierwsi oczekiwali bowiem, że Elvis nagra conajmniej dziesięć premierowych utworów (i co za tym idzie dostarczy im materiału na nowy longplay), podczas gdy ci drudzy uparcie twierdzili, że w fabule nowego filmu nie ma miejsca na taką ilość piosenek… W zasadzie, podczas sierpniowego spotkania, Don Siegel dał jasno do zrozumienia, że Elvis nie powienien zaśpiewać więcej niż dwie piosenki! „Przypuśćmy, że mamy Elvisa śpiewającego w trakcie napisów początkowych i jeden prosty utwór podczas przyjęcia, mniej wiecej minutę po rozpoczęciu filmu„, sugerował reżyser. „Jak Elvis miałby śpiewać utwory rock’n’rollowe czy jakiekolwiek inne po tych wszystkich traumatycznych przeżyciach, które nękają jego bohatera„.
Najwyraźniej jednak siła argumentów Siegela okazała się nie w pełni wystarczająca ponieważ z dziesięciu piosenek na które pierwotnie liczyła wytwórnia RCA zdecydowano się na cztery. Tak żeby zapełniły płytę typu extended play (popularną EPkę lub tzw. czwórkę).
Nagrania zaplanowano na 8 sierpnia.
Nim jednak Presley ponownie przekroczył progi studia Radio Recorders musiał odbyć szereg zajęć, które miały pomóc mu lepiej przygotować się do nowej roli.
Począwszy od 2 sierpnia przez czternaście kolejnych dni (każdego popołudnia), piosenkarz uczył się m.im jazdy konno (jego filmowy wierzchowiec nazywał się El Poco) a 4 sierpnia dział charakteryzacji zasugerował mu, że w trakcie zdjęć powinien nosić specjalne soczewki kontaktowe, które zmieniłyby jego niebieski kolor oczu na brązowy.
Te jednak spowodowały u piosenkarza silne reakcje alergiczne i łzawienie z oczu, które w zasadzie uniemożliwiało mu pracę przed kamerą. W związku z powyższym odstąpiono od tego pomysłu i widzowie mogli ponownie zobaczyć na ekranie naturalny kolor oczu Presleya.
CDN.