ELVIS ON TOUR – w drodze po Złoty Glob
ELVIS ON TOUR
– w drodze po Złoty Glob –
(Część 7)
Mariusz Ogiegło
Dzień po skończonych nagraniach Elvis pozostał w studiu by wraz z członkami swojego zespołu odbyć krótkie próby przed zbliżającym się tournee. I… dostarczyć materiału wytwórni MGM do nowego filmu.
„Elvis był naprawdę bardzo skoncentrowany na swoich wykonaniach„, zapamiętał w jednym z wywiadów basista Emory Gordy, który wraz Jamesem Burtonem, Johnem Wilkinsonem, Glenem D. Hardinem, Ronniem Tuttem, Charliem Hodgem oraz członkami grupy wokalnej The Stamps, towarzyszył Presleyowi w przygotowaniach. „To znaczy, był naprawdę zaangażowany. Odsłuchiwał playbacku, ustawiał swoje partie tak jak chciał i był naprawdę skoncentrowany„.
W odróżnieniu od nakręconej latem 1970 roku serii prób przed letnimi koncertami w hotelu International w Las Vegas, te zarejestrowane w Kalifornii miały zupełnie inny przebieg. Tym razem bowiem ekipa MGM zastała Elvisa w zupełnie innym punkcie jego kariery a przede wszystkim w zupełnie innym miejscu jego życia osobistego.
Niedawne odejście Priscilli sprawiło, że piosenkarz nie był już tak skory do żartów, wygłupów czy błaznowania przed kamerą (choć i takich momentów nie brakowało). Wręcz przeciwnie…
Pierwszy wieczór (czwartek, 30 marca) niemal w całości wypełnił repertuar oparty na piosenkach nagranych zaledwie parę dni wcześniej. Przez kilka godzin Elvis dopracowywał więc brzmienie takich utworów jak „Always On My Mind”, „Separate Ways” czy „For The Good Times”, które zdominowało całą próbę. Balladę Krisa Kristoffersona wokalista powtarzał w kółko przynajmniej dziesięć razy! „Jest taka piękna wersja, w której Elvis i jego wieloletni przyjaciel, Charlie Hodge, harmonizują wspólnie jeden wers a po chwili cicho dołącza do nich zespół„, zanotowano w jednym z opracowań poświęconych marcowym próbom.
Równie dużo uwagi co piosence „For The Good Times” Presley poświęcił także kompozycji „Burning Love”, którą zamierzał zaprezentować publiczności jeszcze podczas kwietniowych koncertów.
Resztę nocy poświęcono na doszlifowanie takich klasyków jak „Johnny B.Goode” Chucka Berry’ego czy „A Big Hunk’ O Love”, które w koncertowym repertuarze Elvisa pojawiło się zaledwie przed dwoma miesiącami, w styczniu 1972 roku.
Przeboje z wcześniejszych płyt artysty, takie jak chociażby „Love Me”, „All Shook Up”, „Heartbreak Hotel”, „Houd Dog”, „Lawdy Miss Clawdy” czy medley „(Let Me Be Your) Teddy Bear/Don’t Be Cruel” stały się z resztą dominującą cześcią kolejnego dnia prób w studiu przy 6363 Sunset Boulevard.
Elvis wydawał dobrze się bawić ćwicząc ich nowe aranżacje. Podobnie jak i wtedy, gdy zespół „brał na warsztat” inne, szczególnie cenione przez publiczność kompozycje – „Polk Salad Annie”, „Proud Mary”, „Never Been To Spain” czy „Funny How Time Slips Away” i „See See Rider”.
Patrząc jednak z perspektywy czasu, jednym z najpiękniejszych utworów (długo nie wydawanych na żadnych płytach) jaki wówczas udało się zarejestrować ekipie MGM, była ballada „Young And Beautiful” z filmu „Jailhouse Rock”, w którą za sprawą odświeżonej aranżacji Elvis tchnął zupełnie nowe życie. Słuchając dzisiaj tego rzadkiego wykonania, można jedynie ubolewać nad faktem, że utwór w tej formie nigdy nie wszedł na stałe do jego koncertowej setlisty.
Stał się za to swego rodzaju atrakcją. Przez blisko osiem lat swojej estradowej działalności, Presley zaskoczył swoją publiczność jego wykonaniem tylko cztery razy – 12 listopada 1971 roku w Houston, 19 sierpnia 1975 roku w Las Vegas oraz rok później, 6 i 9 maja w Lake Tahoe.
Filmowcy MGM, którzy od kilku dni towarzyszyli Elvisowi w hollywoodzkim studiu, z uwagą śledzili więc sposób w jaki tworzył on swoją muzykę. Jak pracował ze swoim zespołem. Jak co pewien czas, pomiędzy jednym a drugim podejściem, zaskakiwał członków swojej grupy spontanicznie rzucanymi tytułami swoich ulubionych utworów, takich jak chociażby „El Paso” z repertuaru Marty’ego Robinsa.
Procesowi, któremu do tej pory mogły przyglądać się jedynie nieliczne osoby z zaufanego kręgu piosenkarza.
I choć już wszystko powyższe dla zwykłego fana czy znawcy historii muzyki rozrywkowej wydaje się brzmieć niczym wygrana na loterii to to czego realizatorom nowego dokumentu dane było doświadczyć w kulminacyjnym momencie drugiego dnia prób było niczym odkrycie Świętego Gralla.
Wielka słabość Presleya do muzyki gospel nigdy nie była tajemnicą. „Moją największą miłością jest muzyka spirituals„, deklarował z resztą sam piosenkarz. „Czasami sięgam po stare kolorowe pieśni w tym stylu„.
W latach pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych Elvis robił to szczególnie przed rozpoczęciem kolejnych sesji nagraniowych czy za kulisami koncertów oraz programów telewizyjnych. W latach siedemdziesiątych natomiast, po wyczerpujących występach w Las Vegas, otoczony swoimi przyjaciółmi, współpracownikami i członkami grup wokalnych, potrafił w swoim hotelowym apartamencie godzinami śpiewać ulubione pieśni gospel.
Niestety, z tych nierzadko całonocnych, owianych dzisiaj legendą jam session, ani minuta nie zachowała się w postaci choćby słabej jakości nagrania audio (nie mówiąc już o wideo).
Ten czas przeznaczony był tylko dla najbliższych…
Pewnego wyobrażenia na temat tego jak owe nieformalne, hotelowe spotkania mogły wyglądać dostarczyli dopiero Robert Abel i Pierre Adidge filmując późnym wieczorem 31 marca 1972 roku spontaniczne jam session zbudowane właśnie wokół muzyki gospel.
Po wielogodzinnych, wyczerpujących przygotowaniach do nowej serii koncertów, Elvis wraz z członkami grupy The Stamps zajął miejsce przy stojącym w studiu fortepianie i na kilkadziesiąt minut zatopił się w dźwiękach, przy których dorastał, które kochał i które z czasem ukształtowały jego muzyczną wrażliwość. „Lighthosue”, „Turn Your Eyes Upon Jesus/Near My God To Thee”, „Lead Me, Guide Me”, „Bosom Of Abraham”, „I John” czy „You Better Run”. To tylko niektóre standardy muzyki gospel, które wybrzmiały w tamtej niezwykłej chwili…
Jeśli kiedykolwiek w studiu nagraniowym zadziała się magia… to właśnie wtedy.
CDN.
CZĘŚĆ 1 / CZĘŚĆ 2 / CZĘŚĆ 3 / CZĘŚĆ 4 / CZĘŚĆ 5/ CZĘŚĆ 6/
CZĘŚĆ 7 / CZĘŚĆ 8 / CZĘŚĆ 9 / CZĘŚĆ 10 / CZĘŚĆ 11 / CZĘŚĆ 12 /