KING CREOLE – najlepsza filmowa rola Elvisa
KING CREOLE
– najlepsza filmowa rola Elvisa –
(Część 1)
Mariusz Ogiegło
„To mój obowiązek i muszę go spełnić. Jestem z tego dumny„. Do zakupionego wiosną 1957 roku Graceland każdego dnia doręczano tysiące listów. Całe worki listów. W większości od wielbicielek Elvisa, w których zapewniały one swojego idola o dozgonnej miłości.
Korespondencja dostarczona do rezydencji Presleya na krótko przed Świętami Bożego Narodzenia różniła się jednak od tej jaką regularnie otrzymywał w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Na kopercie zamiast uwodzicielskiej czerwonej kobiecej szminki widniała bowiem oficjalna pieczęć komisji poborowej w Memphis. Wewnątrz natomiast znajdował się dokument, którego co prawda spodziewano się już od dłuższego czasu (Elvis miał dowiedzieć się o nim już 19 grudnia od przewodniczącego komisji, Miltona Bowersa), a który mógł na stałe zmienić dotychczasowy bieg fenomenalnej kariery dwudziestodwuletniego piosenkarza.
20 grudnia 1957 roku Elvis Presley otrzymał wezwanie do odbycia służby wojskowej. Okrzyknięty mianem króla rock’n’rolla wokalista miał powędrować w kamasze na początku następnego roku, 20 stycznia 1958 roku.
Informacja o wcieleniu Elvisa do armii błyskawicznie przedostała się do mediów gdzie z miejsca wywołała gorące dyskusje i komentarze. Największe amerykańskie dzienniki poświęcały jej obszerne artykuły a nawet, jak St Louis Globe-Democrat – całe pierwsze strony.
„Elvis Presley, który dzięki swojej błyskawicznie rozwijającej się karierze stał się znanym na całym świecie piosenkarzem rock’n’rollowym otrzymał wczoraj 'pozdrowienia’ od Wuja Sama’„, donosił już następnego dnia The Los Angeles Times.
Pozdrowienia, które według wydanego w tym samym dniu (tj. 21 grudnia 1957 roku) The Indianapolis Star „najwyraźniej zaskoczyły Presleya„. Pomimo iż, jak pisał autor tekstu, „według krążących już od początku tygodnia plotek, jego nazwisko w komisji poborowej miało 'gorący’ status„.
„To dla mnie nie lada niespodzianka„, miał również stwierdzić w rozmowie z dziennikarzami sam Elvis.
W rzeczywistości jednak, nawet jeśli w natłoku licznych obowiązków (sesji nagraniowych, pracy na planie filmowym i ciągłych występów na scenie), piosenkarz faktycznie zapomniał o swoim obowiązku wobec ojczyzny, to warto w tym miejscu podkreślić, że z perspektywy zasad i funkcjonowania Armii Amerykańskiej jego powołanie do wojska nie było wcale niczym nadzwyczajnym.
Jego zdolność do odbycia regularnej służby wojskowej potwierdzono już bowiem 4 stycznia 1957 roku w trakcie badań w Szpitalu Weteranów im. Kennedy’ego w Memphis. Od tej pory wezwanie do jej odbycia było więc niejako formalnością.
Naturalną koleją rzeczy na którą nie miał wpływu ani on ani nawet jego menedżer, Pułkownik Parker.
Choć oglądając film „ELVIS” w reżyserii Baza Luhrmanna można odnieść zupełnie inne – mylne wrażenie. Według twórców obrazu to właśnie Parker miał zasugerować Elvisowi pójście do wojska by załagodzić narosłe wokół niego kontrowersje, poprawić jego wizerunek w oczach społeczeństwa a przede wszystkim ostudzić wrogie nastroje po słynnym koncercie w Russwood Park w Memphis w lipcu 1956 roku.
W rezultacie wszystko o czym wspomniałem wyżej a co pokazano w głośnej produkcji z 2022 roku jest tylko częścią prawdy. W istocie bowiem Pułkownik Parker licząc na to, że pobyt w wojsku ociepli wizerunek jego klienta nie tylko nie podjął jakichkolwiek kroków by zapobiec wcieleniu Presleya do Armii (lub zapewnienia mu specjalnego traktowania w trakcie pełnienia służby) lecz także zdecydował się uczynić z tego najważniejsze wydarzenie medialne kończącej się dekady i wykreować przy okazji nowy wizerunek Elvisa – przykładnego obywatela, który niemal z dnia na dzień porzucił swoje wygodne i dostatnie życie na rzecz służby ojczyźnie.
Kwestie materialne z resztą również nie uszły uwadze dziennikarzy, którzy w swoich tekstach wielokrotnie podkreślali, że jeden z obecnie najlepiej zarabiających artystów w USA będzie musiał odtąd żyć jedynie za skromne miesięczne wojskowe wynagrodzenie.
Cytowany wcześniej dziennik The Indianapolis Star podkreślił, że „Presley, który za pojedyńczy występ 'na żywo’ otrzymywał do pięćdziesięciu tysięcy dolarów, teraz jako zwykły szeregowiec będzie zarabiał siedemdziesiąt osiem dolarów miesięcznie„.
Możliwość dwuletniej nieobecności Elvisa na rynku wywołała olbrzymie poruszenie zarówno w obozie jego przeciwników jak i zwolenników. Ci pierwsi wierzyli, że przez tak długi okres czasu młodzi ludzie o nim zapomną, znajdą sobie nowych idoli a krótkotrwała moda, którą zapoczątkował przeminie na zawsze.
Ci drudzy natomiast rozpaczali i robili wszystko co w ich mocy by decyzja komisji poborowej nigdy nie weszła w życie. „To zbrodnia„, komentowała na łamach gazety The Tribune z Ohio jedna z wielbicielek Presleya stojąca pod bramą wjazdową do Graceland. „Chce mi się płakać„, dodała inna. A kolejna stwierdziła wprost: „Chcę tylko dotknąć jego ust i oczu. Pójdę za nim wszędzie. Nawet do obozu wojskowego. Nie mogą mnie trzymać z daleka od niego„.
Działania fanów nie ograniczały się z resztą jedynie do wygłaszania przejmujących komentarzy na łamach prasy. Wielu z nich w obronie swojego idola wyszło nawet na ulice! Protestujący demonstrowali przed budynkami komisji rekrutacyjnej i codziennie zasypywali ją tysiącami listów, w których wyrażali swoje niezadowolenie z wezwania Elvisa do odbycia służby wojskowej. Niektórzy z nich rządali wręcz anulowania podjętych przez pracowników komisji kroków i zwolnienia piosenkarza z obowiązku pójścia do wojska.
„Mam już tego po dziurki w nosie„, skarżył się dziennikarzom na początku 1958 roku Milton Bewers. „Całe moje życie kręci się teraz wokół Elvisa Presleya. Z całym szacunkiem dla Elvisa, który jest miłym chłopakiem, ale powoływaliśmy do wojska osoby znacznie ważniejsze od niego. Ostatecznie bez tej całej otoczki show biznesu kimże on jest? Kierowcą ciężarówki?„.
W całej tej sytuacji jedynie Elvis zdawał się zachowywać spokój. Komentując na łamach prasy swoje powołonie przyznał, że służba w wojsku to jego obowiązek, który musi spełnić a jedyną rzeczą o którą się martwi jest bardzo długa rozłąka z rodzicami.
„Elvis nie był zachwycony perspektywą zostania żołnierzem, jednak bez względu na to za jakie sznurki mógłby w tamtym czasie pociągnąć by to zmienić, nie zamierzał tego robić„, wyznał na łamach swojej książki „Me And A Guy Named Elvis”, Jerry Schilling. „Czuł, że pod tym względem nie różni się od nikogo„.
CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2 CZĘŚĆ 3 CZĘŚĆ 4 CZĘŚĆ 5
CDN.