WILD IN THE COUNTRY – Ostatnia dramatyczna rola Elvisa Presleya

WILD IN THE COUNTRY
– ostatnia dramatyczna rola Elvisa Presleya –
(Część 9)

Mariusz Ogiegło

I Slipped, I Stumbled, I Fell

„Wild In The Country”, podobnie jak wcześniej jego literacki pierwowzór, poruszał kilka trudnych a czasem wręcz kontrowersyjnych (jak na tamte czasy) tematów. Jednym z nich był bez cienia wątpliwości związek głównego bohatera ze swoją terapeutką. Starszą od niego Irenne Sperry.

Relacja ta, a w zasadzie już samo podejrzenie o romans, wzbudziło tak duże kontrowersje najpierw wśród bohaterów powieści J.R.Salamancki – a następnie również opisywanego filmu, że kreowana przez Hope Lange Sperry zdecydowała się odebrać sobie życie.

Powyższe, dramatyczne wydarzenia sfilmowano w pobliżu posiadłości The Ink House. W zbudowanej pod koniec XIX wieku stodole (została wzniesiona w roku 1885), do której zrozpaczona psychoterapeutka wjeżdża swoim samochodem nieistniejącej już amerykańskiej marki De Soto, by targnąć się na własne życie. W oryginalnym zakończeniu – skutecznie.

Kiedy jednak widzowie zaproszeni na pokaz przedpremierowy zobaczyli gotowy film, niemal jednogłośnie uznali, że nie powinien on kończyć się w taki właśnie sposób. Część z nich wprost stwierdziła, że takie zakończenie nie pasuje do filmów z udziałem Presleya.

W związku z powyższym, biorąc pod uwagę wszystkie krytyczne uwagi widzów, twórcy obrazu zdecydowali się zakończyć swoją historię w znacznie bardziej optymistyczny sposób i ostatecznie nie uśmiercać głównej bohaterki.

W myśl nowego zakończenia Irenne Sperry nie tylko zatem przeżyła próbę samobójczą lecz również w ostatnich minutach filmu odprowadziła jeszcze Glena na stację kolejową, z której chłopak wyrusza na swoje wymarzone studia, rozpoczynając tym samym nowe, lepsze życie.

Kilka źródeł, w tym serwis deenasdays.com, zwróciło uwagę na fakt, że nowa końcowa scena miała (lub też rozważano taki wariant) de facto zakończyć się dopiero w pociągu, w którym Taylor otwiera list od swojej terapeutki, w którym ta informuje go, że jego debiutancka powieść została właśnie wydana.

Tak się jednak nie stało.

Na początku 1961 roku Elvisa ściągnięto więc z powrotem do Hollywood by nakręcić powyższą sekwencję i definitywnie zakończyć prace nad filmem (najprawdopodobniej to w tym czasie nagrano także duet „Husky Dusky Day”).

Piosenkarz wrócił do Los Angeles w towarzystwie Sonny’ego Westa, Alana Fortasa, Charliego Hodge’a oraz kuzyna Gene Smitha w poniedziałek 2 stycznia a już dwa dni później udał się na plan filmowy usytuowany tym razem w jednym ze studiów należących do wytwórni 20th Century Fox.

Zdjęcia do „Wild In The Country” wznowiono w środę 4 stycznia 1961 roku. Na niespełna tydzień przed dwudziestymi szóstymi urodzinami Presleya. „W styczniu, kiedy wróciliśmy do Los Angeles aby ponownie nakręcić zakończenie, studio filmowe zorganizowało przyjęcie z okazji dwudziestych szóstych urodzin Elvisa„, zapamiętał Alan Fortas. „W jego trakcie zrobiono pamiątkowe zdjęcia całej ekipie zerkającej na tort (z napisem „Wszystkiego najlepszego królu karate”, przyp. autor) a później Elvis usiadł przy małym stoliku w hotelu i podpisywał zdjęcia wszystkim dzieciakom, które go o to prosiły. Musiał rozdawać autografy przez cztery lub pięć godzin„.

Przyjęcie, o którym mówił bliski współpracownik Elvisa odbyło się w piątek 6 stycznia a do udziału w nim zaproszono zarówno twórców jak i członków obsady nowego filmu, w tym m.in aktorkę Hope Lange, kilku najbliższych przyjaciół Presleya – oprócz wspomnianego Alana Fortasa wzięli w nim udział także Joe Esposito, Sonny West i Lamar Fike a także menedżera piosenkarza, Pułkownika Parkera.

Nie była to z resztą ostatnia niespodzianka jaka czekała na Elvisa po powrocie na plan zdjęciowy. Kolejną bez wątpienia okazała się wizyta niezwykle popularnego brytyjskiego dziennikarza muzycznego, prezentera radiowego (od 1958 roku związanego m.in z kultową rozgłośnią Radio Luxemburg) i telewizyjnego (począwszy od stycznia 1964 roku prowadził w stacji BBC One telewizyjną listę przebojów „Top Of The Pops”), Jimmiego Savile’a (a właściwie Jamesa Wilsona Vincenta Savile’a bo tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko), który przyleciał do Los Angeles by wręczyć Elvisowi Złotą płytę za utwór „It’s Now Or Never”.

Doskonale pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Elvisem„, wspominał po latach Savile. „Wręczyłem mu wtedy pierwszą brytyjską Złotą płytę za nagranie 'It’s Now Or Never’. To było zimą 1961 roku kiedy kręcił w Hollywood 'Wild In The Country’.

Właściwie, kiedy przyleciałem do Los Angeles z tą oprawioną płytą pod pachą nie miałem ani umówionego żadnego spotkania ani nawet nie znałem adresu pod który miałbym się zgłosić. Miałem tylko skrawek papieru na którym zapisałem numer telefonu do biura Elvisa Presleya w Paramount Studios. Wybrałem więc ten numer a ktoś odebrał. 'Właśnie wpadłem z Anglii ze Złotą płytą dla Elvisa’, powiedziałem. 'Co takiego?’, dopytywał z niedowierzaniem głos po drugiej stronie słuchawki. Mimo to udało mi się załatwić spotkanie następnego dnia na godzinę 15:00. Nie z Elvisem lecz z 'budzącym grozę’ Pułkownikiem Parkerem.

’Spóźniłeś się!’, zagrzmiał Pułkownik gdy w końcu dotarłem do studia około godziny 15:30. 'To sześć tysięcy mil’, zaprotestowałem natychmiast. 'I do tego były spore korki’. Od tej pory staliśmy się z Pułkownikiem przyjaciółmi. A raczej on był profesorem a ja jego uczniem.

’Przyprowadź chłopaka’, powiedział w końcu Pułkownik do jednego ze swoich asystentów. Pięć minut później ściskałem dłoń legendzie i robiłem sobie zdjęcie z Elvisem. Byłem pierwszym DJem, który dostąpił takiego zaszczytu„.

Elvis, który miał już na swoim koncie kilkanaście Złotych płyt, był absolutnie zachwycony i podekscytowany otrzymaną nagrodą. „’Rany, czyż to nie wspaniałe?’, powiedział a potem zrobił coś zupełnie nieoczekiwanego„, zapamiętał Savile. „Tańczył po planie ściskając w dłoniach swoje najnowsze trofeum i pokazując je dosłownie wszystkim – gwiazdom, technikom i pracownikom studia. I nawet kiedy rozmawialiśmy ani na chwilę nie odkładał go na bok ani też nie pozwalał nikomu zabrać go do swojej garderoby„.

Spotkanie z brytyjskim radiowcem nie było z resztą jedynym do jakiego doszło w trakcie kręcenia ostatnich scen „Wild In The Country”. W czasie gdy Elvis kręcił bowiem w Hollywood swój siódmy film, w sąsiedniej hali trwały zdjęcia do musicalu „All Hands On Deck” w reżyserii Normana Tauroga, w którym jedną z głównych ról grał Pat Boone (a właściwie Patrick Charles Eugene Boone, bo tak naprawdę się nazywał). Jeszcze jeden amerykański piosenkarz, który swoje największe tryumfy święcił w latach pięćdziesiątych śpiewając takie przeboje jak „April Love” czy „Love Letters In The Sand” (choć największą popularność przyniósł mu utwór „Speedy Gonzales” z 1962 roku).

Boone i Presley znali się już od połowy lat pięćdziesiątych, a konkretnie od chwili ich jedynego wspólnego występu w Cleveland w Ohio w 1955 roku. „(Elvis, przyp. autor) Nie był jeszcze zbyt znany w całym kraju„, opowiadał po latach Pat Boone. „To było jeszcze przed 'Heartbreak Hotel’ i przed 'Hound Dog’. Miał wówczas dwie lub trzy płyty w stylu rockabilly, jak je wtedy nazywaliśmy. Widywałem też jego nazwisko w niektórych szafach grających w Teksasie i dlatego je zapamiętałem„.

I to właśnie Boone, którego hit „Ain’t That Shame” podbijał wówczas listy przebojów (w 1955 roku był m.in numerem jeden w zestawieniu najpopularniejszych nagrań R&B tygodnika Billboard) miał być główną gwiazdą imprezy organizowanej przez „najlepszego DJa w całym kraju”, Billa Randala.

Tyle, że ku jego zaskoczeniu, Randal zaprosił też tego wieczora nową „wschodzącą gwiazdę” programu Louisiany Hayride – Elvisa Presleya. „Pomyślałem, że jest trochę szalony ponieważ nie będzie on w żaden sposób ekscytujący dla tych wszystkich nastolatków„,kontynuował swoją opowieść Boone. „Moim przebojem było wówczas 'Ain’t That Shame’

Pierwsze spotkanie obu gwiazd wypadło więc nieco sztywno. „I wtedy poznałem Elvisa. To było jeszcze za kulisami. Wszedł z tym swoim podniesionym kołnierzykiem a mnóstwo włosów opadało mu na twarz. Uścisnęliśmy sobie dłonie i powiedziałem: 'Cześć Elvis. Bill Randal mówi, że będziesz wielką gwiazdą’. 'Cóż, to bardzo miłe’, wymamrotał opierając się o ścianę. „Jaki ten facet jest beznadziejnie nieśmiały”, pomyślałem wtedy„.

Pomimo tych nieco niezręcznych początków oraz faktu, że w późniejszych latach obaj rywalizowali ze sobą zarówno na ekranie jak i w rankingach przebojów, Boone i Presley zaprzyjaźnili się ze sobą i spotykali się przy każdej nadarzającej się okazji. Tak jak choćby wtedy gdy w 1961 roku okazało się, że obaj pracują niemal w tym samym miejscu. I być może to właśnie podczas tamtego spotkania Pat przypomniał Elvisowi okoliczności ich pierwszego spotkania. „Kiedy się poznaliśmy wyglądałeś na zdenerwowanego„, miał zwrócić się do Presleya. „Po prostu nie wiedziałem jak z tobą rozmawiać. Byłeś gwiazdą„, odpowiedział mu Elvis.

W zakulisowym spotkaniu wzięła udział także aktorka Juliet Prowse – ekranowa partnerka Presleya z filmu „G.I.Blues” oraz aktor Jack Grinnage, który kilka lat wcześniej zagrał epizodyczną rolę w obrazie „King Creole”. „Elvisa spotkałem ponownie kiedy pracowałem dla 20th Century Fox„, opowiadał Grinnage. „To był film z udziałem Pata Boone’a. Elvis po prostu stał przed studiem. Przeszedłem obok nic się nie odzywając bo pomyślałem: 'na pewno mnie nie pamięta’. Ale wtedy on mnie zawołał i chwilę rozmawialiśmy. Myślę, że wtedy widziałem go po raz ostatni. Byłem naprawdę zaskoczony, że mnie wtedy zawołał. Później co roku dostawałem od niego kartki na Święta Bożego Narodzenia. Aż do jego śmierci„.

Warto dodać, że Pat Boone nie był jedyną gwiazdą amerykańskiej piosenki, która odwiedziła Elvisa w trakcie zdjęć do „Wild In The Country”. Na planie jego siódmego już filmu, Presleya odwiedziła również Brenda Lee (a właściwie Brenda Mae Tarpley), którą podobnie jak Boone’a Elvis poznał już w połowie lat pięćdziesiątych.

Ich pierwsze spotkanie miało miejsce w mieście Augusta w stanie Georgia, w marcu 1956 roku podczas występu Elvisa w Bell Auditorium (Presley występował tam m.in z June Carter i jej dwiema siostrami). Dwunastoletnia wówczas Brenda była dopiero początkującą lecz bardzo obiecującą piosenkarką. „Oczywiście, że byłam jego fanką. Wszyscy byliśmy„, mówiła w jednym z wywiadów wokalistka. „Był częścią naszego życia„.

Kiedy jednak oboje spotkali się ponownie na początku lat sześćdziesiątych, wizyta „Little Miss Dynamite” („Małej Pani Dynamit”), jak zaczęto nazywać niezwykle popularną już wtedy Brendę, nie uszła uwadze najważniejszych magazynów muzycznych. Brytyjski tygodnik Record Mirror w artykule „Meeting In Hollywood” opublikowanym 9 maja 1964 roku pisał: „Sam król spotkał się z drobniutką Brendą Lee podczas pracy nad filmem w Hollywood„. Swój tekst, w większości poświęcony narodzinom syna piosenkarki, opatrzono oczywiście zdjęciem obu gwiazd.

Elvis i Brenda Lee utrzymywali kontakt aż do przedwczesnej śmierci piosenkarza w sierpniu 1977 roku (Brenda otrzymała nawet od niego naszyjnik TLC). „Nigdy nie stracił tej południowej, łagodnej, dżentelmeńskiej osobowości„, wspominała wykonawczyni takich hitów jak „I’m Sorry”, „Jambalaya” czy „Rockin’ Around The Christmas Tree”. „Uwielbiałam to w nim. Pozostał taki do końca„.

20 stycznia 1961 roku, trzy dni wcześniej niż zakładano, prace nad filmem „Wild In The Country” dobiegły końca. Tydzień później, 30 stycznia, Elvis wrócił do Memphis.

CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2 CZĘŚĆ 3 CZĘŚĆ 4 CZĘŚĆ 5 CZĘŚĆ 6 CZĘŚĆ 7 CZĘŚĆ 8

CDN.

2 komentarze

Add a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Warning: array_push() expects parameter 1 to be array, null given in /home/elvispro/domains/elvispromisedland.pl/public_html/wp-content/plugins/wp-auto-translate-free/classes/class-wp-translatorea-connector.php on line 29